Wojna w Pokoju

Tomasz Dragan
- Przez lata przymykałem oko na przekręty wójta - mówi Gerard Sygulka, kierownik zakładu komunalnego w Pokoju, którego zarząd gminy chce zwolnić z pracy. - Ale już dosyć!

RADNEGO CHRONI USTAWA
Sygulka od trzech lat jest już tylko zwykłym kierownikiem od śmieci, budynków i wody. Od 1998 roku zasiada w radzie i zarządzie powiatu namysłowakiego. Sam jest władzą. We wrześniu zarząd gminy Pokój powiadomił radę powiatu o zamiarze zwolnienia Gerarda Sygulki z pracy. Wójt Gaworski argumentował, że zarząd gminy stracił zaufanie do kierownika. Nieoficjalnie zarzucano mu niszczenie dokumentów urzędowych i niegospodarność. Na drodze do zwolnienia Sygulki z pracy stanęła ustawa o samorządzie terytorialnym. Na zwolnienie go z pracy potrzebna była zgody rajców powiatowych. Większość opowiedziała się przeciw. Sygulka został prawnie ochroniony, co w zasadzie uniemożliwiało pozbawienie go pracy w gminie. Okazało się jednak, że zarząd Pokoju nie zamierza się przejmować decyzją radnych.

W gminie, Sygulka pracuje jedenasty rok. Jako kierownik Zakładu Gospodarki Komunalnej, wiele słyszał, a jeszcze więcej widział. Zwłaszcza że zawsze był blisko władzy, bowiem z wójtem Gaworskim łączyły go bliskie kontakty.
- Byliśmy w dobrej przyjaźni - mówi Sygulka. - To właśnie Gaworski ściągnął mnie do pracy w gminie w 1990 roku.
Niestety wszystko co było dobre pomiędzy wójtem i kierownikiem, minęło. We wrześniu zarząd gminy postanowił zwolnić Sygulkę z pracy. Stracił zaufanie władzy.

- Po prostu zostałem
radnym
i członkiem zarządu powiatu namysłowskiego - mówi Sygulka. - I to na dodatek z Forum Rozwoju Ziemi Namysłowskiej, czyli ugrupowania starosty Adama Maciąga. Jego również wójt nie darzy sympatią. Stałem się niewygodny dla Gaworskiego.
Wójt w imieniu zarządu gminy nie mógł kierownikowi wręczyć wypowiedzenia, ponieważ ten przyniósł na jego biurko zwolnienie lekarskie.
- 4 września rada powiatu namysłowskiego odmówiła wyrażenia zgody na rozwiązanie stosunku pracy z panem Gerardem Sygulką - mówi Krzysztof Gaworski. - Od 5 września jest on nieobecny w Zakładzie Gospodarki Komunalnej i korzysta ze zwolnienia lekarskiego z powody choroby. Z tytułu niezdolności do pracy spowodowanej chorobą, pan Sygulka pobiera obecnie zasiłek chorobowy. Zgodnie z przepisami w tych okolicznościach nie może zostać zwolniony.
Sumienie kierownika
Tymczasem Sugulka zajął się rozliczeniem, a raczej podsumowaniem działalności wójta Gaworskiego jako szefa gminy. Po powrocie ze szpitala, gdzie poddano go operacji, kurując się w domu postanowił spisać, to co widział i jest w stanie udowodnić.
- Do wszystkich przekrętów mojego eksprzyjaciela sam przyłożyłem rękę - wyznaje Sygulka. - Jako kierownik komunalki musiałem na wiele rzeczy przymykać oko. Inaczej już dawno straciłbym pracę. Teraz nie mam nic do stracenia...

Dokumenty z rzekomymi "grzechami"
wójta powędrowały do prokuratury, policji oraz Najwyższej Izby Kontroli. Skarga na działalność Gaworskiego wpłynęła również do rady gminy Pokój.
- To jest również donos na samego siebie i jestem gotowy ponieść za to odpowiednią karę - dodaje Sygulka. - Proszę mi wierzyć, nie jest to zemsta na pana wójta, ale ostateczne wyjaśnienie spraw jakie miały miejce w naszej gminie.

A spraw jest wiele...
Lato 2000. Rozbudowa szkoły w Pokoju. Sygulka z zamkniętymi oczami wylicza drobne przeoczenie jakie musiał wykonać rzekomo na polecenie Gaworskiego. Głównym wykonawcą prac budowlanych był Zakład Gospodarki Komunalnej, natomiast podwykonawcą firma radnego Leszka Marczaka. Szkopuł w tym, że zgodnie z ustawą o zamówieniach publicznych firma Marczaka powinna była stanąć do przetargu. A takiego, zdaniem Sygulki, nie było.
Rok 1999. Kolejne wielkie przedsięwzięcie w gminie Pokój - likwidacja dzikich wysypisk. Śmieci zostają zebrane i wywiezione na składowisko do Fałkowic, natomiast teren na jakim leżały, odnowiony biologicznie (zrekultywowany). A wszystko to za pieniądze, jakie gmina uzyskała z funduszy ochrony środowiska. Sygulka tłumaczy nam, że opisana procedura z likwidacją wysypisk w przypadku gminy Pokój to zwykła fikcja.
- Śmieci zostały przysypane ziemią, a kasa wzięta - mówi Sygulka. - Wójt kazał mi wypisać fakturę, z której wynika, iż nieczystości trafiły na wysypisko. A naprawdę leżą, tam gdzie były. Teraz dostanę pewnie za to rok w zawieszeniu.
Zima 1997. Remont przedszkola w Lubnowie. Do założenia były nowe kaloryfery. Ostatecznie, jak opowiada Sygulka, urządzenia te (6 sztuk) zostają zamontowane, ale w domu wójta Gaworskiego. W przedszkolu również założono kaloryfery.
- Tyle tylko, że pochodzące z mieszkania wójta - mówi Sygulka. - Te które były zniszczone, zostały zaspawane i zaliczone jako sprawne. Sam na prośbę Gaworskiego podpisuję wszystkie kwity w tej sprawie. Na papierze lewych grzejników nie widać.
Budowa gminnego wysypiska w Fałkowicach. W zasadzie wszystko gra. Śmieci są wywożone, gmina dostaje nagrody za ochronę środowiska. Jak twierdzi kierownik, decyzją wójta, zamiast niezbędnego w tym przypadku murowanego zbiornika na ścieki, ustawiono metalową beczkę. Co zrobiono z pieniędzmi, jakie miały zostać wydane na murowany zbiornik? Tego nie wiadomo. Dzisiaj w Fałkowicach jest tylko beczka metalowa. Sygulka nie ma wątpliwości, że już niedługo gmina będzie musiała rozpocząć kolejną inwestycję, czyli budowę brakującego zbiornika betonowego. A to będzie kosztować, i to dużo.
Przez cały czas, jak opowiada Sygulka, wójt korzysta również z "dobrowolnej" pomocy osób zatrudnionych w komunalce. Zamiast w firmie, robią w stadninie koni, z którą związany jest Gaworski oraz w jego domu.
- Nikt tego nie potwierdzi, bo każdy boi się o pracę - podkreśla kierownik.

Brednie czy fakty?
Pisemne wyznania Sygulki wywołały skandal w gminie. Krzysztof Gaworski nie chce komentować działań swojego kierownika. Określa je jako niedorzeczne i szkalujące jego nazwisko. Odmawia nam jakichkolwiek komentarzy na temat całej sytuacji, ponieważ nie zamierza dyskutować z bzdurnymi wymysłami.
Do rady gminy Pokój dotarło pismo z NIK-u z zaleceniem zajęcia się zarzutami jakie pod adresem szefa gminy wysuwa kierownik komunalki. Sprawa trafiła do komisji rewizyjnej. Taką decyzję radni podejmują na - jak to określa przewodniczący rady Tadeusz Barcik - nieformalnym posiedzeniu.
- Próbują ukryć przed ludźmi informację o tym, że sprawą zajęła się NIK - mówi Sygulka. - Nie chcą, aby na jaw wyszły szwindle Gaworskiego.
- Bzdura! - odpowiada przewodniczący Barcik. - Zwyczajnie: pismo z NIK-u przychodzi w dniu sesji tzw. zwyczajnej i nie ma czasu na jego przeanalizowanie podczas obrad. Dlatego radni postanawiają spotkać się i we własnym gronie, bez emocji zastanowić w jaki sposób wyjaśnić sprawę...
- ...czyli bez zbędnej publiki - dodaje Sygulka.
Komisja rewizyjna miała pełne ręce roboty. W ocenie radnego Alojzego Spillera, przewodniczącego komisji rewizyjnej rady gminy Pokój, zarzuty pod adresem wójta były "mocnego kalibru". Komisja przesłuchuje wszystkich, którzy według informacji posiadanych przez jej członków, mogli mieć cokolwiek wspólnego ze sprawami opisanymi przez Gerarda Sygulkę. W efekcie powstaje kilkudziesięciostronicowy raport z pracy komisji. Czy zarzuty pod adresem wójta Gaworskiego potwierdzają się? - Tego wam nie powiem, bo nie wiem czy mogę udzielać informacji prasie - mówi Spiller. Odsyła nas do przewodniczącego Barcika.

Na razie niewinny
- Ogólnie komisja stwierdza, że skarga pana Sygulki na działalność wójta Gaworskiego jest bezzasadna - mówi Barcik. - Nie potwierdzają się zarzuty o wysypiskach i braku przetargu na rozbudowę szkoły w Pokoju. Komisja stwierdza jednak, że nie ma pełnych dokumentacji na wszystkie wykonane w gminie inwestycje. Dlatego niejasna pozostaje sprawa grzejników w przedszkolu w Lubnowie. Muszę podkreślić, że komisja rewizyjna to zwykli ludzie, a nie jacyś superfachowcy do wykrywania przekrętów. Być może tą ostatnią sprawą powinna zająć się policja i prokuratura. Ostatecznie radni do następnej sesji odkładają podjęcie decyzji w sprawie raportu komisji rewizyjnej.
- Przewodniczący razem z wójtem chcieli załatwić sprawę po cichu, a tak się nie da - powiedział nam jeden z radnych proszący o zachowanie anonimowości. - Przeczytamy cały raport dokładnie i wtedy będziemy mieli jakiś obraz tej sprawy.

Przewodniczący zaprzecza
jakoby próbował manipulować radnymi. Dodaje, że decyzję o przełożeniu dyskusji nad raportem komisji rewizyjnej podjęli sami radni. - A nie ja samodzielnie - mówi Barcik.
- To nie rada a prokurator powinien zając się tymi zarzutami - przekonuje radna Zdzisława Letka. Tylko taka instytucja może obiektywnie rozpatrzyć te problemy. - Na pewno nie zrobi tego rada ani komisja rewizyjna.
Pomówiony czuje się też radny Marczak. Twierdzi, że składał ofertę przetargową do gminy na rozbudowę szkoły w Pokoju.
- Jeżeli coś jest nie tak, to na pewno nie ja zawiniłem - mówi Marczak.
- To, że była oferta, nie oznacza, iż przeprowadzono normalny przetarg - dodaje Sygulka. - Zresztą wszystkimi tymi sprawami powinien zająć się w końcu prokurator.
Inspektor nadzorujący kilka inwestycji w gminie, a w tym prace w pokojowskiej szkole zaprzecza, aby inwestycja była prowadzona niezgodnie z prawem - mówi inspektor. Nie zgadza się na ujawnienie nazwiska. - Chcę mieć zlecenia i pracę, a nie zostać sławnym i bezrobotnym budowlańcem.

Rządzimy, ale tylko
społecznie
A jak rewelacje Sygulki komentują pozostali członkowie zarządu gminy Pokój? Ich zdaniem to jest sprawa pomiędzy gminą a Sygulką. Oni w samorządzie pracują tylko społecznie.
- Dlatego nie muszę niczego komentować - stwierdza Konrad Paluch, radny i członek zarządu.
- Pod pismami i rachunkami na wszystkie inwestycje widnieje podpis pana Sygulki - mówi Andrzej Zając, członek zarządu Pokoju. - Potwierdza na nich odbiór wszystkich robót. Komentarz jest zatem zbyteczny.

Gerard Hyla, zastępca wójta
Pokoju, mówi, że oskarżanie Gaworskiego jest niepoważne.
- Jestem społecznym zastępcą - podkreśla Hyla. - Gaworski naprawdę przez te kilkanaście lat swojego rządzenia zmienił tę gminę. Ściągnął tu mnóstwo pieniędzy z rozmaitych funduszy.

- Kierownik powinien odejść
dla oczyszczenia atmosfery w gminie - uważa Tadeusz Barcik. Podkreśla, iż jest to jego prywatna opinia. - Po co nam ta ciągła nasza wojna w Pokoju?
Wójt Krzysztof Gaworski po raz kolejny poproszony o komentarz całej sytuacji stwierdza, iż prawdopodobnie cała sprawa z kierownikiem Sygulką znajdzie swój finał w sądzie.
Tymczasem Gerard Sygulka przebywa nadal na zwolnieniu. Twierdzi, że po powrocie do gminy, jeżeli wójt wręczy mu wypowiedzenie, sprawa znajdzie się w sądzie pracy:
- Zarząd gminy przegra, ponieważ rada powiatu nie zgodziła się na moje zwolnienie. Ciekawe, co wówczas zrobi wójt Gaworski?
Cały czas zarzuty Gerarda Sygulki pod adresem wójta Krzysztofa Gaworskiego bada namysłowski, zamiejscowy oddział prokuratury rejonowej w Kluczborku. Na razie nie ma jeszcze wyników tego postępowania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska