Wojewoda Opolski Sławomir Kłosowski: pandemia wiele nas nauczyła i jako społeczeństwo zdaliśmy egzamin

Mateusz Majnusz
Mateusz Majnusz
- Pojawienie się pandemii koronawirusa było dla mnie szybkim kursem ochrony zdrowia na Opolszczyźnie. Poznałem możliwości i wydolność każdego opolskiego szpitala i nikt mi już teraz nie powie, że jakaś placówka jest gorsza od drugiej – mówi Wojewoda Opolski Sławomir Kłosowski.

Mateusz Majnusz: Szpital tymczasowy, który powstał w Centrum Wystawienniczo-Kongresowym w Opolu, był kluczowym elementem walki z pandemią koronawirusa. W czasie 15 miesięcy działalności leczonych tu było niemal 2 tys. osób. Trudno sobie wyobrazić, jak moglibyśmy funkcjonować bez niego.

Wojewoda Opolski: Szpital powstał w ekspresowym tempie w zaledwie 3 tygodnie. Środki, jakie na to przeznaczono również były rekordowe, ponieważ było to 25 mln zł. Do tego trzeba doliczyć przeszło 2 mln zł, które posłużyły na zatrudnienie kadry medycznej. Trzeba pamiętać, że szpital funkcjonował 24/h, aby każdy pacjent, który tutaj trafi, miał zapewnioną kompleksową pomoc. W tamtym czasie zachorowania na covid-19 przybierały ostrą postać i czasem stan pacjenta pogorszał się z godziny na godzinę. Problemem było – podobnie jak w każdym innym szpitalu tymczasowym w Polsce- znalezienie chętnych do pracy. Lekarze i pielęgniarki zwyczajnie bali się pracować w takim miejscu, bo wówczas o tej zarazie nie wiele wiedzieliśmy. A każdy z nas ma rodzinę, bliskich i przyjaciół, których nie chciał narażać na niebezpieczeństwo. Szpital dysponował 150 łóżkami. W szczytach kolejnych fal zakażeń równocześnie leczonych było tu ponad 140 osób (czwarta fala) i niemal 100 (trzecia fala). W szczycie czwartej fali pandemii w placówce pracowało 300 osób. Nie byłoby to możliwe bez wielkiego zaangażowania medyków z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Opolu, który objął patronatem szpital tymczasowy, ale także lekarzy i pielęgniarki ze wszystkich szpitali i przychodni w całym województwie opolskim. Tylko dzięki wielkiemu poświęceniu było możliwe świadczenie pomocy na tak wysokim poziomie.

Z powodu poprawiającej się sytuacji epidemiologicznej wydaje się, że szpital tymczasowy – miejmy nadzieję – już nigdy nie będzie potrzebny. W placówce trwają już ostatnie prace demontażowe, ale zasadne wydaje się pytanie – co stanie się ze sprzętem, który był tam wykorzystywany?

Pozyskiwany sprzęt pochodził m.in. z Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, która wyposażyła szpital w sprzęt ratujący życie. Co istotne, dostawy sprzętu były natychmiastowe, dzięki perfekcyjnej współpracy z prezesem RARS Michałem Kuczmierowskim. Gdy składaliśmy zapotrzebowanie na respiratory, w kolejnym tygodniu już trafiały do naszego szpitala. Był to sprzęt na najwyższym światowym poziomie, bardzo drogi i chętnych do niego było bardzo wielu. Teraz, po półtora roku użytkowania sprzęt został zinwentaryzowany i co najważniejsze – nadal pozostanie na Opolszczyźnie.
To jest wartość dodana dla naszego regionu po pandemii. Sprzęt zostanie sprawiedliwie, uczciwie i transparentnie rozdysponowany po szpitalach na Opolszczyźnie, które będą zgłaszały takie zapotrzebowanie. Póki co w formie wypożyczenia, ale jestem dobrej myśli, że ten sprzęt już na stałe zasili opolską służbę zdrowia.

To, że sytuacja epidemiologiczna jest dziś dobra, to m.in. zasługa szczepionek. Na początku akcji po szczepienia ustawiały się długie kolejki chętnych. Po paru miesiącach chętnych było jak na lekarstwo, żeby nie powiedzieć, że chętnych nie było już prawie wcale. Skąd ta nagła zmiana naszego nastawienia?

Jako urząd zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, aby promować szczepienia na covid. I to początkowo przynosiło rezultaty. Pamiętam dobrze, gdy pod urzędem wojewódzkim ustawialiśmy namioty, w których można było się zaszczepić. Okazało się, że zainteresowanie przerosło nasze oczekiwania. Ludzie przyjeżdżali z całego województwa, aby podczas weekendu majowego przyjąć pierwszą dawkę szczepionki. Zdarzało się nawet, że chętni przyjeżdżali do nas z Wrocławia czy Katowic, bo tam kolejki były kilku, a nawet kilkunastokrotnie większe. Później podobną akcję przeprowadziliśmy we wrześniu podczas opolskiego festiwalu. Niestety, pomimo tłumów mieszkańców i przyjezdnych zaszczepiło się zaledwie parę osób. Wpływ na to miało wiele czynników, w tym na pewno poprawiająca się sytuacja covidowa. Gdy nowych przypadków zakażeń oraz hospitalizacji było mniej, ludzie stracili motywację, aby się zaszczepić, bo już się nie bali. Ale jako urząd nie zrezygnowaliśmy, dzięki przychylności księdza biskupa Andrzeja Czai, akcja przeniosła się pod kościoły. Księża zachęcali wiernych do szczepień, które można było przyjąć zaraz po wyjściu z niedzielnej mszy świętej.

Czy mijająca pandemia czegoś pana nauczyła?

To był dla mnie szybki kurs ochrony zdrowia na Opolszczyźnie. Poznałem możliwości i wydolność każdego opolskiego szpitala i nikt mi już teraz nie powie, że jakaś placówka jest gorsza od drugiej. Była to także wielka lekcja pokory dla mnie, bo gdyby nie zaangażowanie wielu środowisk społecznych, naukowych i medycznych, gdyby nie wspólna praca i godziny rozmów i trudnych decyzji, nie poradzilibyśmy sobie w taki sposób z walką z koronawirusem na Opolszczyźnie. W sytuacji globalnej pandemii stanęliśmy wszyscy na wysokości zadania i zdaliśmy ten ciężki egzamin z solidarności i odpowiedzialności, za co wszystkim serdecznie dziękuję.

od 7 lat
Wideo

Jakie są najczęstsze przyczyny biegunki u dorosłych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska