Wiózł w busie narkotyki. Dlaczego sąd go uniewinnił?

Archiwum
Według Sądu Rejonowego w Opolu poszlaki były za słabe, by skazać oskarżonego.
Według Sądu Rejonowego w Opolu poszlaki były za słabe, by skazać oskarżonego. Archiwum
Proces Marka R. ps. Boruta opierał się na poszlakach, a te według Sądu Rejonowego w Opolu były za słabe, by skazać oskarżonego.

Policja nie znalazła odcisków palców oskarżonego ani materiału genetycznego na worku z narkotykami, a do samochodu, w którym jechał miało tego dnia dostęp wiele osób. Wyrok nie jest prawomocny. Prokuratura nie wyklucza apelacji.

Marek R. ps. Boruta jest bardzo dobrze znany opolskiemu wymiarowi sprawiedliwości. Odpowiadał już za udział w zorganizowanej grupie przestępczej, za przestępstwa narkotykowe, był też jednym z “bohaterów" afery ratuszowej. W zamian za łapówki dostał mieszkanie od byłego prezydenta miasta, Piotra S.

Tym razem prokuratura oskarżyła go o posiadanie narkotyków.

Od czerwca 2011 roku Marek R. był kierowcą w jednej z opolskich firm wożących ludzi busami do Niemiec i Holandii. Jak wynika z akt sprawy 13 lipca ubiegłego roku jechał służbowym oplem vivaro ulicą Budowlanych w Opolu. Nie miał zapiętych pasów i za to zatrzymała go policja. Funkcjonariusze sprawdzili go w systemie. Okazało się, że był już karany.

Mundurowi przeszukali więc busa. W schowku pod podłogą znaleźli worek z amfetaminą. Marek R. powiedział, że narkotyki podrzucił mu Marcin M., dyspozytor firmy przewozowej, w której wówczas pracował. Kiedy? Gdy samochód był w warsztacie. W dniu zatrzymania montowany był bowiem w busie system GPS. Opel przeszedł w tym dniu również przegląd.

Marek R. był skonfliktowany z dyspozytorem. Obaj często się kłócili. To od dyspozytora zależało bowiem, czy Marek R. dostanie kurs i kiedy. Nie zawsze potrafili się dogadać w tej sprawie.

- On potrafił w tygodniu i cztery razy jechać do Holandii, bałem się o życie pasażerów - mówił prokuratorowi dyspozytor. - Kiedy nie chciałem dawać mu kolejnych kursów groził, że mnie zabije i spali.

Po jednej z kłótni z oskarżonym ktoś spalił dwa samochody marki audi należące do dyspozytora i jego żony. Marcin M. został objęty ochroną. Kiedy zeznawał w sądzie, przychodził w asyście zamaskowanych i uzbrojonych po zęby policjantów. Ktoś spalił również autobus należący do firmy przewozowej, w której obaj pracowali, a także ostrzelał z wiatrówki salon kosmetyczny należący do żony dyspozytora. W tych sprawach toczy się osobne postępowanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska