Wołczyn: Niezwykłe spotkanie rodzin po latach

Jarosłąw Staśkiewicz
Od lewej: Claus-Peter Kist, jego żona Gabriele, Jan Krawczyk i Jerzy Kuras.
Od lewej: Claus-Peter Kist, jego żona Gabriele, Jan Krawczyk i Jerzy Kuras. Jarosłąw Staśkiewicz
70 lat temu Niemiec Gerhard Kist uratował życie Polaka Antoniego Krawczyka. Dziś w Urzędzie Miasta w Wołczynie doszło do spotkania rodzin obu nieżyjących już mężczyzn.

- W ten sposób mogłem spełnić ostatnią wolę swojego ojca i podziękować za jego ocalenie w czasie wojny - mówił wzruszony Jan Krawczyk, syn Antoniego.

- Bardzo się cieszymy, że możemy w tym pomóc i jesteśmy dumni, że nazwisko naszej rodziny zostało tak dobrze zapamiętane - odpowiadał Claus-Peter Kist, syn Gerharda.

Do dramatycznego zdarzenia doszło w czasie II wojny światowej, którą Antoni i Zofia Krawczykowie spędzili jako robotnicy przymusowi w wołczyńskiej roszarni lnu. Mieszkali i pracowali tu prawie pięć lat, tu urodziło im się dwoje dzieci.

Było lato 1943 roku, gdy Antoni Krawczyk uciekł ze swojego stanowiska pracy, by zaopiekować się 8-miesięcznym synkiem leżącym w baraku. Po drodze zatrzymał go jednak strażnik, który go pobił, potem kazał uklęknąć i przyłożył mu pistolet do głowy.

Pan Antoni żegnał się z życiem, gdy nagle pojawił się Gerhard Kist, kierownik fabryki. - Jak opowiadał mi ojciec, pan Kist zbeształ tego strażnika i kazał mu schować broń - wspomina Jan Krawczyk.

Nie poprzestał na tym: zainteresował się rodziną i skierował pana Antoniego do takiej pracy, że ten mógł doglądać swojego syna.

Pan Jan usłyszał tę historię dopiero w październiku ubiegłego roku.

99-letni ojciec wyjawił mu ją tuż przed śmiercią, zobowiązując syna do odszukania Kista lub jego rodziny i podziękowania za ocalenie.

Dzięki pomocy takich osób jak Jerzy Kuras (pasjonat historii Wołczyna) czy Jan Leszek Wiącek (burmistrz miasta) udało się dotrzeć do rodziny Gerharda Kista i zaprosić ją do Wołczyna.

Wczoraj przyjechali tu: syn Claus-Peter Kist z żoną Gabriele oraz córka Barbara Biernat z domu Kist.

Dziś wszyscy spotkali się w urzędzie miejskim, a potem wspólnie zwiedzali Wołczyn: m.in. dom Kistów, ale też ruiny roszarni czy miejsca, gdzie mieszkali Krawczykowie.

- Dobra nie należy się wstydzić i na takich pozytywnych wspomnieniach powinniśmy budować wspólną przyszłość - mówił burmistrz Wiącek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska