Urząd Wojewódzki w Opolu przekazał "Chrobrego" starostwu jeszcze w ubiegłym roku. Wtedy też władze powiatu nyskiego miały wobec budynku optymistyczne plany - dzierżawa lub w przypadku braku chętnych - gospodarstwo pomocnicze powiatu. Zakładano, że wynajem ośrodka przynosił będzie starostwu co najmniej dziesięć tysięcy złotych miesięcznie.
W listopadzie ubiegłego roku w drodze przetargu wyłoniono wreszcie dzierżawcę oferującego owy 10-tysięczny czynsz. Był nim Leszek Gałczyński, właściciel podobnych ośrodków wypoczynkowych nad turawskimi jeziorami oraz "Mieszka" w Pokrzywnej.
Umowa pomiędzy dzierżawcą "Chrobrego" a starostwem zakładała, że przez pierwsze dwa miesiące Gałczyński zwolniony zostanie z opłat czynszowych, a na ich poczet wyremontuje i odnowi budynek.
Właściciel jednak szybko zorientował się, że interes jest dla niego nieopłacalny i rozpoczął batalie o zmianę warunków umowy, dążąc do jej całkowitego rozwiązania. Zanim jednak powiat zwrócił się z tą kwestią do wojewody, a ten ją rozpatrzył, Gałczyńskiego zaczęła obowiązywać opłata czynszowa. Od lutego do powiatowego budżetu nie wpłynęła jednak z tego tytułu ani złotówka.
- Nie możemy anulować umowy, dopóki pan Gałczyński nie ureguluje wszystkich zobowiązań - twierdzi Jan Pachota, wiecestarosta powiatu nyskiego.
Piotr Walawender, kierownik Zakładu Obsługi Technicznej wydziału geodezji i kartografii w nyskim starostwie zapowiada, że w ciągu najbliższych dni na adres Gałczyńskiego zostanie wysłane ostateczne wezwanie do zapłaty z trzydziestodniowym terminem wykonania.
- Jeżeli w tym czasie faktura nie zostanie uregulowana, rozwiążemy umowę dzierżawy i skierujemy sprawę do sądu - informuje Piotr Walawender. - W takim wypadku dzierżawca będzie musiał wypłacić nam ponad trzydzieści tysięcy złotych.
Obecny gospodarz "Chrobrego" podkreśla, że początkowo był pełen nadziei i miał zamiar na bazie tego ośrodka i położonego nieopodal "Mieszka" utworzyć kompleks hotelowy, jednak doszedł do wniosku, że nie podoła finansowo.
- Powiat wpuścił mnie w maliny, przekazując tak zdewastowany obiekt - denerwuje się Leszek Gałczyński. - Bez kapitalnego remontu, wymiany instalacji cieplnej, stolarki okiennej i drzwiowej oraz położenia nowego tynku, budynek nie nadaje się do zagospodarowania. Dlaczego miałbym zatem płacić rachunki vatowskie, skoro ani przez chwilę nie prowadziłem tam działalności gospodarczej? To nie moja wina, że wydawanie decyzji zabiera tyle czasu.
Tymczasem urząd wojewódzki wyraził zgodę na sprzedaż ośrodka. Starostwo przestało już myśleć o jego zagospodarowaniu i cieszy się, że być może niebawem się go pozbędzie.
- Co miesiąc dokładamy do niego pięć tysięcy złotych, nawet mowy nie ma o jakimś gospodarstwie pomocniczym - zażegnuje się Jan Pachota. - Żeby cokolwiek zrobić z budynkiem, najpierw trzeba zainwestować weń około miliona złotych. A powiatu na taki wydatek nie stać.
W pierwszych dniach maja ogłoszony ma zostać przetarg nieograniczony, który wyłoni potencjalnego nabywcę. Starostwo zapowiedziało już, że "Chrobry" oddany zostanie posiadaczom bonów przesiedleńczych, czyli ekwiwalentu wypłacanego w postaci zaświadczeń tym, którzy pozostawili swój dobytek za wschodnią granicą Polski i nigdy go nie odzyskali. Szacuje się, że około trzydzieści procent mieszkańców powiatu nyskiego jest w takiej sytuacji. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że pierwsi chętni na taką transakcję już zgłaszają się do nyskiego starostwa. Powiatowi włodarze liczą, że budynek zostanie sprzedany jeszcze w maju.
- To jedyne, co możemy z nim zrobić, gdyż tylko osoba prywatna skłonna będzie do zainwestowania sporej kwoty w nabyte na własność mienie - mówi wicestarosta Pachota. - Co z bonami zabużańskimi zrobi wojewoda, to już jego zmartwienie. My tylko chcemy jak najszybciej pozbyć się garba z pleców.
Z transakcji starostwo zainkasuje pięć procent wartości ośrodka w Pokrzywnej. Na ile rzeczoznawca wyceni majątek, wiadomo będzie już w przyszłym tygodniu.