Przedstawiciele PiS mają wątpliwości wobec czterech osób obecnych na listach komitetu wyborczego Arkadiusza Wiśniewskiego.
Ich wątpliwości budzi obecność:
- Ireny Koszyk (naczelniczka wydziału oświaty),
- Małgorzaty Jarosz-Basztabin (szefowa centrum seniora),
- Joanny Dzido (kierowniczka pływalni Akwarium)
- Aleksandra Iszczuka (dyrektor II Liceum Ogólnokształcącego).
- To osoby znajdujące się w służbowej zależności wobec pana prezydenta, bowiem stoją na czele podlegających mu jednostek - mówi Michał Nowak z PiS, zajmujący się kampanią wicewojewody Violetty Porowskiej na stanowisko prezydenta Opola.
- To sytuacja rodząca wiele pytań. Po pierwsze, jak w razie zdobycia przez nich mandatów osoby te będą miały sprawować funkcję kontrolną wobec prezydenta? Po drugie, czy mamy pewność, że nie będą sprzyjać kierowanym przez siebie jednostkom zamiast działać dla dobra ogółu? Po trzecie, jak takie osoby mają same siebie kontrolować? - pyta Michał Nowak. - To jest psucie samorządu przez pana prezydenta Arkadiusza Wiśniewskiego i tworzenie stowarzyszenia urzędniczego - uważa.
Według naszych ustaleń kandydatem do rady miasta może być nawet osoba, której dotyczy służbowa zależność wobec prezydenta. Jednak w razie wywalczenia mandatu dana osoba może go przyjąć i zrezygnować z zajmowanego stanowiska, albo zrezygnować z objęcia mandatu. Wtedy jej miejsce przypada kolejnej osobie na liście z największą liczbą głosów.
- To by oznaczało, że Arkadiusz Wiśniewski wystawił na listy "słupy" do zbierania głosów. Jak mieszkańcy mają na takie osoby głosować, skoro one i tak nie będą radnymi? - pyta Michał Nowak.
Łukasz Sowada, lider klubu radnych Arkadiusza Wiśniewskiego oraz członek sztabu jego komitetu przekonuje, że konferencja PiS jest dowodem na to, iż otoczenie wicewojewody Violetty Porowskiej obawia się tego, kogo do boju o miejsca w radzie miasta wystawił prezydent Opola.
- Na tych listach jest grono osób z różnych dziedzin, których wspólnym mianownikiem jest to, że są sprawdzone w działaniu. Prezydent nie miał problemu z zapełnieniem list. Przeciwnie, zdarzało się, że pewnym osobom musiał odmówić. Zaś zarzut o wystawienie "słupów" jest absurdalny o tyle, że sam PiS stawia na osoby, których główną zasługą jest rozpoznawalne nazwisko - komentuje.
Łukasz Sowada podkreśla, że nie wyobraża sobie sytuacji, w której ktoś miałby oddawać mandat radnego po jego wywalczeniu z racji kolizji z piastowanym stanowiskiem.
FLESZ WYBORCZY - Zmiany w ordynacji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?