Wojewoda opolski po oskarżeniach o współpracę Ryszarda Kowalczyka z SB: "Sala, tablica i ulica Braci Kowalczyków nie będą zmienione"

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Adrian Czubak odpowiedział na czwartkowy list Zbigniewa Bereszyńskiego, który napisał, że Ryszard Kowalczyk był tajnym współpracownikiem SB. Broni Kowalczyka i swojej decyzji o nadaniu imienia braci jednej z opolskich ulic i sali w Urzędzie Wojewódzkim.

Pan Bereszyński nie zapytał, co wiem, w tej sprawie, tylko zarzucił mi brak kompetencji, moralności i zdolności decyzji. W takim tonie nie pisał do mnie żaden z moich przełożonych – mówił wojewoda. - Jak ktoś uważa, że wojewoda działa niezgodnie z prawem, to od tego są prokuratura, sądy i agencje rządowe.

- Autor listu poinformował mnie, a poprzez media społeczeństwo o pewnych wydarzeniach związanych z życiem śp. Ryszarda Kowalczyka - dodał. - Tymczasem jestem w posiadaniu decyzji Instytutu Pamięci Narodowej podpisanej przez jego prezesa dra Szarka, w której czytamy jasno o Ryszardzie Kowalczyku: "Zapisy ewidencyjne dotyczące Ryszard Kowalczyka zostały wytworzone bez udziału wnioskodawcy. W zasobach IPN nie odnaleziono dokumentów wytworzonych przez wnioskodawcę lub przy jego udziale w charakterze tajnego informatora. Brak też dokumentów potwierdzających, że Ryszard Kowalczyk był pracownikiem, funkcjonariuszem lub żołnierzem organów bezpieczeństwa".

- Nie rozumiem całego tego zamieszania wiele miesięcy po śmierci Ryszarda Kowalczyka – podkreślił wojewoda. - Tworzenie nad jego grobem kampanii dezinformacyjnej bądź politycznej jest niegodziwe i niemoralne. Jako wojewoda opolski oświadczam publicznie, że dopóki nim jestem, sprawa zmiany nazwy sali w Urzędzie Wojewódzkim jest bezprzedmiotowa. Podobnie jak bezprzedmiotowa jest sprawa zmiany nazwy ulicy Jerzego i Ryszarda Kowalczyków. Dopóki wojewoda nazywa się Adrian Czubak, ta nazwa zmieniona nie będzie.

W konferencji prasowej wzięli też udział działacze antykomunistycznej opozycji Wiesław Ukleja (z zagranicy na zasadzie wideokonferencji) i Bogusław Bardon.

Wiesława Uklei dotyczyła informacja, którą dla SB wytworzył TW „Seep”, a którą w liście przywołał Zbigniew Bereszyński.
- Ta sprawa była znana panu Bereszyńskiemu od samego początku, od 1983 roku, od opuszczenia murów więzienia przez Ryszarda Kowalczyka. On powiedział wtedy, że jest na pasku bezpieki. Groziło mu następne 12 lat więzienia i to, że zakończy życie w Barczewie czy w innym więzieniu peerelowskim – mówił Wiesław Ukleja. - Ryszard Kowalczyk nie widział 10 lat rodziny. Akt podpisania współpracy jest czymś dyskusyjnym. Ale sam pan Bereszyński, który mieni się być naukowcem, każe rozdzielać, czy ktoś podpisał i współpracował, czy podpisał i nie współpracował. A to, co zrobił takiemu symbolowi jak pan Ryszard jest podłe. Zaniemówiłem. Dotarłem do dokumentu, który stanowi główny element ataku na Ryszarda Kowalczyka. On powinien wywoływać uśmiech. Potwierdza to, co mówił sam Ryszard Kowalczyk, że go wzywają i rozmawia, ale on nikomu krzywdy nie robi. Ten dokument świadczy dobitnie, że on mówił bezpiece bzdury. Mówił cokolwiek, żeby w rzeczywistości nie powiedzieć nic.

- Bracia Kowalczykowie byli i będą bohaterami tej ziemi i nikt ich nie zmaże – podkreśla Bogusław Bardon . Żaden list pana Bereszyńskiego. On zadał rodzinie braci Kowalczyków swoim kłamstwem, niepotrzebny, okrutny ból. Zaręczam państwu, że Ryszard Kowalczyk zachował się jak trzeba. W 1983 przyszedł do mnie i całą sprawę „Seepa” opowiedział. Na jednym ze spotkań był pan Bereszyński i wiedział, co to była operacja „Seep”. A teraz po latach tę sprawę z ubeckiego szamba wyciąga.

Zbigniew Bereszyński odniósł się do przebiegu konferencji: Na tę konferencję wypadało mnie zaprosić. Wtedy mogłoby dojść do konfrontacji poglądów. Proszę zwrócić uwagę na sprzeczność między słowami pana wojewody i panów Bardona i Uklei. On twierdzi, że dokumenty wytworzone przez SB powstały wiedzy, Ryszarda Kowalczyka. Oni, że od samego zainteresowanego słyszeli, że jest „na pasku bezpieki” i był pozyskiwany. Jedno wyklucza drugie. Niech uzgodnią jedną wersję.

W 1983 nie wiedziałem o tej sprawie nic. Dowiedziałem się o działaniach werbunkowych wobec Kowalczyka w lutym 2005, kiedy ogłoszono „listę Wildsteina”. Ryszard Kowalczyk wydał wtedy oświadczenie, wyznanie i opisał, jakie działania wobec niego podejmowano. Mam ówczesny komentarz Wiesława Uklei. Pisze w tej notatce, że się tylko domyślali, ale Kowalczyk nic im o współpracy nie mówił, przyznał tylko, że esbek go nękał. Uważam, że Kowalczykowi zrobiono krzywdę dwa razy. Komuniści wrobili go w wybuch, który był dziełem brata. Po latach wkręcono go w oparty na mitologii kult - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska