Władze Opola nie wyciągną Odry z kłopotów finansowych

Marcin Sagan
Marcin Sagan
- Czekam z niepokojem na rozwój wydarzeń - mówi najbardziej doświadczony zawodnik Odry Marek Tracz. - Wierzę, że nie dojdzie do najgorszego i zagramy wiosną w I lidze.
- Czekam z niepokojem na rozwój wydarzeń - mówi najbardziej doświadczony zawodnik Odry Marek Tracz. - Wierzę, że nie dojdzie do najgorszego i zagramy wiosną w I lidze.
- Jeśli klub nie sprzeda działki w dzielnicy Zakrzów, to powinien wycofać się z rozgrywek, żeby nie generować kolejnych długów - uważa wiceprezydent Opola Arkadiusz Karbowiak.

Według nieoficjalnych szacunków Odra ma długi przekraczające milion zł, m.in. wobec urzędu skarbowego i ZUS-u, które zostały przejęte "w spadku“ od poprzednich władz klubu. Do tego dochodzą zobowiązania wobec piłkarzy.

Można więc szacować, że Odra jest około 1,5 miliona złotych "pod kreską“. Sytuację miała uratować sprzedaż boiska treningowego, ale mimo podpisania aktu notarialnego, nie udało się sfinalizować transakcji z kontrahentem.

- Jeśli nie zostanie sprzedana działka na Zakrzowie, to wycofanie drużyny z rozgrywek i gra w niższej klasie będzie najrozsądniejszym rozwiązaniem - uważa wiceprezydent Arkadiusz Karbowiak, który odpowiada za sport. - Skoro klubu nie stać na funkcjonowanie w I lidze, to nie ma sensu, żeby pogrążał się jeszcze bardziej i nakręcał spiralę długów. Ostateczna decyzja należy jednak do działaczy.
Stanowisko wiceprezydenta Karbowiaka wywołało oburzenie wśród kibiców.

- Słowa prezydenta pokazują jaki ratusz ma stosunek do klubu - mówi Szymon Janus, szef Stowarzyszenia Sympatyków Odry Opole. - To smutne, że władze miasta przekreślają najbardziej rozpoznawalny w Polsce klub z Opola.
Jednocześnie wiceprezydent Karbowiak podkreśla, że nie widzi możliwości doraźnej pomocy finansowej Odrze ze strony miasta.

- Odra, która jest symbolem Opola wymaga natychmiastowej pomocy miasta - uważa Arkadiusz Szymański, radny opozycyjnego PiS-u. - W trudnej sytuacji w ostatnim czasie było kilka klubów w Polsce. Władze w Kielcach, Płocku, czy Katowicach potrafiły pomóc, a u nas się nie da. Niestety, takie jest podejście władz do sportu. Przykład mieliśmy kilka lat temu, kiedy upadł hokejowy Orlik.
Co prawda Odra na 2009 rok ma dostać z budżetu miejskiego 300 tys. zł brutto z funduszu promocyjnego, ale warunkiem ich otrzymania jest brak długów w ZUS i US. Tyle, że klub może je spłacić tylko sprzedając działkę, a nie udaje mu się to od pół roku. I tak koło się zamyka.

Pomysł wiceprezydenta Opola nie rozwiąże kłopotów Odry. Jeżeli klub nie przystąpi w marcu do rozgrywek, to nie oznacza, że w przyszłym sezonie zagra w II lidze (za karę może być zdegradowana nawet o trzy szczeble), a stanie się tak, jeżeli dogra sezon i spadnie. Wciąż jednak na Odrze będzie ciążył dług. Innym rozwiązaniem może być gra wiosną w miejsce rezerw w "okręgówce“ (szósty poziom rozgrywek w hierarchii). To również nie oznacza, że długi znikną.
Koszty utrzymania drużyny byłyby znacznie niższe, ale trudno byłoby wtedy liczyć na dotacje z urzędu miasta czy marszałkowskiego. Jaką bowiem promocją miasta czy regionu byłaby drużyna VI-ligowa? Zainteresowanie klubem sponsorów z tego samego powodu też łatwiejsze nie będzie, biorąc pod uwagę, że trudno ich przyciągnąć teraz. Przede wszystkim jednak Odra będąc w I lidze może liczyć na pieniądze od nowego sponsora ligi - firmy Orange i za prawa do transmisji telewizyjnych (w 2009 roku może to być 200 tys. zł).

Dlatego jedynym ratunkiem w chwili obecnej (brak zainteresowania władz miasta i sponsorów) jest sprzedaż działki na Zakrzowie, którą wyceniono na 2 miliony złotych. Kilka dni temu zarząd Odry odstąpił jednak od umowy sprzedaży, którą podpisał w grudniu.

- Długo czekaliśmy pełni nadziei, że pieniądze trafią na nasze konto - mówi prezes Odry Andrzej Dusiński. - Uznaliśmy, że miarka się przebrała. Byliśmy zwodzeni, kolejne terminy były niedotrzymywane, a sytuacja finansowa klubu jest fatalna. Nie mogliśmy pozwolić sobie na dłuższe czekanie.
Na podstawie aktu notarialnego sprzedaży podpisanego w grudniu 2008 roku klub będzie się domagał odszkodowania od niedoszłego nabywcy. Nawet jeśli sąd przyzna rację Odrze i pieniądze trafiłyby na klubowe konto, to z pewnością nie stanie się to szybko. Tymczasem potrzebne są one "na wczoraj“. Prezes Dusiński ocenia, że aby wystartować wiosną w I lidze potrzeba ponad 100 tysięcy złotych.
Zarząd Odry rozpisał nowy przetarg, w którym zastrzegł, że kontrahent musi wpłacić 100 tys. zł wadium.

- Mamy potencjalnych trzech nabywców - tłumaczy Dusiński. - Jest więc światełko w tunelu. Od zainteresowania do sprzedaży jednak daleka droga, a czasu nie ma.
- Jestem z każdym dniem coraz bardziej załamany - mówi najbardziej doświadczony w opolskiej ekipie Marek Tracz. - Co mogę zrobić? Czekam z niepokojem na rozwój wydarzeń. Wierzę, że nie dojdzie do najgorszego i zagramy wiosną w I lidze.

Dusiński przyznaje, że rozważa też "czarny“ scenariusz i wycofanie zespołu.
- Taką decyzją możemy jednak sportowo pogrążyć klub na wiele lat - dodaje. - Nie ma bowiem gwarancji, że Odra kiedykolwiek wróci na zaplecze ekstraklasy.
Ostatecznością jest ogłoszenie upadłości. To oznaczałoby koniec klubu założonego w 1945 roku, który 22 sezony grał w ekstraklasie i przez lata był wizytówką regionu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska