Wojciech i Grzegorz są oddziałowymi w szpitalu w Krapkowicach. Nie mają kompleksu lekarza, choć czasem ich z nimi mylą

Mateusz Majnusz
Mateusz Majnusz
- Najczęściej  zadawanym pytaniem przez chorych jest to, jak mają się do nas zwracać - mówi Wojciech i Grzegorz.
- Najczęściej zadawanym pytaniem przez chorych jest to, jak mają się do nas zwracać - mówi Wojciech i Grzegorz. arch. pryw.
Rzadko się zdarza, aby mężczyzna wybrał zawód pielęgniarza. Jeszcze rzadziej dochodzi do sytuacji, w której mężczyzna zostaje oddziałowym w szpitalu. Taki los spotkał Wojciecha i Grzegorza, którzy dziś kierują pracą interny i bloku operacyjnego w Krapkowicach.

Po ukończeniu studiów pielęgniarskich w Opolu 28-letni Wojciech Niezgoda rozpoczął pracę jako ratownik medyczny. Gdy przyszła pandemia koronawirusa, dostał propozycję, aby zostać oddziałowym na powstającym oddziale covidowym.

- O dziwo, wcześniej nie pracowałem na żadnym oddziale szpitalnym. W trakcie mojej półrocznej pracy sprostałem wszystkim zadaniom i zastąpiłem oddziałową interny, od której mogłem zawsze liczyć na wsparcie i dobre rady - mówi Wojciech.

- Pracy jest bardzo dużo. Pode mną jest około 20 pracowników, same kobiety. Staramy się wprowadzać nowoczesne pielęgniarstwo na oddziale, doszkalamy się, wspieramy nawzajem. Aby oddział dobrze funkcjonował, potrzebna jest zgrana ekipa i przyjemność z przychodzenia do pracy. Inaczej człowiek szybko się wypali - wyjaśnia.

Jak tłumaczy, niektórzy pacjenci są w szoku, że mężczyzna nie dość, że został pielęgniarzem, to jeszcze jest oddziałowym, którzy zarządza pracą personelu, ustala i ocenia sposób pracy czy dba o zaopatrzenie oddziału w leki.

- Najczęściej zadawanym pytaniem przez chorych jest to, jak mają się do nas zwracać. Przez wiele lat przyjęła się zasada, że do oddziałowej mówiło się siostro. Ale jak zwrócić się do mężczyzny? Bracie? To byłoby śmieszne. Tłumaczymy takim pacjentom, że do pielęgniarki nie powinno się zwracać „siostro”, tylko „pani pielęgniarko”. Z kolei do nas mówią: panie medyku lub panie pielęgniarzu - dodaje.

Praca na bloku operacyjnym wymaga szczególnego zaangażowania

Od 11 lat życie zawodowe Grzegorza Dzisiewicza związane jest z pracą na blokach operacyjnych. Zaczynał w Szpitalu Wojewódzkim w Opolu. Później na rok wyemigrował zarobkowo do Irlandii. Gdy wrócił, zatrudnił się jako pielęgniarz operacyjny w szpitalu w Krapkowicach. Po dwóch latach otrzymał propozycję zostania koordynatorem całego bloku operacyjnego.

- Jest to bardzo specyficzna działka medycyny, nie podobna do pracy na innych oddziałach. Każdy dzień to planowanie zabiegów, do których trzeba przydzielić odpowiedni zespół operacyjny i zapewnić mu materiały i sprzęt. Trzeba stworzyć takie warunki pracy, aby operacja mogła się udać - podkreśla Grzegorz.

Zwraca także uwagę, że praca na bloku operacyjnym jest pracą zespołową, wymagającą dużego zaangażowania, skupienia nad powierzonym zadaniem i szybkiego podejmowania decyzji.

Przyznaje jednak, że choć widok mężczyzny na stanowisku oddziałowego budzi coraz mniejsze zdziwienie, to nadal pacjenci mylą go z anestezjologiem lub chirurgiem.

- Choć nigdy nie ma zbyt wiele czasu na rozmowę, to zawsze staram się tłumaczyć, jakie jest moje zadanie przy zabiegu i co będę robił. Próbujemy uwrażliwić pacjenta, że operacji nie przeprowadza wyłącznie chirurg, tylko na sali przebywa wiele osób, z których każda ma konkretne zadanie do wykonania. Wtedy pacjent się uspakajają, bo może przewidzieć, jak zabieg dokładnie będzie wyglądał - dodaje.

od 7 lat
Wideo

Jakie są najczęstsze przyczyny biegunki u dorosłych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska