Wrócili do ojczyzny

Fot. Michał Lewandowski
Od lewej: burmistrz Jan Mencler, Stanisław, Eugeniusz, Margarita, Helena i Dymitr Czerneccy oraz sołtys Łucja Rak.
Od lewej: burmistrz Jan Mencler, Stanisław, Eugeniusz, Margarita, Helena i Dymitr Czerneccy oraz sołtys Łucja Rak. Fot. Michał Lewandowski
Pięcioosobowa rodzina Czerneckich spod kazachskiej Ałma-Aty znalazła nowy dom w Biedrzychowicach koło Głogówka.

Do Kazachstanu Sowieci deportowali naszych dziadków w 1936 roku z zachodniej Ukrainy - opowiada Dymitr Czernecki, najstarszy syn, od kilku lat studiujący w Kaliszu. - Zawsze jednak byliśmy Polakami z krwi i kości. Naszej mowy ojczystej uczyli nas w domu rodzice.

Państwo Margarita i Stanisław Czerneccy, którzy z 18-letnią córką Heleną i 13-letnim Gienkiem mieszkali pod Ałma-Atą, starali się o wyjazd do ojczyzny przez pięć lat. W końcu dowiedzieli się, że w Biedrzychowicach na Opolszczyźnie czeka na nich mieszkanie. Spakowali się i w ubiegły czwartek byli już w Polsce.
- Biedrzychowice to typowo śląska wioska, w której żyją otwarci i życzliwi ludzie - tłumaczyła im w piątek podczas uroczystego przywitania w głogóweckim ratuszu sołtys Łucja Rak. - Jeśli będzie wam potrzebna jakakolwiek pomoc, mieszkańcy na pewno nie odmówią.
Pomoc zadeklarował też Jan Mencler, burmistrz Głogówka: - Dla pana Stanisława mamy ofertę pracy w Ośrodku Hodowli Zarodowej w Biedrzychowicach, a jeśli będzie trzeba, zapewnimy odpowiednie kursy, na przykład językowy.
Najmłodszy Eugeniusz pójdzie do pierwszej klasy gimnazjum. Helena, która w Kazachstanie zdała maturę, chciałaby, podobnie jak jej starszy brat Dymitr, studiować.

- Polacy w Kazachstanie mogą dostać się na polskie uczelnie, stając tam przed specjalną komisją - opowiada. - Ja też próbowałam, ale kiedy powiedziałam, że wyjeżdżamy na stałe do kraju, to stwierdzili, że muszę już zdawać na studia tutaj. Tylko że nie bardzo wiem, jak załatwić wszystkie formalności i obawiam się, iż mój polski jest jeszcze trochę kulawy.
Burmistrz zobowiązał urzędników z wydziału spraw obywatelskich, by pomogli dziewczynie rozwiązać ten problem.
- Jeśli chodzi o język, to możecie mieć trochę problemów, bowiem w Biedrzychowicach mówi się gwarą śląską - uśmiechał się Jan Mencler. - Ale szybko się przyzwyczaicie. Na ziemi głogóweckiej mieszka sporo osadników nie tylko z Polski, ale z Francji, Niemiec i innych krajów. Sam mam sąsiada Włocha. Ubolewam tylko nad tym, że tylu młodych wyjechało stąd, szukając pracy na Zachodzie. Ale też liczę, że po wejściu do wspólnej Europy zaczną do nas wracać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska