Targowisko przy ul. Reymonta (popularnie nazywane "ruskim targiem") to najbardziej zaniedbane miejsce handlu w mieście. Nie tylko nie spełnia podstawowych norm związanych z prowadzeniem gospodarczej, ale także urąga normom bezpieczeństwa. Od wielu lat żaden z administratorów nie wykonał tam najmniejszych robót modernizacyjnych.
- Piszecie na swoich łamach o wysokich opłatach obciążających kupców z "Cytruska". Na targowisku "Centruś" płacimy dokładnie takie same stawki, ale pracujemy w znacznie gorszych warunkach - poinformował nas telefonicznie jeden z czytelników handlujących na co dzień na "ruskim targu". - Dlaczego płacąc ciężkie pieniądze, nie możemy liczyć na żadną inwestycję ze strony miasta? - pyta za naszym pośrednictwem.
Przypomnijmy, że w ubiegłym tygodniu informowaliśmy o tym, że stawki, jakie płacą opolscy kupcy z "Cytruska", są wyższe niż te obowiązujące w strefie "zero". Dzienne wynajęcie jednego metra kwadratowego powierzchni straganu kosztuje ponad 5 złotych. W ciągu miesiąca kupcy muszą zapłacić ponad 150 złotych za metr kwadratowy (to ponad dwa razy więcej niż w opolskiej strefie "zero").
Targowisko "Centruś" nie przypomina jednak w niczym miejsca, w którym koszt wynajmu jednego metra kwadratowego jest tak wysoki. Nawierzchnia placu targowego jest zrujnowana, stoiska wykonane z metalowych prętów trzymają się tylko dzięki prowizorycznym rozwiązaniom, nad głowami przechodzących klientów ułożono "minidaszki" z folii, umocowane na drewnianych stelażach. W razie pożaru po daszkach ogień będzie przechodził z jednego do drugiego pawilonu. Wszędzie panuje ścisk. Dojazd karetki do straganów położonych wewnątrz jest niemożliwy.
- Brakuje tu wszystkiego - mówi Anna Kwaszenko, jeden z handlowców na targowisku. - Kiedy pada deszcz, kupcy stoją po kostki w wodzie, bo takie duże dziury są w nawierzchni. Przeciekają także dachy - dodaje.
- Administracja postawiła trzy kontenery na śmieci. Trzeba jednak zrobić znacznie więcej, aby nasze targowisko przestało być największym bałaganem w mieście - dodaje Dorota Ziemińska.
Zarzuty kupców potwierdza także Grzegorz Hanusek, prezes stowarzyszenia prywatnych kupców pod nazwą Plac Targowy "Centruś". - Wielokrotnie prosiliśmy o przeprowadzenie konkretnych prac moderniza- cyjnych. Ale za każdym razem nasze wnioski blokował administrator - mówi. - Jesteśmy w stanie partycypować w kosztach. Przydałaby się naprawa wadliwej instalacji elektrycznej, wybrukowanie nawierzchni, remont stoisk. Administrator jest jednak tym mało zainteresowany - uważa prezes stowarzyszenia kupców.
Jesienią ubiegłego roku kontrolę na targowisku przeprowadziły straż pożarna i straż miejska. Wytknięto najpoważniejszy uchybienia, czyli: słabe zabezpieczenie przeciwpożarowe kiosków, brak dwóch wjazdów na targowisko dla samochodów ratunkowych. - Przede wszystkim zabrakło dokumentów związanych ze zmianą sposobu użytkowania targowiska, które kiedyś było halą produkcyjną - mówi mł. brygadier Marek Matczak, z-ca komendanta Miejskiej Komendy Straży Pożarnej w Opolu. Bez nich, jak zapewnia komendant, straż nie może sformułować konkretnych zaleceń, które administracja targowiska będzie musiała zrealizować.
Jak poinformował nas Tadeusz Białowicz, prezes zakładu komunalnego, "Centruś" funkcjonuje bez żadnej dokumentacji. Zakład komunalny przejął targ od prywatnego dzierżawcy w lipcu ubiegłego roku. Nie otrzymał jednak dokumentacji związanych ze zmianą sposobu użytkowania, nie było też dokumentacji technicznej ani budowlanej obiektu. Co gorsza - nie było nawet dokumentacji sieci elektrycznej targowiska.
- Dokumenty trzeba odtworzyć - mówi prezes. -Zwróciliśmy się do urzędu miasta z prośbą o dostarczenie nam tych dokumentów. Dopiero w oparciu o nie możemy planować jakąkolwiek modernizację obiektu. W przyszłości temat modernizacji musi być przez miasto podjęty. Targowisko "Centruś" to także miejsca pracy, a na ich likwidacji nikomu nie zależy - dodaje prezes.
- Ostatecznie, jeżeli sytuacja zrobi się tam niebezpieczna, możemy targowisko zamknąć - mówi komendant Matczak. - Na razie jednak takie rozwiązanie nie jest przez nas brane pod uwagę. Czekamy na dostarczenie dokumentów - dodaje.
Kiedy to się stanie, na razie nikt nie wie.