Wnioski po meczu Legia Warszawa - Rangers FC w eliminacjach Ligi Europy
Rangersi przyjechali pograć "w dziadka".
Ktoś powie, że to szanowanie piłki, inny stwierdzi, że zwyczajna gra na czas. W każdym razie zespół z Glasgow nie rzucił się do ataku. Mając w perspektywie mecz u siebie do znudzenia przetrzymywał piłkę. Ta krążyła między defensywnymi zawodnikami Rangers, irytując oglądających. Przyznać trzeba, że robili to niemal bezbłędnie. Kradli czas także przy każdej możliwej okazji. A to odkopnięcie piłki od miejsca, z którego legioniści mieli wznawiać grę, a to próbowali wzbudzić litość u sędziego, by na parę minut zatrzymał grę. Prym w tym wiódł zwłaszcza Alfredo Morelos. Po jednym ze starć padł jak ścięty. Gdy sędzia nie zareagował, a gospodarze zakończyli akcje, wstał jak gdyby nigdy nic i miał pretensje do sędziego oraz jego asystenta za brak reakcji. Po kolejnej przepychance turlał się jak Neymar w swoich najlepszych rolach. O ile takiego zachowania nie pochwalamy, o tyle szanowanie piłki legioniści mogliby podpatrzeć.