Własna firma szansą dla 50-latka

Lina Szejner [email protected]
Józef Fotoryko we własnej firmie wykorzystuje zdobyte umiejętności i doświadczenie. Nie narzeka na brak klientów. (fot. archiwum prywatne)
Józef Fotoryko we własnej firmie wykorzystuje zdobyte umiejętności i doświadczenie. Nie narzeka na brak klientów. (fot. archiwum prywatne)
Dla osób z grupy 50+ założenie własnej firmy jest często jedyną drogą wyjścia z bezrobocia.

Józef Fotoryko z Karłowic nie zdążył zakosztować losu człowieka bezrobotnego, bo jeszcze pracując na etacie w dużym zakładzie w Jelczu, badał, czy znajdzie robotę gdzie indziej.

Zobacz: Skarbimierz. Gabinet odnowy dla zwierząt założyła 19-latka

Wyszło na to, że ze swoimi kwalifikacjami doskonałego spawacza i doświadczeniem będzie czapkował po firmach i przyciśnięty do muru będzie się musiał zgodzić na warunki, jakie dyktuje się ludziom bez wyjścia.

- Doświadczyłem tego w poprzedniej firmie - przyznaje. - Dojeżdżałem codziennie do Jelcza, a zakład refundował mi koszty dojazdu. Z przyczyn ekonomicznych obniżyli mi potem nie tylko zarobki, ale też cofnęli dofinansowanie dojazdów, na co wydawałem miesięcznie 700 zł. Wreszcie wylądowałem na bezrobociu, ale ani na moment nie przestałem wierzyć w siebie. Uważałem, że jako bardzo dobry spawacz znajdę chętnych na swoje usługi. Postanowiłem założyć własną firmę. W opolskim PUP dowiedziałem się, że mam szansę na dotację (18 tys. zł). Gdy ją otrzymałem, od razu kupiłem profesjonalne urządzenie spawalnicze. Przy domu postanowiłem zbudować halę.

Zanim interes zaczął się kręcić, pan Józef przyjmował zlecenia na drobne roboty. Jednym z klientów był dawny znajomy, teraz związany z niemiecką firmą. Ta umieściła w firmie pana Józefa duże zlecenie na spawanie świetlików.

Klientami są też właściciele przyczep aluminiowych i beczek do przewozu betonu i innych produktów. Mimo że firma działa zaledwie kilka miesięcy - pantoflowa reklama zrobiła swoje, a i pan Jan otrzymuje zlecenia z innych krajów. Czy jest zadowolony? Nie. Jest szczęśliwy! Nie wyrabia, więc już pomaga mu syn.

Zobacz: Katarzyna Krause z Opola przecierała szlaki biznesmamom

Alfred Niebrzol spod Opola zaliczył prawie 40 lat na etatach w kilku zakładach. Zawsze zajmował się montażem i serwisowaniem urządzeń chłodniczych i klimatyzacji. Po chorobie wylądował na bezrobociu, a starania o pracę nie dawały rezultatu.

- W Powiatowym Urzędzie Pracy zaproponowano mi dotację na założenie własnej firmy - mówi pan Alfred.

- Za otrzymane w formie dotacji 18 tys. zł kupiłem butle do lutowania i wiele narzędzi, dzięki którym mogę wykonywać zlecenia z chłodnictwa, ale też wykorzystać inne umiejętności. I całe szczęście, bo rynek się zmienił. Znikły małe sklepy i małe rzeźnie - moi stali klienci, u których montowałem lady chłodnicze. Jestem więc gotowy do innych zleceń. Jak człowiek musi, to się przestawi, bo najgorszy jest czas bez pracy - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska