Wybory parlamentarne 2019. Witold Zembaczyński: Janusz Kowalski powołuje się na niewiarygodną osobę

Piotr Guzik
Piotr Guzik
Janusz Kowalski i Witold Zembaczyński po opuszczeniu sądu w Opolu we wtorek
Janusz Kowalski i Witold Zembaczyński po opuszczeniu sądu w Opolu we wtorek Piotr Guzik
Janusz Kowalski złożył do prokuratury wniosek o zbadanie okoliczności sprzedaży przez Witolda Zembaczyńskiego jego biznesu innemu przedsiębiorcy. Poseł KO odpiera, że twierdzenia przedsiębiorcy, na których polityk prawicy oparł donos, są nieprawdziwe i służą mu tylko do dalszego dyskredytowania jego osoby.

Sytuacja jest odpryskiem procesu w trybie wyborczym, jaki Witold Zembaczyński, nr 1 listy Koalicji Obywatelskiej do Sejmu, wytoczył Januszowi Kowalskiemu, numerowi nr 3 sejmowej listy PiS. Witold Zembaczyński domagał się, aby Janusz Kowalski zaprzestał rozpowszechniania nieprawdziwych informacji, iż jego działalność gastronomiczna upadła. Sąd przyznał rację posłowi KO. Nakazał też politykowi prawicy publikację przeprosin w mediach.

Janusz Kowalski od tego postanowienia się odwołał. Zarzucał sądowi, że miał 68 minut na przygotowanie się do sprawy. Nie podobało mu się również, że sąd nie dopuścił do zeznań świadka, którego chciał powołać Janusz Kowalski. Tym świadkiem był mężczyzna, który miał rzucić „nowe światło na okoliczności sprzedaży i prowadzenia lokalu kupionego od Witolda Zembaczyńskiego”. Należy jednak pamiętać, że to nie ten mężczyzna, a jego ówczesna żona parafowała umowę w tej sprawie.

Co niedoszły świadek mówił po rozprawie?

Mężczyzna pojawił się w sądzie we wtorek po południu. Twierdził, że pełnomocnikiem firmy, obecnym przy podpisywaniu umowy notarialnej. Przekonywał, że Witold Zembaczyński obiecywał 4-5 tys. zł czystego zysku miesięcznie.

– Okazało się, że 4-5 tys. zł było co miesiąc na minusie. Prowadziliśmy ten lokal przez niecały rok i odsprzedaliśmy za grosze - mówił.

Mężczyzna przekonywał też, że Witold Zembaczyński miał obiecywać, iż po przejęciu od niego lokalu będzie on mógł nadal świadczyć usługi cateringowe na rzecz opolskiego ratusza, kiedy prezydentem Opola był Ryszard Zembaczyński. – Tego też nie było, niczego nie było – twierdził.

Janusz Kowalski: Mogło dojść do czynu zabronionego

Bazując na tych słowach, Janusz Kowalski poinformował w czwartek, że złożył do opolskiej prokuratury wniosek o zbadanie okoliczności sprzedaży lokalu przez Witolda Zembaczyńskiego.

- Ta wypowiedź pełnomocnika firmy sugeruje, że mogło dość do nieprawidłowości. Ja w tym momencie nie mam na ten temat wiedzy, nie rozstrzygam, od tego są profesjonalne organa ścigania – mówi.

- Ale jako były wiceprezydent Opola muszę zaznaczyć, że jeśli ktoś komuś obiecuje świadczenie usług na rzecz jednostek administracji samorządowej przydzielanych na drodze przetargu, to nie jest to nic innego, jak próba wpływania na takie postępowania konkursowe, to jest to czyn zabroniony – komentuje Janusz Kowalski.

Dlaczego mężczyzna, którego polityk prawicy chciał powołać na świadka, sam nie zgłosił sprawy do prokuratury, choć od transakcji minęło blisko 10 lat? - Ja tego człowieka nie znam, widziałem go pierwszy raz na oczy. Nie rozmawiałem z nim i nie mam wiedzy w tym względzie - mówi.

Witold Zembaczyński: Nieprawdziwe twierdzenia

W reakcji na działania polityka prawicy Witold Zembaczyński rozesłał do mediów oświadczenie, w którym podkreśla, że jego firma Calypso nigdy „nie realizowała ani nie miała realizować żadnych usług cateringowych (naleśniki, pizza, sałatki i rollery) dla Urzędu Miasta Opola, ani żadnego innego urzędu. Łatwo to sprawdzić w fakturach”.

Witold Zembaczyński wskazuje, że słowa wygłoszone przez mężczyznę, którego Janusz Kowalski chciał powołać na świadka, są całkowicie nieprawdziwe i że jest to człowiek karany. Z dokumentów przesłanych do redakcji „nto” przez posła KO wynika, że mężczyzna ten był skazany po postępowaniu prowadzonym z urzędu. Ukarano go za uchylanie się od zapłaty ostatniej transzy za firmę kupioną od Witolda Zembaczyńskiego w wysokości blisko 23 tys. zł i sprzedaż mienia ruchomego z lokalu innemu przedsiębiorcy za 78 tys. zł pomimo tego, że było zajęte przez komornika.

Witold Zembaczyński zarzuca politykowi prawicy, że w celu własnej obrony i pomawiania go, posługuje się tym człowiekiem.

„Słowa wypowiadane na mój temat stanowią znamiona czynu zabronionego z art. 212 KK, naruszenie moich dóbr osobistych i zniesławienia, co znajdzie swoje reperkusje prawne” – zapowiada.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska