Właściciel escape roomu: Dla niektórych ten biznes był łatwym źródłem zarobku. Dlatego doszło do tragedii

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Po dramacie w Koszalinie, gdzie w pożarze pokoju zagadek zginęło pięć nastolatek, zrobiło się głośno na temat bezpieczeństwa takich obiektów. Również Opolanie, którzy odwiedzają escape roomy, częściej pytają o ryzyko, z jakim muszą się liczyć.

- Niektórzy właściciele czy operatorzy escape roomów chcieli małym kosztem stworzyć miejsce do zabawy, nie bacząc na bezpieczeństwo - mówi Przemysław Olczyk z Chaty Zagadek w Opolu. - Pokusa, żeby zaoszczędzić jest spora. Potrzebujemy rekwizytów, na przykład z czasów PRL i na tej podstawie odtwarzamy klimat danego pokoju. To nie są wielkie koszty. Podstawą musi być jednak bezpieczeństwo. Dobra zabawa jest na drugim miejscu.

Zdaniem właściciela opolskiego escape roomu, w Koszalinie zawiodła zdolność logicznego myślenia, która w takim miejscu jak pokój zagadek powinna być przecież szczególnie premiowana.

- Uczestnik musi mieć możliwość, by w każdej chwili wyjść z pokoju. Bez względu na to, czy uda mu się rozwiązać zagadkę, czy nie - mówi Przemysław Olczyk. - Kalkulujemy przecież, że bawiąca się osoba może gorzej się poczuć albo zwyczajnie chcieć skorzystać z toalety. Dlatego przed rozpoczęciem informujemy, jak samodzielnie opuścić pokój.

Po tragedii w Koszalinie wielu Opolan, przed rozpoczęciem zabawy, pyta o to, czy w escape roomie jest bezpiecznie.

Co chcą wiedzieć? Na co zwrócić uwagę, gdy chcemy bawić się bezpiecznie?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska