Wpływowy rodzic może pomóc w karierze dziecka

Tomasz Gdula
Najlepiej, gdy jednak tego nie robi. To, co dziś jest ułatwieniem, jutro może być argumentem do zwolnienia.

- Nie może być tak, że dziecko ministra pracuje w instytucji bezpośrednio podległej ojcu. To niedopuszczalne - grzmiał 27 lipca premier Donald Tusk, żądając od nowego szefa resortu rolnictwa, Stanisława Kalemby, zwolnienia jego syna, pracującego w poznańskim oddziale Agencji Rynku Rolnego.

Tusk puszył się i błyszczał, bo uwielbia stawiać się w roli jedynego sprawiedliwego, dla którego etyczne standardy w polityce są święte. Pod tym pretekstem już kilka razy pozbywał się osobistych konkurentów: w 2005 roku charyzmatycznej profesor ekonomii Zyty Gilowskiej, która zatrudniała w swoim biurze poselskim synową, a synowi zlecała pisanie ekspertyz prawnych, zaś w roku 2009 wicepremiera Grzegorza Schetyny, rzekomo umoczonego w tzw. aferę hazardową.

Grom z jasnego nieba

Kalembowie senior i junior zagrali Tuskowi na nosie, bo syn ministra tuż po odebraniu przez ojca ministerialnej nominacji oświadczył, że z pracy na pewno nie zrezygnuje. A kilka dni później okazało się, że syn Donalda Tuska, Michał, nie dość że pracuje na gdańskim lotnisku im. Lecha Wałęsy - spółce z udziałem Skarbu Państwa, a więc podlega bezpośrednio ojcu, to na dodatek świadczył usługi dla korzystającej z tego lotniska linii OLT Express, należącej do Marcina Plichty, właściciela osławionego parabanku Amber Gold.

Plichta płacił młodemu Tuskowi po niemal sześć tysięcy złotych miesięcznie. Gdy to i kilka innych win Tuska juniora wyszło na jaw, premier - swoim zwyczajem, praktykowanym zawsze w trudnych sytuacjach - zapadł się pod ziemię i przez długich kilka dni nie odpowiadał na żadne pytania. Gdy w końcu zabrał głos, usiłował zbagatelizować sprawę. Syn obrał własną drogę - mówił.

Załatwiłam ci sklep

Na Opolszczyźnie też nie brak przykładów nepotyzmu. Już w 2003 roku regionem wstrząsnęła sprawa byłej wiceprezydent Opola, a później wicemarszałek województwa Ewy Olszewskiej. Pracując jeszcze w opolskim ratuszu, Olszewska wydawała m.in. pozwolenia na budowę obiektów handlowych w Opolu. Wykorzystała to, by załatwić córce lokal w najlepszym miejscu pasażu w hipermarkecie Real przy Sosnkowskiego.

Gdy w kraju wybuchła wspomniana już afera Zyty Gilowskiej, u nas okazało się, że swoją synową w biurze poselskim zatrudnia także ówczesny poseł SLD Kazimierz Pietrzyk.

Żadnej afery z tego jednak nie było, bo wstrząsana w latach 2002-2004 największymi w kraju skandalami korupcyjnymi Opolszczyzna uznała to za rzecz błahą i niegodną szczególnej uwagi.

Poseł Pietrzyk do Sejmu kolejnej kadencji się jednak nie dostał.

Synowie mają się dobrze

Forowanie własnych dzieci przez rodziców to zjawisko normalne i powszechne. Rodzice są od tego, by ułatwiać dzieciom start w dorosłość, ale… O tym, że granica między wsparciem a nepotyzmem jest cienka, można się przekonać na przykładzie Bogusława Wierdaka, od 2006 roku przewodniczącego Sejmiku Województwa Opolskiego. Wraz z synem prowadzi on w Nysie biuro obrotu nieruchomościami.

Jednocześnie jednak Jakub Wierdak jest dyrektorem w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska w Opolu.

Ojciec, Bogusław Wierdak, przewodniczący sejmiku: - Absolutnie! Absolutnie nie pomagałem!!! Dodaje, że jego syn rozpoczął pracę w funduszu jeszcze w czasach, gdy podlegał on ministerstwu środowiska, a nie samorządowi województwa. Poza tym syn wygrał konkurs, jest po wszechstronnych studiach. Absolutnie mu w niczym nie nie pomagałem.

Przyjrzeliśmy się też karierze Artura Sebesty, syna obecnego marszałka województwa. W 1994 roku został on przyjęty do pracy w Zakładach Azotowych Kędzierzyn, których prezesem był wówczas jego ojciec.

- Trafiłem tam jako jeden z wielu młodych inżynierów, przyjętych wtedy do zakładów - zapewnia Artur Sebesta, który po czterech latach pracy został wiceprezesem spółki, wydzielonej przez jego ojca z majątku ZAK (takich spółek powstało wówczas kilka). Syn Józefa Sebesty trafił do firmy o nazwie Rekom, zajmującej się remontami. - Stanowisko otrzymałem w drodze konkursu - podkreśla Sebesta junior.

Przez kilkanaście lat pracy w Rekomie Artur Sebesta zbierał bardzo pochlebne opinie jako inżynier i menedżer, a kilka miesięcy temu został prezesem połączonych spółek remontowych Grupy Kapitałowej Azoty Tarnów.

- Jest dobrym fachowcem - mówi nam osoba z ZAK, dobrze znająca syna marszałka województwa.

Tato, sam sobie poradzę

Bywa, że dzieci wręcz odcinają się od znanych rodziców. Tak było w przypadku Witolda Zembaczyńskiego, syna prezydenta Opola. Nie interesowały go urzędnicze posadki, wolał pójść w biznes, a gdy w 2006 roku otworzył w Opolu naleśnikarnię, prosił dziennikarzy, by nie pisali, kto jest jej właścicielem.

- A włożyłem w ten biznes wszystkie oszczędności - mówił syn prezydenta Opola.

Akurat co do tego, że jest człowiekiem odważnym i zdolnym do ryzyka wątpliwości mieć nie można. Kilka lat temu, wraz z ekipą siedmiu innych nurków, uczestniczył w najliczniejszym zbiorowym zejściu na dno Hańczy, najgłębszego jeziora w Polsce. W biznesie nie zamierzał oczywiście iść na dno i ten cel osiągnął, ale zaraz po otwarciu wspomnianej naleśnikarni pojawiły się podejrzenia, że możny ojciec wspiera biznes syna, odmawiając konkurencyjnemu lokalowi sprzedaży położonej przy nim ziemi.

Ryszard Zembaczyński wytłumaczył to względami formalnymi i zapewnił, że w niczym synowi nie pomagał.

Ten sam opolski prezydent kilka miesięcy temu uznał, że nie może być mowy o kumoterstwie w przypadku syna senatora PO Piotra Wacha, który dostał stołek członka zarządu w Miejskim Zakładzie Komunikacji.

Tymczasem na świecie...

Polskie standardy są w sprawach zatrudniania potomków i pociotków znacznie bliższe wschodnim dyktaturom niż dojrzałym demokracjom.

W Stanach Zjednoczonych nie do pomyślenia jest, by dzieci prezydenta pracowały w administracji. Zwyczaj nakazuje, że jeśli chcą robić karierę polityczną, muszą od razu ubiegać się o stanowiska, których objęcie możliwe jest jedynie w drodze demokratycznych wyborów. To samo dotyczy dzieci senatorów, kongresmenów czy gubernatorów stanowych. Ich dzieci, chcąc robić polityczną karierę, od razu muszą wskoczyć na głęboką wodę i iść w ślady rodziców. Tak zresztą rodzą się za oceanem polityczne dynastie.

Nie ma tam też mowy o tuszowaniu ewentualnych przewin dzieciaków ze świecznika. Najlepszy przykład stanowią córki prezydenta George'a Busha Juniora. Bliźniaczki Jenna i Barbara Bush, mimo że były oczkami w głowie najpotężniejszego człowieka świata, nie uniknęły skazania na publiczne wykonywanie prac społecznych, gdy - nie ukończywszy 21 lat - usiłowały kupić alkohol (Jenna dopuściła się tego dwukrotnie, raz fałszując dokument tożsamości). Zostały ukarane przykładnie, ale zarazem identycznie jak każdy inny obywatel USA w takiej sytuacji. I nikt tu nie usiłował wyciągać argumentów w stylu słynnej pomroczności jasnej, jaka miała dopaść syna Lecha Wałęsy - Przemysława, gdy nietrzeźwy prowadził samochód.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska