Właściciel myjni zażądał od klienta ponad 600 złotych!

Redakcja
- Gdybym wiedział, że za mycie samochodu zapłacę ponad 600 złotych, to sam bym go umył - mówi Dariusz Matyja.
- Gdybym wiedział, że za mycie samochodu zapłacę ponad 600 złotych, to sam bym go umył - mówi Dariusz Matyja. Sławomir Mielnik
- Umawialiśmy się na połowę tej kwoty, ale później właściciel uznał, że auto jest na sprzedaż, więc on też chce na tym zarobić- skarży się Opolanin.

Dariusz Matyja z Kotorza Małego kilka lat temu sprowadził z zagranicy białego mercedesa 124. 25-letni dziś samochód stał na podwórku nieużywany, więc w końcu właściciel uznał, że czas go sprzedać. - Auto było mocno zabrudzone, dlatego chciałem doprowadzić je do porządku. Wybrałem firmę Auto-Komplex z Zawady, która oferuje takie usługi - wspomina.

Mężczyzna opowiada, że właścicielem firmy z pracownikiem obejrzeli samochód i ustalili z nim zakres prac (oprócz mycia i woskowania karoserii, zlecił również sprzątanie wnętrza oraz pranie tapicerki ). - Właściciel powiedział, że ostateczna cena będzie zależała od stopnia zabrudzenia kanapy, ale nie będzie wyższa niż 260 złotych i ja się na takie warunki zgodziłem - opowiada i dodaje, że zostawił numer telefonu, na wypadek gdyby coś się zmieniło.

Po 40 minutach pan Dariusz dostał telefon z firmy, w której zostawił auto z prośba, aby jeszcze raz pojawił się na miejscu. - Właściciel pokazał mi próbkę tego, jak samochód będzie wyglądał po czyszczeniu, ale stwierdził, że zadanie wymaga sporo pracy, dlatego usługa będzie kosztowała maksymalnie 330 złotych. Zgodziłem się - wspomina.

Mężczyzna mówi, że przeżył szok, gdy dwa dni później zgłosił się po odbiór samochodu i usłyszała, że ma zapłacić 630 zł, czyli niemal dwa razy tyle, na ile się umówił. - Syn właściciela powiedział, że ta kwota nie podlega negocjacji i albo zapłacę całość, albo on auta nie wyda. Właściciel miał być na miejscu dopiero za dwa dni, ale uznałem, że poczekam i z nim wyjaśnię to nieporozumienie.

Ale i tym razem nic nie wskórał. - Właściciel stwierdził, że ja samochód sprzedam, więc odzyskam pieniądze, a on też chce coś z tego mieć. Dodał jeszcze, że utrzymanie zakładu i opłacenie ZUS-u pracownikom kosztuje. Tylko dlaczego to ja mam dokładać do interesu? - denerwuje się pan Dariusz. - Gdybym wiedział, że usługa będzie mnie kosztowała ponad 600 złotych, to sam bym samochód umył!

Opolanin poprosił o paragon lub rachunek, na którym będzie wyszczególnione za co zapłacił, ale do dzisiaj się go nie doczekał.

O niespodziewaną zmianę ceny zapytaliśmy właściciela Auto-Komplex z Zawady. - Nic takiego nie miało miejsca, to ktoś z konkurencji próbuje mi szargać opinię - stwierdził Antoni Sobczyk. - Czy ten pan ma jakikolwiek dowód, że korzystał z naszych usług? - docieka. Pytamy dlaczego klient nie dostał paragonu ani rachunku, o który prosił, ale w tym momencie właścicielowi wraca pamięć. - Nie dostał, bo ten idiota się nie zgłosił - kwituje Sobczyk i rzuca słuchawką.

Zdaniem rzecznika konsumentów pan Dariusz ma szansę odzyskać pieniądze. - Powinien złożyć reklamację i zażądać zwrotu nienależnie pobranej kwoty, która nie była z nim uzgodniona - sugeruje Małgorzata Płaszczyk-Waligórska. - Właściciel firmy nie miał też prawa zatrzymać samochodu, dopóki klient nie wpłaci narzuconej przez niego kwoty. W ten sposób każdy mógłby wyłudzić pieniądze od klienta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska