Wszystko dla dobra dziecka

Redakcja
Speszony chłopczyk na pytania rzecznika Rewińskiego odpowiada cichutko. Matka, pani Anna, uważa, że nie było innego wyjścia.
Speszony chłopczyk na pytania rzecznika Rewińskiego odpowiada cichutko. Matka, pani Anna, uważa, że nie było innego wyjścia. Sławomir Mielnik
33-letnia pani Anna rozwodzi się z mężem i walczy o prawa do opieki nad trzema synami. Na pomoc wezwała eksdetektywa Rutkowskiego, a ten zwołał konferencję prasową. Przykład innej Anny - Samusionek, aktorki wyrywającej sobie z byłym mężem córkę na oczach całej Polski, trafił pod strzechy.

Z maila do redakcji: "Funkcjonariusz (...), który w wyniku wielokrotnych aktów przemocy wobec swojej rodziny ma założoną niebieską kartę (...) chce odebrać trójkę dzieci matce. Jakich środków użył, by doprowadzić opolski sąd do nieprawidłowej oceny sytuacji - o tym opowie państwu bezpośrednio podczas spotkania zdesperowana matka. Przedstawiony zostanie również drastyczny materiał zdjęciowy zarejestrowany przez dziennikarza uczestniczącego w zdarzeniach, jakie miały miejsce podczas próby wejścia kobiety do własnego domu, który zmuszona była wraz z dziećmi opuścić". W tytule: "Manipulacja przed opolskim sądem - w poniedziałek konferencja Krzysztofa Rutkowskiego".

Media takiego sygnału nie mogą zlekceważyć. Każdy, kto prosi o interwencję, zwłaszcza gdy chodzi o dobro dziecka, może na pomoc liczyć. W maleńkiej sali hotelu "Zacisze" gromadzą się wiec dziennikarze z opolskich dzienników, radia i telewizji.

Krzysztof Rutkowski nieobecny. 80 kilometrów od Opola szykuje się do planowanej na następny dzień innej konferencji prasowej. We Wrocławiu walczy o alimenty i spadek dla syna zmarłego księdza. W imieniu Rutkowskiego występuje jego rzecznik, Robert Rewiński.

- Spotkaliśmy się w związku z bardzo skandaliczną sytuacją w wymiarze sprawiedliwości w Opolu - zagaja.

Skandal, o którym mówi Rewiński, jego zdaniem polega na tym, że w toczącej się od 15 miesięcy sprawie rozwodowej Anny "sąd nie jest w stanie znaleźć racjonalnego rozwiązania dla tej rodziny i zmierza do przekazania jej trójki dzieci rodzinie zastępczej". - Sędzia pogubiła się w sprawie, przez co pani Annie mogą odebrać dzieci - uważa rzecznik Rutkowskiego.

- Pozew wpłynął 6 lipca 2012 roku. Jak każda sprawa rozwodowa, gdzie ujawniane są rodzinne sekrety, toczy się ona z wyłączeniem jawności - wyjaśnia Ewa Kosowska-Korniak, rzecznik prasowy opolskiego sądu. - 16 października odbyła się kolejna rozprawa. Sprawa została odroczona, na razie bez podania terminu, ponieważ sąd dopuścił dowód uzupełniającej opinii biegłego Regionalnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego, a nie wiadomo, kiedy ta opinia powstanie. Żadne inne decyzje nie zapadły.

Czarne i białe

Przygotowana dla dziennikarzy wersja wydarzeń z grubsza wygląda tak: Jest dobra Anna, matka trójki dzieci, i zły Tomasz, który nie angażuje się w sprawy rodziny. Dzieli ich niezgodność charakterów. O rozwód wniosła Anna, która domaga się też wyłącznej opieki nad dziećmi, ale gwarantuje ich ojcu szerokie kontakty. Niestety, Tomasz "powodowany rozgoryczeniem i zemstą" (jak ocenia rzecznik Rutkowskiego) chce tego samego. Anna uważa, że z racji obowiązków zawodowych, mąż nie jest w stanie zapewnić pociechom właściwej opieki. Mimo to sąd jemu na czas rozwodu przyznał pieczę nad 11-letnim Radkiem, a jej nad 5-letnimi bliźniakami.

Na dodatek Anna przez rok nie mogła wrócić do własnego domu, z którego wyprowadziła się po kolejnej awanturze, bo mąż wymienił zamki. Policja i służby socjalne, do których Anna miała się zwracać, były bezradne. Dlatego poprosiła o pomoc Krzysztofa Rutkowskiego. Dopiero jego mediacja przyniosła efekt. Anna z dziećmi wróciła do domu, Tomasz się wyprowadził.

Oglądamy na laptopie filmik nakręcony przez ekipę Rutkowskiego podczas akcji przeprowadzonej 27 września. Miasto na Opolszczyźnie, osiedle domków jednorodzinnych. Anna wysiada z samochodu wraz z dwójką dzieci. Bierze bliźniaki za ręce. "Proszę zobaczyć, jak dzieci są mocno przywiązane do matki - instruuje Robert Rewiński. "Pan Krzysztof Rutkowski pomaga matce wrócić do domu, ale - zwróćcie uwagę - na teren posesji nie wchodzi" - komentuje. Anna znika za drzwiami okazałego domu.

Wpis na miejscowym forum internetowym z 27 września, godz. 18.48: "Wie ktoś może w jakiej sprawie przyjechał detektyw Rutkowski ze swoją świtą, coś kręcą, kilka osób w kominiarkach i Rutkowski rozmawiający przez telefon. Coś się stało?".

Babcia Anny: - Rutkowski zrobił show. Zajechało sześć samochodów z Warszawy, wyskoczyli czterej mężczyźni ubrani jak antyterroryści. Sensacja na całe osiedle. Po co to było? Przecież mogła normalnie wrócić, ale wstyd jej było przed sąsiadami, więc zrobiła cyrk, że niby siłą trzeba ją wprowadzać.

- Tu nie o majątek chodzi - wyjaśnia Rewiński. Liczy się przede wszystkim dobro dzieci. A problem w tym, że tymczasowo przyznany przez sąd ojcu Radek uciekł od niego do mamy.

Niespodzianka

- Zaraz poznacie chłopca - oznajmia rzecznik Rutkowskiego i sięga po komórkę. Dziennikarze patrzą po sobie zdumieni. Niespodziankę, czyli trzeciego bohatera konferencji prasowej, od początku zapowiadano, ale nikt nie spodziewał się tu 11-latka.

Czy Anna jest pewna, że po publicznym wypraniu rodzinnych brudów, licznych oskarżeniach pod adresem męża wymienianego z imienia i nazwiska, chce jeszcze pokazać małoletniego syna, którego następnego dnia dzieci mogą wytykać palcami? - pytają dziennikarze. - Nie mam innego wyjścia - mówi kobieta.

Wchodzi speszony chłopczyk. Unika wzroku dorosłych i wycelowanych w niego obiektywów. Na pytania Rewińskiego odpowiada cichutko: jak się nazywa, ile ma lat, jak mu się mieszka w domu. - Dobrze - odpowiada ledwo słyszalnym głosem. - Głośniej! - domaga się jeden z dziennikarzy. Chłopiec pąsowieje. - Z kim chciałbyś mieszkać, z mamą czy tatą? - kontynuuje Rewiński. - Z mamą - szepcze dziecko. - A z kim wolisz mieszkać: z tatą czy z tym panem, z którym jest twoja mama - pyta dziennikarz. - Z tym panem - bąka chłopiec.

- Szanowni państwo, spory dorosłych zostawmy dorosłym. Tu chodzi o dobro dzieci - puentuje rzecznik Rutkowskiego. Jego słowa brzmią kuriozalnie wobec tego, co stało się przed chwilą.

Wersja nie-czarno-biała

Anna odeszła od męża do konkubenta. Przez ostatni rok mieszkała z nowym partnerem. Po rozwodzie zamierza się z nim związać na stałe. "Zniszczyłaś całą rodzinę!" - wykrzykuje na filmie Rutkowskiego jej babcia.

- Pomagałam jej w wychowaniu bliźniaków od chwili, gdy przyniosła je ze szpitala. Bardzo za nimi tęsknię - mówi kilka godzin po konferencji prasowej babcia Anny w rozmowie telefonicznej z nto. - Anna to zła żona, zła gospodyni i zła matka. Gdy mąż miał nocną służbę, zostawiała dzieci same w domu i wymykała się do kochanka. Czasem wyjeżdżała z nim na dwa tygodnie, a mąż zostawał z całym domem na głowie.

Na Tomasza babcia złego słowa nie powie. - To idealny człowiek, pracowity, uczciwy, odpowiedzialny, zaradny. Cała rodzina stoi za nim murem. W sądzie miał czternastu świadków, a Anna tylko dwóch.

Rzecznik Rutkowskiego twierdzi, że w tym murze powstał już wyłom, bo ojciec Anny, który początkowo od niej się odwrócił, teraz już jej sprzyja. - Sytuacja ewoluuje, tylko sąd nie chce ewoluować - rzecznik Rutkowskiego wciąż przypomina, że "czarnym charakterem" w tej fabule jest nie tylko Tomasz, ale i opolski sąd.

"Manipulacja przed opolskim sądem", o której miała być mowa, coraz bardziej staje robi wrażenie manipulacji mediami. Anna reaguje nieprzyjemnie, gdy okazuje się, że dziennikarze znają opinię o niej wydaną przez Regionalny Ośrodek Diagnostyczno-Konsultacyjny. "Chwiejna decyzyjnie, przedkładająca własne sprawy i potrzeby nad potrzeby i sprawy dzieci, skłonna do narażania małoletnich na niebezpieczeństwo, niekonsekwentna w swych dążeniach i oczekiwaniach, kierująca się bardziej pobudkami emocjonalnymi niż racjonalną analizą sytuacji, mało wydolna wychowawczo i mało samodzielna w procesie opieki nad dziećmi".

O Tomaszu psychologowie piszą tak: "Bardziej zrównoważony emocjonalnie i stabilny decyzyjnie. Przejawia większą wrażliwość na potrzeby dzieci i rozumienie ich sytuacji życiowych. W wyborach i decyzjach przedkłada racjonalną analizę rzeczywistości nad reakcje impulsywne". I konkluzja fachowców: "Bezpośrednią pieczę nad małoletnimi należy powierzyć ojcu".

Z tą opinią Anna całkowicie się nie zgadza. - To mnie dyskredytuje jako matkę - mówi. Dlatego poprosiła o ponowną diagnozę, na co sąd zezwolił. Pięć dni później kobieta za namową Krzysztofa Rutkowskiego pojawiła się wraz synem w świetle fleszy.

Zły przykład

Od miesięcy media ogólnopolskie relacjonują zażartą walkę aktorki Anny Samusionek i jej byłego męża-biznesmena o opiekę nad córką. Rodzice-celebryci biegają po mediach i wylewają na siebie pomyje w tabloidach. Dziewczynka, przypisana sądownie matce, ucieka od niej, trafia do domu dziecka, a w końcu do rodziny zastępczej. Jej zdjęcia co kilka dni ukazują się w prasie i internecie. Na jednym z portali jest okienko do głosowania: "Czy twoim zdaniem dziewczynka ma jeszcze szansę na spokojną przyszłość?".

11-letnia Andżelika, rówieśnica Radka, napisała rozpaczliwy list do prezydenta Komorowskiego (internet huczy, że ewidentnie pod dyktando manipulujących nią dorosłych).

W sprawę zaangażował się Rzecznik Praw Dziecka, który stwierdził: "Wizerunek dziecka oraz informacje o nim powinny być chronione i nie powinno się nimi szafować w mediach. Należy zatem dołożyć wszelkich starań, aby cała sytuacja i szum medialny nie przyniosły szkody i odegrały jak najmniejszą rolę w życiu dziewczynki".

Tomasz, mąż Anny, o konferencji prasowej w Opolu dowiedział się od znajomych. - Jestem zdruzgotany. To, że ona chce skupić na sobie uwagę mediów i pokazać się w dobrym świetle, pal licho. Ale jak mogła wciągnąć w ten cyrk naszego syna!

- Często powtarzamy, że Biuro Krzysztofa Rutkowskiego jest biurem do spraw beznadziejnych - mówi Robert Rewiński, pytany przez dziennikarzy o sens konferencji prasowej zwołanej z powodu ostrego rodzinnego konfliktu, którego rozwiązaniem zajmuje się sąd. - Sądy coraz częściej odbierają dzieci matkom i tylko nagłośnienie problemu może tę tragedię powstrzymać. To wielkie bicie w dzwon, bo dzieje się krzywda dzieciom - przekonuje.

Co do tego akurat nikt nie ma wątpliwości. Dzieciom zrobiono krzywdę.

Niektóre imiona zostały zmienione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska