Wolontariusz z Prudnika. Przedsiębiorca organizuje przedszkole i maluje drzwi

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Wojciech Bandurowski z synkiem Borysem
Wojciech Bandurowski z synkiem Borysem Krzysztof Strauchmann
Prudnicki przedsiębiorca Wojciech Bandurowski na trzy godziny dziennie oddał się do dyspozycji dyrektora miejscowego szpitala. Jego pierwszym zadaniem było uruchomienie świetlicy dla dzieci lekarzy i pielęgniarek.

Jestem do dyspozycji trzy godziny dziennie, wykonam każdą możliwą pracę dla osoby bez medycznego wykształcenia. Nie chcę żadnego wynagrodzenia. Z taką propozycją do prezesa Prudnickiego Centrum Medycznego zgłosił się miejscowy przedsiębiorca Wojciech Bandurowski.

- Ponad 30 osób z personelu naszego szpitala jest wciąż na kwarantannie. To ok. ok 11 procent wszystkich pracowników. Każda pomoc jest nam potrzebna. Jest wręcz bezcenna - mówi Witold Rygorowicz, prezes PCM. - Postawa Wojtka jest godna najwyższego uznania. Po nim zgłosiły swój akces inne osoby, dopiero rozmawiam z nimi, co mogłyby robić.

- Reakcja prezesa była bardzo pozytywna. Od razu znalazł dla mnie pierwsze zajęcie. Pomogłem w realizacji jego rewelacyjnego pomysłu: Organizacji przedszkola dla personelu – opowiada Wojciech Bandurowski, który wolontariat w szpitalu rozpoczął już w ubiegłym tygodniu. - Prezes po prostu powiedział: Weź to zrób.

Przedszkole i jednocześnie świetlica dla dzieci w jednym z pomieszczeń administracji szpitala ruszyły w czwartek 5 listopada. Wczoraj trafiło tam pierwszych dwoje dzieci. Lekarze, pielęgniarki czy inny personel może tu spokojnie zostawić małe dzieci pod opieką wychowawczyń i samemu zająć się pracą.

Starsze dzieci mają do dyspozycji komputery, mogą uczestniczyć w zajęciach online, uczyć się samodzielnie. Komputery i gry do zabawy udało się wypożyczyć ze świetlicy nieczynnego Szkolnego Schroniska Młodzieżowego w Prudniku. Do pracy w świetlicy zgłosiły się dwie absolwentki studiów pedagogicznych. Przy okazji zaliczą pierwszy staż zawodowy w warunkach bojowych.

- Kocham takie spontaniczne zadania. Mam olbrzymią satysfakcję, że się udało – komentuje Wojtek Bandurowski. - Jak masz dobre intencje, to wszystko samo zaczyna się układać.

Nie zamierzam się chować

Od czwartku 5 listopada przedsiębiorca wykonuje zwykłe prace fizyczne w szpitalu. Wczoraj malował drzwi na oddziale rehabilitacji. Sam mówi, że może nawet myć toalety. W nowym miejscu styka się z przychodzącymi pacjentami, choć nie są to chorzy na Covid-19 i nie musi stosować środków ochrony osobistej. Jak mówi – koronawirusa się jednak nie boi.

- Ja nie zamierzam się chować. Jeśli Bóg będzie chciał, to będę żył. Mam 40 lat, codziennie rano biegam i jestem w szczytowej formie fizycznej. Nie ma dla nie chyba lepszego okresu, żeby to przechorować – przyznaje prudnicki wolontariusz. – Poza tym teraz nie ma lepszej rzeczy do zrobienia, niż pomaganie szpitalowi. Tam najbardziej potrzebują pomocy. Gdyby była wojna, to pewnie bym poszedł do wojska jako ochotnik. Mama trochę się o mnie martwi, a trochę jest ze mnie dumna.

System medyczny w Polsce jest na granicy wydolności. Problemy mają też placówki sprawujące opiekę nad seniorami. Wolontariusze są coraz bardziej potrzebni. Starosta prudnicki wezwał wczoraj wszystkich chętnych do pomocy nad zdrowymi podopiecznymi miejscowego DPS.

Wojtek Bandurowski zachęca innych, zwłaszcza ludzi szukających życiowych wyzwań, żeby poszli jego śladem. Bo nie ma lepszej okazji, żeby zrobić coś dobrego. A punkty zebrane w tym świecie może przydadzą się w ... tym lepszym.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska