Wspólna pamięć jest możliwa

Redakcja
Polscy i niemieccy historycy opisują przebieg wysiedleń nieco inaczej. Spierają się też o liczbę wysiedlonych.
Polscy i niemieccy historycy opisują przebieg wysiedleń nieco inaczej. Spierają się też o liczbę wysiedlonych.
Czy można pogodzić pamięć historyczną dwóch narodów oraz pamięć większości i mniejszości? Nie tylko można, ale należy. Nawet wtedy, gdy zadanie to wydaje się trudne i wymaga czasu i cierpliwości.

Nie przypadkiem z pomocą historyków i politologów podejmujemy refleksję o historycznej pamięci Polaków i Niemców. Zarówno tych, którzy mieszkają po obu stronach granicy, jak i zamieszkujących razem nasz region.

Myśleć i pisać jest o czym. Uświadomiła to Opolanom choćby niedawna publiczna dyskusja o powstaniach śląskich i ich postrzeganiu przez większość i mniejszość, jaka rozgorzała po liście Norberta Rascha. Postawiła ona raz jeszcze z całą mocą pytanie: co obie strony muszą zrobić, by wspólne świętowanie rocznic ważnych wydarzeń historycznych stało się w ogóle możliwe? Uświadomiła ona także wszystkim, że w regionie żyją ludzie, którzy pamiętają i przeżywają historię inaczej, że mamy na Śląsku Opolskim co najmniej kilka wspólnot pamięci.

Pamięć najstarszego pokolenia często uwarunkowana jest tym, gdzie dana osoba była podczas wojny. Inną pamięć mają zatem przybysze z Lubelszczyzny, którzy mają doświadczenie pacyfikacji i wojnnego terroru i przemocy ze strony Niemców lub przyjmowali wysiedlonych Polaków z Wielkopolski. Równie wyraziście zapamiętali wojnę właśnie mieszkańcy Wielkopolski, jako czas poniżania przez Niemców. Wspominał o tym m.in. w rozmowie z reporterami nto kardynał Józef Glemp, przyznając, że w pewnym sensie nosi w sobie tę traumę, a jako jej skutek pewną nieufność do Niemców, aż do dziś.

A już u byłych mieszkańców kresów nad zbrodniami niemieckimi przeważają w pamięci zbrodnie sowieckie. Te osoby mają dla Niemców o wiele więcej współczucia niż mieszkańcy innych regionów.
Z drugiej strony, w środowisku mniejszości żyjącej na Śląsku bardzo silne jest przeżycie choćby powojennego spotkania z Armią Czerwoną naznaczone traumatycznymi wspomnieniami "wyzwalania" mężczyzn z życia, a kobiet z czci. W pamięci starszych ludzi została nie tylko świadomość wysiedleń czy świadomego niszczenia zaraz po wojnie śladów niemieckości, z "majzlowaniem" napisów na nagrobkach włącznie. Trwa pamięć o zmienianych pod przymusem imionach nadanych przez rodziców na chrzcie, o konieczności wieloletniego ukrywania się ze swoją tożsamością, gdy w PRL-u na nie było miejsca na wielokulturowość.

Polacy przy owych sporach o pamięć przypominają wówczas, jak wielu z nich doznało okrutnych cierpień z rąk Niemców w czasie wojny. Podkreślają, że zacieranie śladów polskości i przymusowe wynaradawianie pamiętają z tego właśnie czasu, a wypędzenia Polasków zaczęły się w 1939 roku.
Wydaje się, że skoro mamy do czynienia z kilkoma wspólnotami pamięci, a ta pamięć jest nasycona po obu stronach emocjami i poczuciem krzywdy, to trudno o proste, łatwe spotkanie między nimi i o jednakowy stosunek do przeszłości. Można jednak i należy szukać wzajemnej tolerancji, zrozumienia dla odrębnego przeżywania pozornie tych samych zdarzeń przez drugą stronę. Warto szukać w sobie tej wrażliwości, która pozwoli zaakceptować, że ktoś, kto jest moim sąsiadem przeżywa te same zdarzenia nieco inaczej niż ja. I na ten wysiłek mogą się zdobyć wszyscy.

Nie ma wątpliwości, że niezależnie od różnych pamięci przechowywanych w głowach zwykłych ludzi, inaczej te same fakty ocenia nierzadko także polska i niemiecka tradycja historyczna. Polacy i Niemcy inaczej patrzą choćby na Zakon Krzyżacki i ważność bitwy pod Grunaldem, na postaci historyczne, by wymienić Fryderyka II czy Bismarcka, wreszcie na wydarzenia historii XX wieku, włącznie z przełomem 1989 roku.

Ale nie brak w ostatnim czasie także przykładów optymistycznych, świadczących o tym, że odrębna pamięć nie musi dzielić. Myślę choćby o otwarciu w sierpniu krypty wielkich mistrzów zakonu krzyżackiego, a na Śląsku Opolskim, o niedawnym powrocie do Rogowa i uroczystym pochówku zmarłych z rodziny von Haugwitz.

Gemeinsames Gedächtnis ist möglich

Polen-Deutschland. Ist es möglich das historische Gedächtnis zweier Länder und zweier Nationen, der Mehrheit und der Minderheit zu verbinden? Ja, es ist möglich und nötig. Auch dann, wenn es Zeit und Ausdauer fordert.

Es ist kein Zufall, dass in der vorliegenden Nummer der "Heimat" über das historische Gedächtnis der Polen und der Deutschen berichtet wird. Dabei helfen uns die Historiker und die Politologen. Wir berichte sowohl für die, die in beiden Ländern leben, als auch für die, die unsere Region bewohnen.
Schreibstoff gibt es immerhin mehr als genug. Das bewies letztlich die Diskussion über die polnischen Aufstände und die Wahrnehmung der Thematik durch die Mehrheit und die Minderheit, die nach dem Brief von Norbert Rasch entbrannte. Es wurde die Frage aufgeworfen: was müssen beide Seiten machen um historische Jubiläen in der Region überhaupt möglich zu machen?
Die Debatte machte allen bewusst, dass in der Region Menschen leben, die die Geschichte halt anders erleben.

Das historische Gedächtnis älterer Generation ist meistens dadurch bedingt, wo die Menschen während des Krieges lebten. Anderes historische Gedächtnis haben z.B. die Zugezogenen aus der Region Lubelskie. Sie erlebten die Pazifikation, den Terror und die Gewalt seitens der Deutschen und nahmen die Polen aus Großpolen auf. Die großpolnische Bevölkerung erlebte die Zeit der Unterdrückung sehr schmerzhaft. Unter anderem darüber sprach mit den Reportern der "NTO" der Kardinal Jozef Glemp. Er berichtete über die traumatischen Erlebnisse, die sein ganzes Leben geprägt haben. Misstrauisch gegenüber den Deutschen ist er allerdings bis heute geblieben.
Bei der Bevölkerung der polnischen Ostgebiete, der sogenannten "Kresy", überwiegen die schlechten Erfahrungen mit den sowjetischen Verbrechen. Diese Bevölkerung zeigt mehr Mitgefühl für die Deutschen, als die Bewohner der restlichen Regionen.

Die älteren Mitglieder der Deutschen Minderheit erinnern sich besonders schmerzhaft an die Begegnung mit den Sowjets. Die sowjetische Armee "befreite" die Männer vom Leben und die Frauen von ihrer Ehre. Im Gedächtnis der Bevölkerung blieb die Vertreibung, die Zerstörung der deutschen Spuren, vor allem der deutschen Aufschriften auf den Friedhofsdenkmälern. Immer noch frisch bleibt die Erinnerung an die zwangsweise Namensänderung der deutschen Bevölkerung, über die jahrelange Unterdrückung der deutschen Bevölkerung in der Zeit der Volksrepublik Polen, in der es noch keinen Platz für die Multikulturalität in der Region gab.

In der Diskussion über das historische Gedächtnis erwähnen die Polen ihr Leid während des Zweiten Weltkrieges und erinnern an die Vertreibung der Polen, die ihren Anfang 1939 nahm.
Das historische Gedächtnis zweier Nationen, das beiderseits sehr emotional ist, ist nicht einfach. Nur mit Hilfe der Toleranz und Akzeptanz ist der gemeinsame Weg möglich. Erst dann kann man den Nachbar verstehen, der das gleiche eben anders sieht.

Die einfache Bevölkerung empfindet das historische Gedächtnis anders. Die Deutschen und die Polen betrachten halt anders die Kreuzritter, die Tannenbergschlacht von 1410, den Friedrich den Großen, den Bismarck, die Geschehnisse des 20 Jh. und den Umbruch 1989.

In letzter Zeit fehlt es aber nicht an positiven Beispielen dafür, dass das historische Gedächtnis nicht trennen muss. Hier denke ich an die offizielle Eröffnung der Krypta der Hochmeister des Deutschen Ordens im August dieses Jahres oder die erneute Bestattung der sterblichen Überreste von acht Mitgliedern der Familie von Haugwitz in Rogau. (darüber berichten wir auf der 1. Seite).

Tłum.ELF

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska