Wojciech Nowicki: Mogę rzucić ponad 80 metrów. W Tokio trzeba będzie to zrobić

PS
Wojciech Nowicki mierzy bardzo wysoko. Zawodnik InPost Athletic Team chce wrócić za rok z Tokio z medalem igrzysk
Wojciech Nowicki mierzy bardzo wysoko. Zawodnik InPost Athletic Team chce wrócić za rok z Tokio z medalem igrzysk PS
– Czuję się na siłach, by rzucić ponad osiemdziesiąt metrów. Uważam, że by zdobyć medal na igrzyskach w Tokio trzeba będzie wskoczyć na wyższą półkę – mówi zawodnik InPost Athetic Team Wojciech Nowicki. Brązowy medalista igrzysk w Rio de Janeiro oraz posiadacz trzech brązowych medali seniorskich mistrzostw świata w rzucie młotem liczy, że za rok w Tokio odbierze kolejny krążek. A już w ten weekend powalczy o mistrzostwo Polski we Włocławku.

To pewnie najdziwniejszy sezon w pańskiej karierze. Stęsknił się pan za startami?Wojciech Nowicki: Brakowało mi celu treningów. Nie mając docelowej imprezy w postaci igrzysk olimpijskich czy mistrzostw Europy, człowiek zaczyna się cieszyć z małych rzeczy, takich jak choćby występ w Chorzowie. Trenuje się po to, by móc się pokazać publiczności z jak najlepszej strony. Chętnie biorę udział w każdym możliwym starcie.
Forma jest chyba dobra, skoro już pierwszy zagraniczny występ udało się zakończyć zwycięstwem.Wynikowo jednak nie było tak, jak oczekiwałem. Jakoś nie mogłem się zebrać na Węgrzech, żeby technicznie dobrze zakręcić młotem. Czeka mnie jeszcze kilka startów i mam nadzieję, że uda się wejść na najwyższe obroty.
Nie ma co ukrywać, że jest rywalizacja między Wojciechem Nowickim, a Pawłem Fajdkiem. I na razie w tym sezonie górą w tej rywalizacji jest pan.Nie patrzę na nas w ten sposób. Staram się robić swoje i wyciągać wnioski, nawet jeśli coś nie wychodzi, żeby na kolejnych startach było lepiej. Na tym się skupiam, nie na personalnych rywalizacjach.
Jest pan w stanie przekroczyć barierę osiemdziesięciu metrów? Fachowcy twierdzą, że myśląc o olimpijskim medalu trzeba myśleć o takim wyniku.Czuję się na siłach, by tego dokonać. Oczywiście, wszystko musi się zgrać w czasie, żeby to wypaliło. Nie wiem, jak reszta stawki trafi z formą, ale zgadzam się z opinią, że w Tokio trzeba będzie wskoczyć na wyższą półkę.
W tym roku szykował pan formę do igrzysk, ale zostały one przełożone. Intensywność treningów spadła z tego powodu?Tak, wiadomo, że nie trenowaliśmy tak, jak wcześniej zakładaliśmy. Bez dużej imprezy po prostu nie było takiej potrzeby. Rok ustawiliśmy w ten sposób, by nie eksploatować zbyt mocno organizmu, ale przy tym zachować rzucanie na przyzwoitym poziomie. Poświęciliśmy czas na eksperymenty techniczne, by w roku olimpijskim nie tracić czasu na próby i eliminowanie błędów. To jedyne plusy zaistniałej sytuacji, bo rzecz jasna, wolałbym, żeby kalendarz startów odbywał się normalnym trybem.
Dużo zmian już widać w rzutach?Przestawiłem się nieco w kole. Zaczynam rzucać bardziej z boku i powoli to wychodzi. Dzięki temu znacznie więcej rzutów mieszczę w kole. W następnym roku przymierzę się do lepszego wprowadzenia młota, żeby i w tym elemencie zachować powtarzalność. Czuję, że troszeczkę tego mi brakuje. Przez rok przygotowań można to spokojnie wypracować. To chyba jedyna zaleta pandemii, że okres prób się wydłuża.
Ile ton na siłowni pan przerzuca?Dokładnie nie liczę tego, ile przerzucam ciężarów w czasie jednostki treningowej, ale jakby to poskładać, to pewnie wyjdzie w granicach albo i ponad dwudziestu ton. Kiedy żona więc każe mi wziąć siatki z zakupami, to nie mam z tym problemu.
A często zdarza się panu wykorzystywać siłę w życiu prywatnym?Gdy żona mówi, że trzeba coś przestawić lub przesunąć, to po prostu biorę się za to. Jeżeli trzeba pomóc wnieść coś sąsiadowi, to również jestem do usług.
Na początku pandemii rodzina pewnie była szczęśliwa, widząc pana w domu przez tak długi czas.Wiadomo, mam żonę i dwie małe córki – sześcioletnią Amelkę i półtoraroczną Izkę, więc wreszcie mogłem więcej pobyć z nimi. W normalnym sezonie ucieka mi dorastanie pociech. Przy drugiej córce już nie ominąłem momentu, gdy zaczęła chodzić. To coś innego, piękniejszego niż oglądanie postępów dzieci na smartfonie podczas zgrupowań.
Dwie córki, czyli Wojciech Nowicki bawi się…Nie, właśnie nie bawimy się lalkami! Moje dziewczynki wolą bawić się traktorami i koparkami. Lubią też klocki, często siadamy razem i je układamy.
Państwo Nowiccy izolują się w pandemii?Podchodzimy spokojnie do całej sytuacji. Nie izolujemy się, ale staramy się unikać zbędnych kontaktów. Żona pracuje w szpitalu, gdzie są bardziej restrykcyjne wymogi, a córki, odkąd zostały otwarte żłobki i przedszkola, wróciły do zajęć z dziećmi. Nie boję się koronawirusa, ale zdaję sobie sprawę, że jeśli się nim zarażę, to narażę się na spore utrudnienia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wojciech Nowicki: Mogę rzucić ponad 80 metrów. W Tokio trzeba będzie to zrobić - Gazeta Pomorska

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska