MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wojna w ogródkach

Tomasz Dragan [email protected]
O to, kto ma zarządzać instalacją elektryczną doprowadzoną do altanek, pokłócili się działkowcy z namysłowskiego kompleksu ogrodowego "Przyszłość".

Elektryfikacja ogródków była dziełem poprzedniego prezesa Polskiego Związku Działkowców (zarządzającego ogrodami) Antoniego Laski. Przez ostatnie kilka lat zbierał pieniądze od właścicieli działek, za które potem wybudował instalację. Kosztowało to ponad 70 tys. zł.
- Do większości ogródków doprowadziliśmy elektryczność - mówi z dumą Laska, posiadający uprawienia montera elektrycznego - jednak obecny zarząd działek przeszkodził nam w elektryfikacji dalszych posesji. Bez prądu jest jeszcze kilkadziesiąt działek, a ich właściciele nie mają żadnych szans na doprowadzenie instalacji.
W styczniu obecny zarząd "Przyszłości" postanowił ocenić działalność byłego prezesa Laski. Decyzją jego członków roboty prowadzone przez pana Antoniego zostały uznane za samowolę. Na ich autora natomiast została nałożona kara - wykluczenie z Polskiego Związku Działkowców oraz pozbawienie działki w kompleksie "Przyszłość". Wcześniej jednak - jak twierdzi Antoni Laska - dostał on ultimatum od zarządu: albo skreślenie z listy działkowców, albo przekazanie obecnemu kierownictwu kompleksu całej dokumentacji dotychczasowych prac elektrycznych.

- Absolutnie niczego im nie oddam - zapiera się Antoni Laska. - Żadna z tych osób nie przyłożyła ręki do tej inwestycji, a teraz chcą ją zagarnąć na własny użytek. Jaki? Po prostu chcą sobie podporządkować ludzi, a następnie oczernić mnie w oczach działkowiczów. Twierdzą bowiem, że to, co zrobiłem, jest nielegalne. Za wszystkim stoi prezes Medyk, dla którego po prostu jestem niewygodny.
Stanisław Medyk, prezes ogródków "Przyszłość" Polskiego Związku Działkowców w Namysłowie, w rozmowie z nami stwierdził, że w jego ocenie sprawa nie nadaje się do prasy.
- Zrobicie z tym, co będziecie chcieli - mówi prezes Medyk. - Jednak uważam, że pan Laska samowolnie i bez jakichkolwiek zezwoleń doprowadził elektryczność na działki. Na te prace nie ma żadnych dokumentów. Cała sprawa nadaje się nie do gazety, a prokuratora. Być może właśnie tam ją skierujemy.
Szef ogródków tłumaczy, że wyrzucenie działkowicza z kompleksu ogrodowego oraz członkostwa w związku to jedna z możliwych do wymierzenia kar porządkowych. Jest ona co prawda najsurowsza, jednak w przypadku przewinień, jakich dopuścił się Laska, o innej nie mogło być mowy.
- Nie oznacza to jednak, że ten działkowicz nie może kiedyś powtórnie zostać członkiem Polskiego Związku Działkowców - dodaje prezes Medyk. - Jednak może się o to starać nie wcześniej niż za dwa lata.
Tymczasem Antoni Laska, nie mogąc pogodzić się z decyzją zarządu ogródków działkowych, postanowił szukać sprawiedliwości w komisji rozjemczej. To grupa działkowców, której zadaniem jest m.in. łagodzenie sporów pomiędzy właścicielami ogródków. Członkowie komisji orzekli, że decyzja zarządu "Przyszłości" wobec Laski jest nieuzasadniona i nakazali cofnięcie wszystkich kar nałożonych na byłego prezesa. Zarząd jednak nie zastosował się do tego polecenia.
- Zgodnie ze statutem PZD komisja może wydawać jedynie opinie, a nie wyroki. Dlatego do niczego nie będziemy się stosować, ponieważ podtrzymujemy nasze zdanie: inwestycja przeprowadzona przez pana Laskę jest nielegalna - dodaje prezes Medyk.

Antoni Laska nie zamierza jednak złożyć broni. Raz jeszcze odwołał się do komisji rozjemczej. Jeżeli jej kolejna opinia nie przyniesie dla niego pozytywnego rezultatu - będzie szukać sprawiedliwości w zarządzie okręgowym PZD w Opolu. Bez względu na wynik postępowania mężczyzna zarzeka się, że nie odda prezesowi Medykowi dokumentacji linii elektrycznej.
- Mam podpisaną umowę z zakładem elektrycznym, że to ja jestem odpowiedzialny za licznik prądu i rozliczanie poszczególnych działkowców - mówi Laska.
Jedną z osób, które wykonywały instalacje elektryczną na działkach, był elektryk Edward Jagielski. Obecnie jest on już na emeryturze. Podobnie jak Laska twierdzi, że instalacja została wykonana legalnie.
- W całej sprawie chodzi o to, że zarząd nie wyobraża sobie sytuacji, w której pan Laska będzie zarządcą licznika. To jest dla nich samowola i dlatego wykluczyli go ze związku. Pewnie po tym artykule to samo spotka i mnie - tłumaczy Jagielski.

Okazuje się, że sprawę namysłowskich ogródków działkowych od jakiegoś czasu śledzi opolski zarząd okręgowy PZD. Zgodnie z prawem działkowym Laska jako inicjator grupy, która chce poprawić standard ogródków, miał prawo rozpocząć elektryfikację. Była na to zgoda opolskich władz PZD. W ocenie Antoniny Boroń, prezesa zarządu okręgowego, konflikt, jaki ma miejsce w Namysłowie, dotyczy ambicji jego głównych bohaterów: byłego i aktualnego prezesa.
- Dlatego apelowałam do obu panów o uspokojenie emocji - mówi prezes Boroń. - Nie przyniosło to jednak żadnych rezultatów i prawdopodobnie tematem ogródków w Namysłowie zajmie się nasza komisja rewizyjna.

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska