W nocy z 2 na 3 maja w Kędzierzynie-Koźlu miała dyżurować jedna z aptek na osiedlu Pogorzelec. Pacjenci, którzy się tam udali, zastali zamknięte drzwi. O sprawie poinformowano starostwo powiatowe.
- Powodem był losowy przypadek - mówi portalowi nto.pl Adam Lecibil, rzecznik starostwa. - Poprzednio taką skargę mieliśmy kilka lat temu.
Ale od mieszkańców nieoficjalnie wiemy, że to problem dużo większy, szczególnie w mniejszych miastach. Koszt jednego dyżuru to nawet 500 złotych, a zyski z niego to często kilkadziesiąt złotych. Ludzie w nocy, jeśli już w ogóle przychodzą, to najczęściej po prezerwatywy.
- Rocznie dostaję kilkanaście informacji o tym, że jakieś apteki były zamknięte pomimo wyznaczenia dyżuru - mówi Marek Brach, opolski wojewódzki inspektor farmaceutyczny. - Obowiązek ustalania dyżurów i dyscyplinowania aptekarzy leży po stronie samorządów powiatowych.
W praktyce jednak unikanie dyżurów uchodzi przedsiębiorcom na sucho, bo prawo nie precyzuje wprost, jakie kary mogą być za to nakładane.
W Kędzierzynie-Koźlu kilka lat temu zmniejszono liczbę dyżurujących aptek w weekendy z dwóch do jednej. Farmaceuci, chcąc bronić swoich interesów, przygotowali dla samorządowców raport dotyczący sprzedaży podczas dyżurów. Wynika z niego, że przez całą noc realizowane są średnio dwie recepty. Reszta zakupów to suplementy diety, odżywki do włosów czy prezerwatywy.
Sięgnij po naturę w walce z bólem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?