Witold Potwora: Rząd dobierze nam się do kieszeni

fot. Krzysztof Świderski
dr Witold Potwora
dr Witold Potwora fot. Krzysztof Świderski
- Brak reformy finansów Państwa spustoszy portfele Polaków - mówi dr Witold Potwora, ekonomista, prorektor Wyższej Szkoły Zarządzania i Administracji w Opolu.

Odkąd rząd ogłosił, że przyszłoroczny deficyt budżetowy sięgnie niewyobrażalnej dla przeciętnego zjadacza chleba kwoty 52 miliardów zł, wśród polityków i ekonomistów wybuchła burza. Co tak naprawdę ten deficyt oznacza dla zwykłego Kowalskiego?
- W krótkim okresie nic, w dłuższym - niestety, niewiele dobrego. Deficyt to dług, jaki państwo będzie musiało zaciągnąć, żeby starczyło mu pieniędzy na wszystkie niezbędne wydatki. A każdy dług ma to do siebie, że kiedyś trzeba go spłacić. Osoby lub instytucje, które kupią państwowe obligacje, pożyczając rządowi pieniądze, chcą na tym zarobić i trzeba ich będzie spłacić. A to w perspektywie oznacza dla każdego z nas, że mocno maleje szansa na przyjazne obywatelom reformy fiskalne, gdyż podatki nie będą niższe, a wręcz przeciwnie.

- Krótko mówiąc, państwo zabierze z naszych kieszeni jeszcze więcej niż dziś?
- Trzeba się liczyć z tym, że wzrośnie m.in. VAT i akcyza, a to oznacza, że za większość artykułów i usług zapłacimy więcej, także zatankowanie samochodu czy zakup obłożonych akcyzą używek typu papierosy czy alkohol będzie większym wydatkiem niż teraz. Trudno więc tryskać optymizmem, mając świadomość, że nawet jeśli pokonamy kryzys i nasze płace ponownie zaczną rosnąć, faktycznie pieniędzy w portfelach możemy mieć mniej.

- Kiedy należy się liczyć z podniesieniem podatków?
- Nie ulega dla mnie wątpliwości, że będzie to nieuchronne w perspektywie roku, do dwóch lat. Poza wyższymi podatkami pośrednimi (płaconymi w cenie towarów i usług - red.) należy się też liczyć z powrotem do trzech czy czterech progów skali podatku dochodowego, czyli zwiększeniem obciążeń najlepiej zarabiających.

- Czarno to wygląda...
- Na szczęście jest też iskierka nadziei. Po weekendowej burzy w poniedziałek okazało się, że rynki finansowe ze spokojem przyjęły deficytowe zapowiedzi rządu. Powody są dwa. Pierwszy - że założenia budżetowe na rok 2010 są po prostu realistyczne. I drugi - że tak duży deficyt jest wstępem do prawdziwej reformy finansów państwa, która mogłaby uchronić nasze portfele przed podatkowym spustoszeniem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska