Władcy wieży, czyli cień Kopernika

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Nigdy nie kupiliśmy wieży. Nie możemy przejąć cudzej własności – mówią rodziny Woźniaków i Slańdów.
Nigdy nie kupiliśmy wieży. Nie możemy przejąć cudzej własności – mówią rodziny Woźniaków i Slańdów. Krzysztof Strauchmann
Kiedy zacznie się walić 30-metrowy, zabytkowy kolos, Andrzej Woźniak nie ma szans na ucieczkę. Jest inwalidą. Z dwiema kulami nie zdąży wybiec ze swojego podwórka. Zasypią go cegły i kamienie.

Podwórko jest małe, w sumie 7 arów. Ulica, parkan, z prawej wejście do domu. Z lewej wieża. Spięta stalowymi klamrami, spękana.

Dyndają na niej resztki siatki, rozwieszonej przed laty przez alpinistów, żeby odpadający tynk nie leciał ludziom na głowy. 30 metrów w górę kamiennego i ceglanego muru wisi nad domem Andrzeja Woźniaka i Jadwigi Slańdy z Głogówka niczym miecz Damoklesa.
- To ewidentnie unikalny zabytek na skalę nie tylko naszego regionu - ocenia Iwona Solisz, wojewódzki konserwator zabytków w Opolu.

W 1575 roku kazał ją zbudować Jerzy II Oppersdorff, właściciel miejscowego zamku. Jak na tamte czasy była osiągnięciem techniki. Miasteczko leży na wzgórzu nad rzeką Osobłogą.

Rynek jest jakieś 30 metrów powyżej lustra wody w rzece. W miejskiej studni na rynku zaczęło więc brakować wody. Dziedzic z zamku zbudował 30-metrową wieżę przy stromej skarpie. Odnoga młynówki przechodziła pod wieżą i napędzała koło wodne, znajdujące się w jej środku.

Koło zaś napędzało system czerpadeł, zaczepionych na długim łańcuchu, wynoszących wodę aż do zbiornika na szczycie. Od zbiornika biegły w dół dębowe rury aż do studni na środku miasta. Dzięki systemowi naczyń połączonych dopóki była woda w zbiorniku, dopóty mieszczanom nie zabrakło wody.

W 1903 roku miejskie władze wybudowały nowoczesną wieżę ciśnień. Stara wieża wodna poszła w odstawkę.

W 1910 roku kilka metrów obok wybudowano dom mieszkalny na Młyńskiej 9. W 1946 roku Skarb Państwa przejął na własność działkę i dom, jako poniemiecki majątek opuszczony.

W dwóch mieszkaniach zakwaterowano przybyszy z centralnej Polski. 13 maja 1964 roku Wojewódzki Konserwator Zabytków w Opolu wpisał wieżę wodną w Głogówku do rejestru zabytków. 19 lutego 1974 roku Skarb Państwa sprzedał lokatorom dwa mieszkania w budynku nr 9, na wyłączną własność.

Jako współwłasność dwóch rodzin sprzedano też sąsiednie budynki gospodarcze. Sama działka gruntowa pozostała własnością Skarbu Państwa. Nabywcy mieszkań uzyskali do niej prawo wieczystego użytkowania.
Kiedy w 1990 roku powstały samorządy, wojewoda przekazał własność działki z wieżą i domem gminie Głogówek.

W 1999 roku właściciele mieszkań napisali do burmistrza Głogówka prośbę o przekształcenie prawa wieczystego użytkowania w prawo własności. Takich spraw na Opolszczyźnie prowadzono wtedy tysiące, standardowo. Ludzie masowo wpłacali niewielkie kwoty, żeby dostać na własność ziemię, na której mieszkali. Rodziny Woźniaków i Slańdów też tak postąpiły. 31 grudnia 1999 roku burmistrz Głogówka przyznał im własność działki numer 157.

Czyja ziemia, tego wieża

Andrzej i Krystyna Woźniakowie kupili mieszkanie, udział w budynku, obiektach gospodarczych i gruncie w 1988 roku, od poprzedniego właściciela. Jadwiga Slańda z mężem swój lokal nabyli w 1990.

- Nigdy nie było mowy, że kupujemy też kamienną wieżę, ani w akcie notarialnym, ani w rozmowach ze sprzedawcami u notariusza. Uważaliśmy i ciągle uważamy, że to miasto Głogówek jest jej właścicielem - opowiadają zgodnie sąsiedzi kłopotliwego zabytku. - Wieża nie była i nie jest zamknięta. Nigdy nie mieliśmy do niej kluczy.

Wątpliwości prawnych nie miał też poprzedni burmistrz Głogówka. Były wiceburmistrz Józef Skiba wspomina, że za jego kadencji miasto zleciło firmie alpinistycznej przeprowadzenie podstawowych prac remontowych. To wtedy zabezpieczono i sklejono najbardziej chybotliwe fragmenty starych murów, a całą wieżę osłonięto plastikowymi siatkami, spięto nowymi ankrami. Za prace zapłaciła gmina.

- W tamtych latach urząd dbał o wieżę - opowiadają Jadwiga Slańda i Andrzej Woźniak. - Gdzieś w latach 1999- 2000 pracownia konserwacji zabytków we Wrocławiu przygotowała projekt remontu, opiewający na jakieś 2 miliony złotych. Pracownik urzędu mówił nam, że jak Polska wejdzie do Unii Europejskiej, to miasto postara się o unijne dofinansowanie i wtedy wszystkie prace będą przeprowadzone.

Po wichurach zimowych w 2008 roku kilkunastu mieszkańców ul. Młyńskiej napisało petycję do posła Krupy z Głubczyc, skarżąc się na bezczynność władz Głogówka. Powołali się na pogarszający się stan techniczny zabytkowej budowli i zagrożenie, jakie stwarza dla całej okolicy. - Chcemy żyć bezpiecznie, w normalnych warunkach, a nie w ciągłym strachu. I właśnie wtedy burmistrz Głogówka wyrzekł się zabytku.

- Właścicielami wieży wodnej są w odpowiednich częściach ułamkowych Krystyna Woźniak oraz Jadwiga Slańda - stwiedziła we wrześniu 2009 wiceburmistrz Barbara Wróbel. Urząd gminy zlecił opinię prawną, z której wynika, że wszystkie budowle na gruncie należą do właściciela gruntu. A w tym przypadku działka gruntowa należy wyłącznie do rodzin Woźniaków i Slańdów. Gmina nie ma tam nawet ułamka współwłasności.

Ktoś w urzędzie popełnił błąd. Najpierw w 1974 roku, kiedy pierwszy raz Skarb Państwa sprzedawał prywatnym osobom wieczyste użytkowanie gruntu. Nie wydzielono z niego osobnej działki pod wieżą wodną. Nie wpisano też Skarbu Państwa jako współwłaściciela terenu. W 1999 roku, gdy przekształcano wieczyste użytkowanie w prawo własności, nikt tego błędu nie wyłapał i nie poprawił.

Sprawa nie jest jednak tak jednoznaczna prawnie. Starostwo Powiatowe w Prudniku w 2009 roku przygotowało swoją opinię w tej sprawie, stwierdzając, że Skarb Państwa nigdy nie sprzedał wieży wodnej, tak więc żadne osoby fizyczne jej nie nabyły. Budowle znajdujące się na działce przekazywanej w wieczyste użytkowanie powinny być ujęte w akcie notarialnym, żeby zmieniały właściciela. Wydział geodezji starostwa jest więc zdania, że właścicielem wieży jest gmina Głogówek.

- Sytuacja jest dziwna, ale ja ją zastałem i nie wiem, jak do tego doszło - komentuje Andrzej Kałamarz, burmistrz Głogówka. - Kilka lat temu spotkałem się z właścicielami działki. Powiedziałem im, że jestem gotowy przejąć zabytek, chcę go remontować, ale jako gmina muszę być właścicielem choć części nieruchomości, żeby mieć dostęp do obiektu. Muszę dysponować możliwością dojazdu na przykład ciężarówką czy koparką. Niestety, właściciele nie wyrazili zgody na takie rozwiązanie, bo mieli tam jakieś swoje magazynki czy szopki. Ja na odkupienie tego terenu przez gminę się nie zgadzam.

- Jak się mam zrzec czegoś, co uczciwie kupiłem - dziwi się Andrzej Woźniak. - Zawsze udostępnialiśmy teren pracownikom gminy i dalej jesteśmy gotowi wpuścić nieodpłatnie ekipy remontowe na nasz teren. Mogą nawet na czas remontu zburzyć nasze pomieszczenia gospodarcze, ale niech nam potem je odbudują i zwrócą w poprzednim stanie.

Burmistrz chciałby uzyskać przy okazji dostęp do wieży dla turystów, tymczasem według właścicieli działki jej wykorzystanie jako widokowej atrakcji turystycznej jest niemożliwe. Trzeba by najpierw przebudować dach budowli, a to jest w ich opinii technicznie niewykonalne.

- To nigdy nie było nasze. Przecież nie możemy tak po prostu przejąć cudzej rzeczy - dziwi się Jadwiga Slańda. - Dlaczego burmistrz nie może być najpierw człowiekiem, a potem urzędnikiem i nie chce nam po prostu pomóc z remontem.

- Nasze dwie rodziny nie są w stanie przeprowadzić remontu takiego cennego zabytku, na który potrzeba setek tysięcy złotych - dodaje Andrzej Woźniak. - Zresztą nawet gdybym go wyremontował, to w gminie powiedzą za chwilę, że to ich obiekt i jeszcze mnie ukarzą za remont bez ich zgody.

- Długo zwlekaliśmy z tą sprawą, bo liczyliśmy, że strony sporu się dogadają, ale chyba będziemy musieli interweniować - przyznaje Iwona Solisz, wojewódzki konserwator zabytków. - Stan techniczny obiektu pogarsza się i zaczyna być alarmowy. Wieża wymaga interwencji. Jeśli wydamy w tej sprawie jakiś nakaz przeprowadzenia prac zabezpieczeniowych, to będzie on skierowany do właściciela. A właścicielem obiektu jest właściciel działki, na której się znajduje. Jestem jednak zdania, że prywatnych osób nie będzie stać na wyremontowanie i zagospodarowanie takiego obiektu. W tym przypadku najlepszym rozwiązaniem jest własność gminy, która ma większe możliwości uzyskania dofinansowania remontu w ministerstwie kultury albo w innych źródłach. To po prostu nie powinien być obiekt prywatny. Najlepszym rozwiązaniem byłaby ugoda między stronami.

Wieża wodna z Głogówka nie jest jedynym przypadkiem średniowiecznego zabytku sprywatyzowanego przez nieuwagę czy przypadek. W Kluczborku wraz z kamienicą w ręce jej lokatorów trafił fragment miejskiego muru. Słynna piramida w Rożnowie niespodziewanie znalazła się na gruncie parafii, choć była na terenie gminy.

Nowi właściciele czy współwłaściciele mają pełne prawa do obiektu. Mogą na przykład zablokować jego remont. Z drugiej strony powinni współfinansować wykonanie jakichkolwiek prac. I to jest bardzo zła wróżba dla tych zabytków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska