Wokół pupy

Mirosław Olszewski

Pupa pani tłumacz stała się oto problemem politycznym. Molestował był pan minister ową pupę, czy nie molestował - zastanawiali się w minionym tygodniu politycy zarówno z obozu rządzącego jak i z opozycji.
Opozycja korzystała z pupy pani tłumacz w tej intencji, by czerwonego pająka upupić właśnie. Z wielką powagą na temat pupy prawił w radiu Zet poseł Roman Giertych. W jego ujęciu sprawy, gesty ministra nie dawały podstaw do najmniejszych nawet wątpliwości, że pupa pani tłumacz stanowiła obiekt samczej ekspansji. Wywiódł poseł z tej konstatacji wniosek w postaci pytania: czy to nowy standard zachowań, jaki lansować chce w życiu publicznym Sojusz Lewicy Demokratycznej? Biadał przy tym, bo pytanie zadał w trybie retorycznym, że pupa pani tłumaczki jest tylko wierzchołkiem góry lodowej totalnego molestowania płci pięknej jakie planuje lewica oraz zwiastunem moralnego rozkładu społeczeństwa.
Zgłupiał na punkcie pupy pani tłumacz, skądinąd zwykle rozsądny poseł Rokita. W radiowej debacie wywiódł, że wyjaśnieniem kwestii, co łapa ministra robiła w okolicach pośladków pani tłumacz, powinna zająć się Komisja Etyki Poselskiej. Poseł tokował namaszczonym tonem, że zachowanie ministra było nieprzyzwoite, seksistowskie itd. itp.
Zaznaczyły się różnice zdań na temat ministra i pupy pani tłumacz także w samym obozie rządzącym. Larum podniosła pani Jaruga-Nowacka, która w rządzie ma misję dbania o równouprawnienie. Domagała się nie jednak, by w ramach rewanżu i na oczach kamer pani tłumaczka pomolestowała okolice krzyży ministra, lecz by ministra przywołać do porządku. Zdaje się, że strofowaniem ministra miałby się zająć premier, jednak tu wynikł pewien problem. Część obserwatorów życia politycznego zauważyła, że akurat premier do takich gadek raczej się nie nadaje. On sam bowiem co i rusz wygłasza podszyte erotyzmem wice, jak na przykład ten, że prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, lecz jak kończy.
Kwestia pupy pani tłumacz oraz rąk ministra wyzwoliła też polemiki wśród naukowców. Profesor filozofii na łamach "Życia" wywiódł, że media niepotrzebnie entuzjazmują się całym incydentem, bo było to tylko chamskie, ordynarne, wiejskie zachowanie. Odpór tezie, że coś, co jest chamskie, niesłusznie kojarzone jest ze wsią, dał filozofowi wicemarszałek Sejmu i to na łamach "Rzepy". Spodziewane są dalsze wymiany zdań.
Pupa pani tłumacz może stać się osią, wedle której różnicować się będą ugrupowania startujące w jesiennych wyborach samorządowych. Konserwatyści będą odróżniać się od lewicy żądaniem zadośćuczynienia pupie pani tłumacz oraz wprowadzenia kar śmierci dla macantów. Lewica też poniesie pupę na swych sztandarach, ale po to tylko, by wysłać społeczeństwu sygnał, że pod jej rządami każdy będzie mógł sobie macać cokolwiek i do woli.
Polska normalnieje w zastraszającym tempie, skoro z wiosną nawet myśli polityków koncentrują się na biodrach tłumaczki. Niepokoi tylko, że w związku z pupą "Samoobrona" nie zażądała dymisji Balcerowicza. Ale wszystko jeszcze przed nami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska