Wojnę nerwów wygrał Marcin Feć. Ruch Zdzieszowice zagra w finale

Mariusz Matkowski
Michał Bachor (główkuje) już w doliczonym czasie doprowadził do dogrywki.
Michał Bachor (główkuje) już w doliczonym czasie doprowadził do dogrywki. Mariusz Matkowski
W serii rzutów karnych bramkarz Ruchu obronił dwa strzały piłkarzy LZS-u Leśnica i jego zespół zagra w finale wojewódzkiego Pucharu Polski. W najbliższą środę w Chróścicach spotka się ze Startem Dobrodzień.

Pierwsza połowa półfinału w Leśnicy przypominała piłkarskie szachy. Niby obie strony starały się atakować, ale głównie skupiały się na uniknięciu błędów w obronie i pewnie mogłoby tak być do 90. min, gdyby nie indywidualna akcja Mariusza Kapłona. Pomocnik Ruchu w 43. min ładnie opanował piłkę, zwiódł obrońcę i pewnie pokonał Mateusza Żebrowskiego. W tej części gorąco było jeszcze raz, kiedy w 3. min w polu karnym Ruchu popychany upadł Marcin Lachowski. Sędzia Tomasz Garbowski uznał, że nic nie było, a gospodarze i kibice nie mogli się z tą decyzja pogodzić.

- To był pierwszy błąd sędziów, którzy ogólnie sędziowali dobrze - mówił wzburzony Dariusz Kaniuka. - Nie musiał, ale mógł mieć wpływ na wynik. Najbardziej boli mnie to, że sędziowała trójka z Kluczborka, dobrzy znajomi trenera Okaja, który też jest z Kluczborka. Nikogo nie oskarżam, ale tak nie powinno być, zwłaszcza kiedy tyle mówi się o czyszczeniu piłki.

Od pierwszej minuty po przerwie zaczęło się widowisko, na które czekało blisko 1000 kibiców obu ekip. Do tej pory to głównie zorganizowane grupy z Leśnicy i Zdzieszowic dostarczały bowiem emocji świetnie dopingując swoich ulubieńców. Zaczęło się co prawda od dobrej akcji Daniela Rychlewicza, po której piłki nie sięgnął Wojciech Ścisło, ale potem coraz wyraźniej przeważali miejscowi. W najlepszej sytuacji minimalnie spudłował jednak Sławomir Kierdal. Wreszcie w 72. min było 1-1, a bramkę zdobył Stanisław Wróbel. Sędzia liniowy podniósł jednak chorągiewkę sygnalizując pozycję spaloną i to była zła decyzja.

- Nie było spalonego, gdyż obrońca uciekał od własnej bramki, a ja zdążyłem przyjąć piłkę, odwrócić się i dopiero strzelałem - relacjonował Wróbel. - Wtedy byłem sam i chyba sędzia błędnie uznał, że był spalony.- Nie protestowałem za głośno, bo miałem kartkę i pewnie nic bym nie wskórał. Jest jednak żal, bo mecz mógł się potoczyć inaczej, choć przyznaję, że mieliśmy kłopot ze skutecznością.

W odpowiedzi M. Kapłon miał doskonałą okazję, aby przypieczętować wygraną i awans. W sytuacji sam na sam z Żebrowskim trafił jednak wprost w niego. Kiedy kibice opuszczali stadion pogodzeni z porażką LZS-u Michał Bachor sprawił, że wrócili na miejsca i przeżywali wielkie emocje przez blisko 45. min. Po dośrodkowaniu Jarosława Łysonia obrońca z Leśnicy uprzedził Marcina Fecia i doprowadził do remisu. Dogrywka rozgrzała kibiców do czerwoności. W 99. min Robert Rams fatalnie skiksował wybijając piłkę, którą przejął Łukasz Damrat i nie miał kłopotu z pokonaniem bramkarza Ruchu. Leśnica natarła z impetem, ale znów potrzebowała stałego fragmentu gry.

Tym razem Łysoń dośrodkował z rzutu rożnego, a Bachor znów głową doprowadził do remisu. Mimo, że bardzo groźnie strzelali jeszcze Krystian Golec i Marcin Lachowski, o wyniku musiały decydować rzuty karne.

- Kibice byli świadkami niezłego meczu, bramek i emocji, więc są zadowoleni - mówił pomocnik Ruchu Daniel Rychlewicz. - Prowadząc 1-0 mieliśmy grać swoje, ale daliśmy się zepchnąć do obrony i długo mieliśmy kłopoty. Dopiero w dogrywce udawało się składniej zaatakować, a przed karnymi byliśmy spokojni o dyspozycję Marcina Fecia.
- Obie drużyny świetnie się znają i ciężko było się zaskoczyć - dodał Tomasz Lisiński, stoper LZS-u. - Głupio straciliśmy bramki, zabrakło asekuracji. Potem ciężko się odrabiało. Karne to loteria, a w całym meczu zadziwił mnie tylko mój kolega Feć, który nie jest najlepszy (śmiech), a dwa karne obronił.

Na otwarcie Feć obronił strzał Wróbla. Nie pomylili się M. Kapłon, Tomasz Lisiński i Tomasz Damrat, po czym Feć zatrzymał Piotra Michonia. Gola zdobył Rafał Jakubczak, odpowiedział Krystian Golec, a po trafieniu Tomasza Starowicza Ruch wygrał 4-2.

- Karne to loteria, ale nie dziś - przyznał Feć. - Świetnie znam Staszka Wróbla i wiedziałem, że on strzela w prawo, ale zazwyczaj bliżej słupka, a dziś uderzył źle i nie miałem kłopotu. Podobnie było z Tomkiem Lisińskim, ale w ostatniej chwili poszedłem w druga stronę, bo pomyślałem, że będzie chciał mnie zaskoczyć. Do strzału Piotrka Michonia poszedłem w ciemno i miałem szczęście. Zaskoczył mnie natomiast Krystek Golec, który uderzył inaczej niż pamiętałem.

LZS Leśnica - Ruch Zdzieszowice 2-2 (1-1, 0-1), w karnych 2-4
0-1 M. Kapłon - 43., 1-1 Bachor - 90., 1-2 Ł. Damrat - 99., 2-2 Bachor - 103.
Leśnica: Żebrowski - Bachor, Lisiński, Rams, Dzieniszewski (69. Michoń) - Kierdal (67. Łysoń), Dyczek, Franek (105. Stępień), Sotor (85. Golec) - Lachowski - Wróbel. Trener Dariusz Kaniuka.
Ruch: Feć - Sobota (73. Starowicz), Zmuda, Drąg, Jakubczak - Rychlewicz (69. Białek), M. Kapłon, Ł. Damrat, Kiliński (80. Polak) - T. Damrat, Ścisło. Trener Ryszard Okaj.
Sędziował Tomasz Garbowski (Kluczbork). Żólte kartki: Wróbel, Lachowski, Łysoń - Zmuda, Polak. Widzów 1000.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska