Wojna o dyrektora Centrum Kultury w Głuchołazach. Pisarz mobilizuje opinię publiczną

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Jan Ćwiek
Jan Ćwiek Archiwum GCK
Głupia sprawa prywatnego samochodu w budynku biblioteki przerodziła się niespodziewanie w coraz bardziej nieprzyjemną wojnę o dyrektora Centrum Kultury w Głuchołazach.

Jan Ćwiek jest dyrektorem Centrum Kultury w Głuchołazach od 2011 roku. Wcześniej był wiceburmistrzem miasta i bliskim współpracownikiem burmistrza Edwarda Szupryczyńskiego.

Za jego dyrektorowania zbudowano nowoczesną siedzibę biblioteki, obiekt godny pozazdroszczenia.

Głuchołazy stały się Miastem Orderu Uśmiechu, a Centrum Kultury uzyskało imię Kawalerów tego orderu. Co spowodowało, że w tym sympatycznym obrazie zaczęło zgrzytać?

Sprawa niebieskiego samochodu

13 stycznia ktoś sfotografował niebieski samochód zaparkowany w środku przeszklonego foyer budynku nowej biblioteki miejskiej.

Zdjęcia dotarły do komisji budżetu rady miejskiej, która wystąpiła do burmistrza o wyjaśnienie sprawy.

Dyrektor Centrum Kultury Jan Ćwiek pisemnie odpowiedział, że wjechał do budynku swoim prywatnym samochodem, aby dokonać niezbędnej naprawy oświetlenia w nagłej sytuacji, bo następnego dnia rano musiał wyjechać prywatnie do Wrocławia.

Część radnych uznała to za mało wystarczające wyjaśnienia.

Na lutowej sesji przez ponad godzinę radni przesłuchiwali dyrektora, wymagali szczegółów, on zaś unikał odpowiedzi. Prosił o pytania na piśmie, obiecując pisemne odpowiedzi.

Spierano się czy samochód we wnętrzu budynku może stanowić zagrożenie, czy przepisy dopuszczają taką sytuację, czy mogło dojść do jakiś uszkodzeń i czy takie zachowanie jest etyczne.

Radny Adam Łabaza przedstawił też oświadczenie autora zdjęć, z którego wynika, że dyrektor po prostu sprzątał auto, odkurzał dywaniki i mył szyby. Pomagała mu żona, która jest pracownikiem biblioteki.

- Mieszkaniec był zbulwersowany że we foyer Centrum Kultury za 3 miliony złotych stoi zaparkowany samochód. Czy to jest parking? – dopytywał Adam Łabaza.

- Nie naraziłbym obiektu, który kosztował mnie wiele zaangażowania i pracy na jakiekolwiek niebezpieczeństwo. Gdybym mógł to zrobić na zewnątrz, to bym tam nie wjechał. – bronił się Jan Ćwiek. – Czy to ma znaczenie, że przy okazji wyciągnąłem dywanik i przetarłem szyby? Czy popełniłem przestępstwo?

Jan Ćwiek bronił się też przed pytaniami zadawanymi przez radnych w imieniu pracowników centrum.

- Wielokrotnie pracownicy potrzebowali czegoś do celów prywatnych, choćby krzeseł czy stołów do zorganizowania imprezy. Nikomu tego nie odmówiłem! – opowiadał Jan Ćwiek.

Radni na sesji oczekiwali słów przeprosin od dyrektora. I pod przymusem wreszcie się ich doczekali: - Macie państwo rację. Jest to niepoprawne politycznie, że z tego skorzystałem – powiedział po dłuższej dyskusji dyrektor Ćwiek. – Jeżeli ktoś tym faktem został urażony, to bardzo za to przepraszam. Dziś żałuję, ale jest wiele innych powodów, żeby mówić o bibliotece.

Związki dodają do pieca

To nie był jednak koniec wojny. 24 marca na zebraniu komisji kultury rady miejskiej pojawiła się przedstawicielka organizacji zakładowej NSZZ "Solidarność" w centrum kultury i odczytała listę 12 problemów. Większość dotyczy spraw pracowniczych, zakresu obowiązków, rozdziału premii czy nagród przez dyrektora.

Związki sugerują, że inicjatywy zawodowe żony dyrektora są traktowane lepiej niż pomysły innych pracowników. Proszą też o przedstawienie umów na wynajem pomieszczeń w CK dla syna dyrektora Jakuba Ćwieka.

Najpoważniej zabrzmiał jednak punkt ostatni: Pracownicy zgłaszają mobbing. Są zastraszani.

Ponieważ mobbing jest przestępstwem, burmistrz skierował sprawę do prokuratury, z prośbą o zbadanie. Pismo związków dostały też inne instytucje kontrolne o specjalistycznym charakterze. Żadna jeszcze nie odniosła się do sprawy.

Burmistrz wysłał też audytora do Centrum Kultury, a zakres kontroli kilka razy był poszerzany. Edward Szupryczyński zapowiedział, że do czasu zakończenia wszystkich kontroli nie będzie się wypowiadał w tej sprawie. Radni natomiast mają pretensje do dyrektora, że ociąga się z odpowiedziami na ich pisemne pytania, że do każdej odpowiedzi angażuje prawników, zamiast po prostu powiedzieć jak było.

Na sesji 31 marca radna Lucyna Stadnik, która jest jednocześnie pracownikiem Centrum Kultury opowiedziała, że dyrektor wezwał ją kilka dni wcześniej i kazał podpisać regulamin świetlicy, z datą w 2018 roku, gdy przyjęto ją do pracy. Domagał się też podpisania oświadczenia, że nie wiedziała o wystąpieniu związku zawodowych. Radny Adam Łabaza zawnioskował wręcz o zawieszenie dyrektora, do czasu wyjaśnienia sprawy, ale ani rada, ani burmistrz nie mają takich kompetencji.

W obronie dyrektora

21 kwietnia w sprawę zaangażował się publicznie Jakub Ćwiek, syn dyrektora i znany pisarz. Na swoim internetowym blogu, który jest bardzo popularnym i poczytnym medium, opublikował wpis wzywający opinię publiczną, dziennikarzy, zwykłych ludzi do zainteresowania się sytuacją w Głuchołazach, bo przypomina scenariusze polskiego "Rancza" i amerykańskiego "House of Cards". Czyli (w domyśle) władza, manipulacja i rozgrywki personalne.

Wpis przedstawia interpretację wydarzeń dziejących się wokół Centrum Kultury.

Sprawę niebieskiego samochodu rozkręciła przewodnicząca związków, która już wcześniej miała pretensje do dyrektora. Napisała donos, po którym na sesji odbył się publiczny lincz na dyrektorze placówki kultury. W placówce trwają kontrole na niespotykaną skalę, wokół placówki panuje paskudna atmosfera, pojawiają się kolejne anonimowe donosy i insynuacje. Lista 12 spraw, poruszona przez Solidarność to informacje nieprawdziwe i insynuacje.

Jakub Ćwiek wyjaśnia przy okazji sprawę wynajmowanego biura w siedzibie centrum. Trwało to 6 miesięcy, odbywało się na komercyjnych warunkach i na wszystko są faktury.

- Sprawa jest w toku, a tymczasem paskudna atmosfera w pracy i dotychczasowe podejście radnych zbiera gorzkie żniwo w postaci coraz gorszego samopoczucia kilku pracowników, w tym taty – pisał w podsumowaniu Jakub Ćwiek. - I nie jest to już kwestia tylko tego, że w ciągu trzech miesięcy stracił wiarę w to, że jego czyny i efekty pracy są w stanie wygrać z zawiścią i pomówieniami. (…) W świetle faktów tata nie ma się czego obawiać – jego praca, zaangażowanie i pasja mówią za niego. Rzecz więc w tym, by rzucić na sprawę trochę więcej światła. (…) Nie zabierałem głosu publicznie wcześniej, bo ja również wierzyłem, że da się sprawę rozegrać lokalnie. Że zwycięży przyzwoitość. Ale dość! O przyzwoitość trzeba walczyć!
Pisemną obronę dyrektora przygotowali też pracownicy CK. Podpisały się pod nią 24 osoby na 32 pracujące w placówce. Ludzie wspierający dyrektora przeprowadzili też uliczną akcję zbierania podpisów wśród mieszkańców, pod podobnym stanowiskiem.

- Nie czujemy się mobbingowani przez pana dyrektora – napisali w wystąpieniu do rady pracownicy. – Mało tego, jesteśmy zadowoleni ze współpracy, która przez tyle lat układała się poprawnie. (…) Wyżej wspomniane pomówienia wg nas są stronnicze, tendencyjne i bezpodstawne, bardzo krzywdzące, a także stawiające nasz ośrodek i nas jako pracowników w bardzo negatywnym świetle.

Akt kolejny

W środę, 28 kwietnia, kolejny akt dramatu. Sesja, na której omawiana będzie praca Centrum Kultury w ostatnim roku. Z prawdopodobnym licznym udziałem (zdalnym) mieszkańców i osób z całej Polski, zbulwersowanych wydarzeniami w Głuchołazach.

Trzymając się retoryki pisarza z Głuchołaz – to może być kolejny odcinek „Rancza”.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska