Wigilia za kratami

Ewa Kosowska-Korniak
Tutaj nikt nikomu nie życzy wesołych świąt. Bo święta spędzane w więzieniu nie mogą być wesołe.

Każdy najchętniej by je przespał.
Najlepiej zasnąć w Wigilię, zbudzić się po świętach. Nic nie czuć, nie przeżywać, o niczym nie myśleć - mówi Wojtek z Zakładu Karnego w Nysie, któremu przyjdzie spędzić kolejne Boże Narodzenie w więzieniu, bez rodziny. Trochę na własne życzenie - podczas ostatniej przepustki nadużył zaufania, czyli prowadził samochód po pijanemu.
- Żona i dzieci będą przeżywać, że mnie nie będzie. Na szczęście jest możliwość dzwonienia, to zadzwonię w Wigilię i złożę im życzenia - dodaje.
Wojtek i tak jest w lepszej sytuacji niż Andrzej z Bielska-Białej, bo Wojtek przynajmniej wie, co go czeka - i nie ma złudzeń. Dla Andrzeja będą to pierwsze święta za kratami, pierwsze bez żony i półtorarocznej córeczki.
- Mała nie wie, gdzie jest tatuś i mam nadzieję, że nigdy w życiu się nie dowie - Andrzejowi oczy zachodzą łzami.
Mimo bardzo dobrego sprawowania nie mógł wyjść na widzenie czy przepustkę, gdyż siedzi o miesiąc za krótko (odbył na razie 6 miesięcy z trzyipółrocznej kary więzienia za rozbój). Nie może także liczyć na odwiedziny żony. Nysa jest zbyt daleko, nie miałby kto zaopiekować się dzieckiem.
- Może mama mnie odwiedzi. Może nie będzie tak źle - łudzi się Andrzej.
- To, że Andrzej do nas trafił, to ewidentna pomyłka. Powinien odbywać karę w zakładzie półotwartym, o zmniejszonym rygorze, a nie w więzieniu, w którym są naprawdę zdemoralizowani przestępcy - twierdzi wychowawca Janek.

Przepisowe 12 metrów kwadratowych, 4 metalowe łóżka, kilka wyblakłych plakatów z rozebranymi kobietami, mały telewizor. W tej wąskiej celi przebywa ze sobą przez dwadzieścia cztery godziny na dobę czterech dorosłych mężczyzn. Obserwowanie rybek to jedna z ich głównych rozrywek, a zarazem dowód, że mieszkańcy dobrze się sprawują. Akwarium w celi to nagroda.
Na wąskim stoliku mała choinka, pod nią popakowane w kolorowy świąteczny papier pudełeczka. Może prezenty? To pytanie wywołuje śmiech.
- Pani to ma fantazję - śmieje się Piotrek (dziesięć lat za rozbój z bronią, przesiedział siedem). - Prezenty są w domu, bo tylko w domu są święta. W pierdlu to nie są święta.
Koledzy zazdroszczą Piotrkowi, bo jako jedyny z ich celi i jeden z nielicznych w całym zakładzie karnym (626 skazanych) spędzi święta z rodziną, w Opolu. Co więcej, ma tak długą przepustkę, że zahaczy nawet o sylwestra.
- Żona marzy o supergarnkach i nowym odkurzaczu, coś będę musiał pomyśleć. Ośmioletniemu synowi chciałbym kupić coś komputerowego, jakieś gry może - snuje świąteczne plany Piotr. Nie może się doczekać świąt, zwłaszcza że rok temu "noga mu się powinęła" i nie dostał przepustki. Teraz też nie do końca w nią wierzy.
- Pojedziesz do domu, przecież ci już mówiłem. Bardzo ciężko na to pracowałeś i pojedziesz - zapewnia wychowawca.
W domu będzie choinka, będą kolędy, barszcz z uszkami, ryba, pierogi z grzybami. Pierwszy dzień świąt spędzi u teściów, drugi u swoich rodziców. Piotrek nie ma ulubionej potrawy, ale bardzo się cieszy z czekającego go świątecznego obżarstwa. Wreszcie poczuje smak domowego jedzenia.
- Po siedmiu latach na więziennym wikcie smakuje mi wszystko, co nie zostało ugotowane tutaj - podsumowuje.
Dwudziestodwuletni Grzegorz z Radomia też chciałby być na święta w domu, ale po raz trzeci spędzi je w celi. Dlatego kupił kartkę świąteczną i wyśle rodzicom życzenia. Wie, że za nim tęsknią. Jeszcze tydzień temu siedział w Radomiu, w najnowocześniejszym więzieniu w Polsce, więc rodzice mogli go często odwiedzać. Mimo to nie narzeka na przenosiny do Nysy.
- Tu jest mniejszy rygor, da się przeżyć - mówi Grzesiek.
Nie wszyscy skazani jednakowo przeżywają święta. Na pewno lepiej się czują ci, którzy nie założyli rodzin, nie utrzymują kontaktów z rodzicami. Im jest wszystko jedno.

UJAWNIAJĄ SIĘ NORMALNE LUDZKIE UCZUCIA
Rozmowa z ks. kapelanem Lotarem Rostkiem z Zakładu Karnego w Nysie
- Czy dla więźniów święta są okresem szczególnym?
- Boże Narodzenie, ze względu na swój rodzinny, domowy charakter, są dla osób pozbawionych możliwości cieszenia się nimi okresem trudnym. Niektórzy popadają w melancholię, inni próbują zrobić coś na płaszczyźnie duchowej, przyjść na mszę, przystąpić do komunii.
- Wcześniej wyspowiadać się...
- Tak, w tym okresie potrzebny jest im sakrament pokuty. Przez kilka przedświątecznych dni na spowiedź czekają kilkuosobowe kolejki. Trzeba pamiętać, że w ich przypadku spowiedź jest szczególnie trudna. Jeśli przed sędzią nie przyznał się do zarzucanego mu czynu, to przed księdzem ma się przyznać? A jednak potrafią się zdobyć na szczerą spowiedź.
- Ksiądz dzieli się z nimi opłatkiem. Co ten gest dla nich znaczy?
- Znaczy bardzo dużo. Oni wyobrażają sobie, że tym opłatkiem dzieli się z nimi rodzina. Nieraz widzę ich łzy. Są takie chwile, gdy zasłona opada i ujawniają się normalne ludzkie uczucia.

Czerwony czysty barszcz, ryba po grecku, sałatka jarzynowa, a na deser owoce. Tak będzie wyglądała świąteczna kolacja w celach. W wigilijny wieczór wychowawcy wyjątkowo pozwalają swoim podopiecznym swobodnie się przemieszczać między celami. Mogą zjeść kolację w towarzystwie, w którym czują się najlepiej, niekoniecznie ze swoimi współlokatorami.
- Jest tylko jedna zasada, nikt nie może zostać sam w celi - podkreśla młodszy chorąży Zdzisław Wierzbicki, wychowawca.
- Staramy się stworzyć świąteczną atmosferę, by nasi skazani poczuli się lepiej - dodaje kpt. Jan Święty, kierownik działu penitencjarnego ZK w Nysie, przeznaczonego dla młodocianych oraz dorosłych skazanych po raz pierwszy. - Na kilka dni przed świętami zaczynamy z kapelanem i wychowawcami odwiedzać ich w celach, by podzielić się opłatkiem, złożyć życzenia. Nieraz widzę duże wzruszenie, łzy w oczach.

Czego życzy się skazanym? - Ja zawsze mówię tak: nie życzę wam wesołych świąt, bo jakie to mogą być wesołe święta w zakładzie karnym. Życzę świąt zdrowych i spokojnych, wzajemnego poszanowania dla siebie, mniej konfliktów i szybkiego wyjścia na wolność. Nie wiem tylko, czy społeczeństwu te ostatnie życzenia się spodobają - zastanawia się kpt. Jan Święty.
On, patrząc na więźnia, nie widzi przed sobą człowieka skazanego za brutalny, szeroko opisywany przez media napad, gwałt czy usiłowanie zabójstwa. Nie czyta nigdy pierwszej części akt, nie zna aktu oskarżenia ani uzasadnienia wyroku. Jemu wystarczy, że jest to człowiek skazany z paragrafu takiego a takiego, na tyle a tyle lat.
- Nie chcę, choćby podświadomie, uprzedzić się do skazanego - podkreśla kierownik działu penitencjarnego.
Dlatego też, idąc do więźniów z życzeniami świątecznymi, nie omija cel grypsujących.
- Członkom podkultury więziennej, wyznającym inne normy niż wszyscy, składam życzenia, ale z dystansem - mówi Jan Święty. - Nie wyciągam opłatka, nie wysuwam dłoni w ich kierunku, bo nie mam pewności, jak oni się zachowają. Nie chcę niepotrzebnego upokarzającego zdarzenia.
Kpt. Jan Święty przez trzynaście lat pracował jako wychowawca. Wydaje mu się, że dobrze rozumie więźniów.
- To nie jest tak, że w zakładzie karnym przebywają wyłącznie ludzie zepsuci, nieczuli. Więźniowie mają zwykłe ludzkie odruchy, uczucia żalu, tęsknoty - podkreśla kapitan. - Przy właściwym działaniu z naszej strony wyzwalają się w nich potrzeby estetyczne, potrzeby zrobienia czegoś dobrego.

W Wigilię wychowawcy, nawet jak nie mają dyżuru, starają się być ze swoimi podopiecznymi. Wpaść na dwie godziny, złożyć życzenia, porozmawiać.
- Nie wiem, jakie jest ich odczucie, czy cenią sobie moją obecność w tym dniu. Wiem tylko, że święta są dla nich trudnym okresem, a ja muszę im pomóc go przetrwać - mówi Jan, wychowawca.
Tego dnia każdy skazany może liczyć na papierosy. To dla nich najpiękniejszy prezent.
- Papieros, kawa i karta telefoniczna to w więzieniu trzy najbardziej pożądane produkty - dodaje wychowawca Zdzisław Wierzbicki.
Prezenty świąteczne przynoszą do więzienia rodziny, na ogół kochający rodzice młodocianych przestępców. Wielu z nich przyjeżdża z daleka, stoi na mrozie przed bramą więzienną w kolejce oczekujących na widzenie, potem cierpliwie czeka, aż strażnik prześwietli przyniesioną przez nich torbę. Po spotkaniu w sali widzeń obdarowani synowie wracają do swoich cel.
Mijany na korytarzu młody chłopak, drobnej postury, z uśmiechem od ucha do ucha, dźwiga wypchaną kolorową reklamówkę. Wystaje z niej paczka "delicji".
- Widziałem się z rodzicami, którzy przyjechali do mnie aż z Zielonogórskiego, dostałem paczkę na święta, to jestem zadowolony - mówi.
Święta w kiciu to nie tylko lepsza niż zwykle kolacja. To także uroczysta pasterka, którą odprawi ks. kapelan Lotar Rostek. To przedświąteczne spotkanie z przygotowanym przez skazanych programem artystycznym. Będzie śpiew przy wtórze gitar, będzie kolędowanie. To także napięty program dwóch świątecznych dni, który upłynie na sportowych zmaganiach. Zaplanowano m.in. turniej tenisa stołowego, turniej gier komputerowych, turniej szachowy o puchar burmistrza Nysy.
Wprawdzie nikomu nie uda się tych dni przespać, ale może uda się nie przeżywać.
- Robimy wszystko, żeby skazani mieli jak najmniej czasu na myślenie o świętach, aby nie czuli się samotni - podsumowuje kpt. Jan Święty. - Jeśli ktoś mimo wszystko nie będzie umiał dać sobie rady, to w pierwszym dniu świąt będzie na niego czekać pani psycholog, z którą może porozmawiać o swoich problemach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska