Władza sama się wyżywi

Michał Lewandowski
Prawie 70 tysięcy złotych wypłacili sobie burmistrzowie Nysy za okres, kiedy byli odwołani, mimo że każdy z nich pracował w tym czasie w innych instytucjach.

Kwota ta została podzielona pomiędzy byłego burmistrza Janusza Sanockiego (Liga Nyska) oraz jego zastępców Zbigniewa Ślęka (SKL) i Zbigniewa Szlempy (UW).
Aby wyjaśnić całą sprawę, trzeba cofnąć się do maja tego roku, kiedy owi panowie z powodu nieuzyskania absolutorium zostali odwołani przez Radę Miejską. Ich miejsce zajęli Ryszard Rogowski (AWS), Stanisław Arczyński (SLD) i Eugeniusz Oszytko (PSL).

Pechem radnych było jednak to, że popełniono błąd formalny, nie odczytując wszystkich dokumentów. Próbowano to naprawić, powtarzając procedurę, lecz ówczesny wojewoda Adam Pęzioł, który nie ukrywał swojej sympatii do Sanockiego, część uchwał uchylił, resztę zaskarżył do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Później oficjalnie wypowiadał się, że w Nysie nie ma zarządu, a gminą powinni rządzić sekretarz i skarbnik, co było trudne choćby z tego powodu, że radni upoważnili do podpisywania dokumentów finansowych wyłącznie burmistrza i wiceburmistrza. W efekcie jednak przez kilka miesięcy w Nysie legalne do momentu sądowego wyroku władze nie mogły skutecznie rządzić, bo na przykład banki odmawiały im kredytów, czekając na wyjaśnienie sprawy.
18 września wrocławski NSA przyznał rację wojewodzie i wszystkie uchwały podjęte w sprawie odwołania Sanockiego stały się nieważne. Janusz Sanocki wrócił triumfalnie do władzy, choć nie na długo. Mniej więcej po miesiącu radni odwołali go ponownie, tym razem już bez żadnych uchybień.

- Wcześniej bezprawnie wypłacono z budżetu gminy 69.492 złotych tytułem wyrównania wynagrodzenia dla Sanockiego, Szlempy i Ślęka za okres od 24 maja do 19 września - twierdzi główny rewident urzędu, Zbigniew Wawrzkiewicz. - Decyzję tę podjęli 5 października członkowie zarządu: Janusz Sanocki, Zbigniew Szlempo, Zbigniew Ślęk, Wiesław Michoń, Kazimierz Kochanowski i Zygmunt Zalewski. Przeciwko nim oraz skarbnikowi gminy Stanisławowi Bednarczykowi przygotowuję zawiadomienie o naruszeniu dyscypliny finansów publicznych.
Wspomniani członkowie zarządu przy podejmowaniu swojej decyzji posiłkowali się opinią ówczesnego radcy prawnego urzędu, Hanny S. Wyszła ona z założenia, że na skutek wyroku NSA stwierdzającego nieważność uchwały o odwołaniu zarządu Sanockiego "anulowane zostały automatycznie wręczone członkom tego zarządu świadectwa pracy, albowiem stosunek pracy nie wygasł". Innymi słowy byli oni cały czas burmistrzami. Wobec tego pani radca powołała się na art. 81 kodeksu pracy mówiący o tym, że pracownikowi należy się wynagrodzenie, jeżeli przerwa w wykonywaniu pracy leżała po stronie zakładu pracy.

Nie zgadza się z tym Zbigniew Wawrzkiewicz: - Burmistrz jest osobą wybieralną i jeżeli traci mandat, to automatycznie, zgodnie z art. 73 kodeksu pracy, rozwiązywany jest stosunek pracy - tłumaczy. - Bezprawnie odwołanemu wybieralnemu pracownikowi samorządowemu może przysługiwać jedynie ewentualne roszczenie odszkodowawcze.
Hanna S. w jednej ze swych opinii zauważyła coś bardzo podobnego: "Należy stwierdzić, że z całą pewnością nie istnieje w omawianym przypadku możliwość dokonania zapłaty wynagrodzenia, a wszelkie rozważania w tej kwestii muszą uwzględniać, iż zawsze będzie to odszkodowanie, którego podstawą naliczenia będzie należne wynagrodzenie."
Ponieważ jednak w Nysie wszystko musi być ostatnio zagmatwane, w innej opinii pani radca jednak zmienia zdanie: "Stosując w związku z tym reguły obowiązujące w prawie pracy, należy członkom tego zarządu wypłacić wynagrodzenia za okres pracy, ale nie dłużej niż za okres 3 miesięcy."
Nie przeszkodziło to jednak byłym burmistrzom w wypłaceniu sobie za cały okres od 18 maja do 19 września wyrównania wynagrodzenia w wysokości około 72 procent należnych poborów.
- To nie wszystko - zaznacza Zbigniew Wawrzkiewicz. - Janusz Sanocki zainkasował 4.358 złotych, a Zbigniew Ślęk 3.890 złotych tytułem wyrównania za urlop za okres kiedy i tak nie chodzili do pracy!

Najbardziej bulwersuje Wawrzkiewicza jednak stwierdzenie radcy prawnego, że "podjęta uchwała o odwołaniu zarządu miejskiego zapadła wbrew woli odwoływanych członków" ("pokażcie mi kogoś, kto głosuje przeciw sobie!") oraz wywody, iż Sanocki, Ślęk i Szlempo pozostawali w gotowości do świadczenia pracy, od czego art. 81 kodeksu pracy uzależnia wypłatę jakiegokolwiek wyrównania.
- Każdy z tych panów pracował przecież gdzie indziej i trudno mówić, iż był gotowy do pełnienia funkcji jako burmistrz - argumentuje główny rewident. - Janusz Sanocki występował jako dyrektor wydawnictwa oraz dyrektor Nyskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego, a jego artykuły ukazywały się cały czas w "Nowinach Nyskich". Zbigniew Ślęk od 14 maja do 24 czerwca przebywał na zwolnieniu lekarskim, a później pracował w Wojewódzkim Zarządzie Melioracji i Urządzeń Wodnych. Na marginesie, to właśnie on pierwszy 29 września tego roku zwrócił się do pełniącego w tym czasie funkcję burmistrza Janusza Sanockiego o wypłacenie wynagrodzenia za czas gotowości do pracy i pozostawania bez pracy od 23 maja. Najciekawszy jest jednak przypadek Zbigniewa Szlempy...

Wiceburmistrz Zbigniew Szlempo dzień po odwołaniu, czyli 24 maja, dostał angaż w Zespole Szkół Sportowych jako nauczyciel muzyki. Pracę miał podjąć 1 czerwca. Od 22 do 31 maja przebywał na zwolnieniu lekarskim. 1 czerwca Szlempo złożył na ręce dyrektora szkoły pismo z prośbą o bezpłatny urlop do końca miesiąca. Uzasadniał to trudną sytuacją osobistą, która jednak nie przeszkodziła mu tego samego dnia objąć posady kanclerza Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Nysie. Żeby już kompletnie zagmatwać sprawę, dodajmy, iż dzień wcześniej, 31 maja, dyrektor Zespołu Szkół Sportowych wręczył Zbigniewowi Szlempie wypowiedzenie z dniem 31 sierpnia, z jednoczesną wypłatą odszkodowania za lipiec i sierpień z powodu skróconego terminu wypowiedzenia i sześciomiesięczną odprawą.
- Biorąc te fakty pod uwagę, można podejrzewać, że były wiceburmistrz Szlempo wrócił do szkoły tylko po to, by zainkasować osiem pensji, bowiem i tak wiedział już wcześniej, iż będzie pracować jako kanclerz w PWSZ - mówi Zbigniew Wawrzkiewicz. - Zresztą za pobrane z kasy będącego na utrzymaniu gminy Zespołu Szkół Sportowych pieniądze nie przepracował ani jednej godziny.

Po powrocie Sanockiego do władzy Szlempo nie przerwał swojej pracy jako kanclerz PWSZ. Powiedział wówczas "NTO", że wziął w urzędzie miejskim urlop. Według głównego rewidenta, wiceburmistrz przebywał na urlopie 14 dni, a funkcję w urzędzie pełnił ponad miesiąc. Oczywiście nikt nie zarzuca nyskiemu samorządowcowi łamania prawa, bo w Polsce można pracować na kilku etatach. Jednak pozostaje aspekt moralny tej sprawy.
Niedawno Janusz Sanocki z dużym medialnym szumem zapowiadał, że doprowadzi do zwrotu pensji przez pełniących od maja do września funkcję burmistrzów Ryszarda Rogowskiego, Stanisława Arczyńskiego i Eugeniusza Oszytki. Wysłał im nawet odpowiednie pisma, mimo iż opinia prawnika gminnego Hanny S. była jednoznaczna: "Z osobami tymi został nawiązany stosunek pracy na skutek wyboru, a w późniejszym czasie pełniły one obowiązki zarządu jako ostatni zarząd, który złożył rezygnację. Osoby te działały w dobrej wierze i nie istnieje możliwość dochodzenia od nich zwrotu pobranego wynagrodzenia."
Główny rewident urzędu nie wyklucza, że taka możliwość pojawi się wobec Janusza Sanockiego, Zbigniewa Szlempy i Zbigniewa Ślęka.
Zbigniew Szlempo poproszony o swoją opinię w sprawie wypłat, prosił, by zadzwonić do niego później, po czym wyłączył aparat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska