Wilczyński: - Nie jestem rzecznikiem mniejszości niemieckiej

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Wilczyński: - Nie chciałbym dzielić ofiar na lepsze i gorsze. Ani sprawdzać, czy na którymś pomniku nie ma aby nazwiska esesmana. Nie chcę lustrować umarłych.
Wilczyński: - Nie chciałbym dzielić ofiar na lepsze i gorsze. Ani sprawdzać, czy na którymś pomniku nie ma aby nazwiska esesmana. Nie chcę lustrować umarłych. fot. Sławomir Mielnik
Ryszard Wilczyński, wojewoda opolski: - Zostawmy przeszłość. Nie majstrujmy już przy tych budowlach i nie wzbudzajmy nowej wojny pomnikowej.

- Kiedy podczas wczorajszej konferencji naukowej o pomnikach z czasów wojny Bernard Gaida z mniejszości niemieckiej mówił o odniemczaniu Śląska i krzywdach, które spotkały po wojnie Ślązaków, profesor Nicieja przerwał mu i przypomniał, co w Polsce robili "dobrzy Niemcy". Pan też był oburzony stanowiskiem mniejszości?
- W słowach Bernarda Gaidy zobaczyłem uzasadniony punkt widzenia, ale punkt widzenia Niemca. On nawet nie tyle mówił o krzywdach, ile o procesie odniemczania Opolszczyzny, który po wojnie rzeczywiście miał miejsce. Natomiast nie mogę się zgodzić na wynikającą stąd konsekwencję, że skoro proces odniemczania zaistniał, to teraz upamiętnienia ofiar wojny mają się stać formą restytucji niemieckiej tożsamości. Bo to by nas prowadziło do kolejnych konfliktów. Takiego myślenia nie akceptuję, podobnie jak większość mieszkańców regionu.
- Dlaczego?
- Bo to nie jest twórcza perspektywa. Nie można z jednej strony powoływać się na wielokulturowość tej ziemi, a z drugiej upierać się, że pomniki stawiane na Śląsku Opolskim to są niemieckie i tylko niemieckie upamiętnienia. Przecież nie wszyscy mieszkańcy Opolszczyzny, którzy ginęli w czasie obu wojen, byli Niemcami. Tak samo jak dziś obok siebie mieszkali i Niemcy, Polacy i Ślązacy i wszyscy ginęli. Kiedy potomkowie polskich Ślązaków przyjeżdżają z Teksasu do Rozmierzy, to odwiedzają ziomków, którzy należą do mniejszości i to jest świetny argument za trwającą tu przez wieki wielokulturowością. A znacznie bardziej niż słowa Bernarda Gaidy zbulwersowała mnie wypowiedź pana Krolla.

- Były lider mniejszości powiedział, że Wehrmacht nie był organizacją zbrodniczą, bo nie został za taką uznany na procesie w Norymberdze. Powołał się też na przykład swojego ojca, który był żołnierzem Wehrmachtu, a zbrodniarzem nie był.
- Z pewnością nie był. Ale nie zmienia to faktu, że Wehrmacht to jest formacja, która wzięła udział w gigantycznym projekcie Hitlera. Polegał on na próbie podbicia całej Europy i wymazania z jej mapy wielu państw i narodów. Oczywiście, nie oznacza to, że każdy żołnierz Wehrmachtu tym samym był zbrodniarzem. Ale nie wolno nam zapominać także o tym, że w wielu okolicznościach Wehrmacht dopuszczał się zbrodni. To zostało opisane przez historyków. Były na ten temat wystawy, także w Niemczech.
- Czy na Opolszczyźnie jest obecnie miejsce na stawianie nowych pomników ofiar wojny?
- Wolałbym nazywać je upamiętnieniami niż pomnikami. Oczywiście, że mogą je stawiać lokalne społeczności, parafie, sołectwa, także koła mniejszości niemieckiej, bo mają prawo upamiętniać swoich zmarłych krewnych. Pan Gaida słusznie mówił, że te upamiętnienia zastępują mieszkańcom Opolszczyzny groby bliskich. Ale na pewno nie może na nich być żadnego wystroju militarnego.
- A konkretnie czego?
- Symboli używanych przez żołnierzy III Rzeszy, czyli krzyży żelaznych, liści dębu itp. Jeżeli te pomniki mają być szanowane i przez mniejszość, i przez większość, to muszą być całkowicie wolne od takich akcentów. Nie wolno niczego przemycać, bo taki fałsz - obojętnie czy w projekcie, czy na gotowym upamiętnieniu - od razu kłuje w oczy. A upamiętnienia nie mogą nikogo drażnić ani dzielić naszych społeczności. Chciałbym, by - jak pomniki stawiane po pierwszej wojnie światowej - były przede wszystkim przestrogą i miały wymowę pacyfistyczną.
- Ale na razie na wielu pomnikach postawionych w latach 90. nadal widnieją krzyże żelazne. Niedawno próbowano ten symbol umieścić na nowym pomniku w Urbanowicach. Tu i ówdzie na tzw. pomnikach niemieckich pojawia się zwrot "nasi bohaterowie". Czym pan to tłumaczy?
- Tak do końca nie wiem, bo nie siedzę w niemieckiej duszy. Ale wydaje mi się, że te symbole nie są formą gloryfikacji faszyzmu. Stawiający pomniki prawdopodobnie chcą przypomnieć, że ich zmarli najpierw poszli do wojska, chodzili w mundurze i często pięknie w nim wyglądali. A potem zginęli. Utrwalenie tego, że ich zabity ojciec i brat był żołnierzem, jest nie do końca świadomą formą jego nobilitacji. Nie towarzyszy jej, niestety, pamięć, że ten żołnierz został użyty do niecnych celów.
- Będzie pan te krzyże żelazne usuwał?
- Nie. Zostawmy przeszłość. Nie majstrujmy już przy tych budowlach i nie wzbudzajmy nowej wojny pomnikowej. Ale na pewno nie będzie zgody na taką symbolikę na jakimkolwiek nowym pomniku.
- A co ze słowem "polegli"? Wielu ludzi nie rozumie, że nie wolno tak nazywać ofiar wojny. Przecież oni nie umarli na świnkę - mówią.
- Pewnie, że nie. Ale w języku polskim słowo "polegli" łączy się w związek frazeologiczny ze zwrotem "na polu chwały". A upamiętnienia nie mogą i nie powinny czcić żołnierzy, tylko ojców, dziadków i braci obecnych mieszkańców Opolszczyzny. Zatem lepsze jest słowo "zginęli"- bo też nie wszyscy upamiętnieni na pomnikach polegli z bronią w ręku, wielu zwyczajnie bestialsko zamordowała Armia Czerwona. Często na pomnikach używa się też słowa "ofiary", bo ci zabici w szerokim sensie ofiarami wojny są, nawet jeśli należą do społeczności sprawców. Ale nie chciałbym dzielić ofiar na lepsze i gorsze. Ani sprawdzać, czy na którymś pomniku nie ma aby nazwiska esesmana. Nie chcę lustrować umarłych.
- Liderzy mniejszości nie mogli się pana na wczorajszej konferencji nachwalić za otwartą postawę uwzględniającą także wrażliwość Niemców. Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa ma zupełnie inne stanowisko: żadnego upamiętniania w Polsce niemieckich żołnierzy. Jak pan to pogodzi?
- Dla mnie sekretarz ROPWiM, pan Przewoźnik, nie jest przeciwnikiem. A ja nie jestem rzecznikiem mniejszości, choć staram się stworzyć przyjazną atmosferę do rozwiązania problemu upamiętnień. Moje stanowisko jest w Warszawie znane, referowałem je w obecności wicepremiera. Powtarzam: lokalne społeczności mają prawo upamiętniać swoich zmarłych. Kiedy na upamiętnieniach nie będzie militarnego sztafażu, uchwały rad gmin w tej sprawie będą przez nas akceptowane.
- A co z wymaganą dotychczas opinią Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa?
- Jest ona tylko niewiążącą opinią. Jeśli nawet będzie ona orzekać, że jakieś upamiętnienie jest niewłaściwe, to i tak może być zaskarżana do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. A ten prawdopodobnie uzna, że opinia jest sprzeczna z prawem. Rezygnując z tej procedury, bronię autorytetu państwa.**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska