Wojewoda opolski zmniejszył wydatki na pomoc społeczną

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Zofia Kaczmarek z Opola: - Zapomogi już są głodowe i należałoby je podnieść, a nie ograniczać.
Zofia Kaczmarek z Opola: - Zapomogi już są głodowe i należałoby je podnieść, a nie ograniczać.
Na pomoc społeczną będzie 38 mln zł mniej niż zaplanowano. Gminy jednak liczą, że pod koniec roku znajdą się dodatkowe pieniądze.

Ośrodek Pomocy Społecznej w Prudniku ma dostać w tym roku z budżetu państwa prawie milion złotych mniej. W przypadku Nysy limit zmniejszono o prawie 2,4 mln zł. Lepszą sytuację ma OPS w Strzelcach, gdzie - jak informuje kierownik Czesława Krasa - wydatki ograniczono o 2 tys. zł. Chodzi o pieniądze na zasiłki stałe dla osób niepełnosprawnych, zasiłki okresowe dla ludzi długotrwale bezrobotnych i w trudnej sytuacji życiowej, na alimenty na dzieci, których ojcowie nie wywiązują się z tego obowiązku, oraz na zasiłki rodzinne dla osób bez pracy. Taka pomoc to maksymalnie 400 - 500 zł miesięcznie, co dla części podopiecznych jest jedynym źródłem utrzymania.

- W naszej gminie z takiej pomocy korzysta prawie 3 tys. osób - mówi Tadeusz Chrobak, kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Prudniku. - Na razie pieniądze mamy, ale bez dodatkowych dotacji we wrześniu czy październiku zabraknie nam na wypłatę tych zasiłków. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, bo to przecież świadczenia należne ustawowo i budżet państwa finansuje je obligatoryjnie.

Opinia

Opinia

Kordian Michalak, rzecznik prasowy Opolskiego Urzędu
Wojewódzkiego:

- Rada Ministrów 27 stycznia zdecydowała o czasowym ograniczeniu wydatków w związku ze spowolnieniem gospodarki. Programem czasowego ograniczenia wydatków budżetu wojewody opolskiego, w tym dotacji dla samorządów, zostały objęte wszystkie gminy województwa opolskiego. Nie zmniejszono wydatków na dożywianie dzieci w ramach rządowego programu pomocowego, na utrzymanie mieszkańców w domach pomocy społecznej i środowiskowych domach samopomocy oraz wydatków dla placówek opiekuńczo-wychowawczych. Nie może dojść do takiej sytuacji, aby potrzebujący nie otrzymali pomocy z budżetu państwa. Jeśli wystąpiłyby zagrożenia w sferze opieki społecznej, którym nie sprostamy i których nie rozwiążemy własnymi zasobami, sięgniemy po fundusze z rezerw celowych budżetu państwa.

Podobnego zdania jest większość szefów gminnych OPS-ów i władze gmin. Niektórzy jednak zaczynają wprowadzać oszczędności tam, gdzie jest to prawnie możliwe.
- Wnioski od mieszkańców rozpatrujemy tak jak dotychczas - zapewnia Janina Jakubowska, szefowa OPS-u w Nysie, gdzie z różnej pomocy korzysta 1250 rodzin. - Wypłaca się to, co się zgodnie z przepisami należy, chociaż do wniosków o zasiłek okresowy podchodzimy bardziej rygorystycznie.

- Dzięki umowie z urzędem pracy możemy skierować 90 osób z zasiłkiem okresowym do prac społecznie użytecznych, np. przy sprzątaniu miasta - mówi Anna Iskra, kierownik OPS w Głuchołazach. - Muszą przepracować 10 godzin tygodniowo, za co dostają dodatkowo 250 zł. W ubiegłym roku mieliśmy trzy osoby, które nie zgłosiły się do pracy w terminie. Wtedy mogliśmy im dać drugą szansę na pomoc, dziś już nie mogą na to liczyć.

Ludzie korzystający z pomocy społecznej jeszcze nie wiedzą o szykujących się oszczędnościach. Personel ośrodków nie informuje o tym, czekając, aż pieniędzy faktycznie zabraknie.

- Nie wierzę, że wojewoda nam nie dołoży, jeśli pieniędzy na zasiłki zabraknie - komentuje burmistrz Prudnika Franciszek Fejdych.
- Nie wykluczam, że jak zabraknie pieniędzy od wojewody, to dołożymy ze swojego budżetu - mówi burmistrz Białej Arnold Hindera - Nie zostawimy ludzi bez pomocy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska