Wybory samorządowe w Głubczycach. Płacisz i wygrywasz

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Od 16 lat w Głubczycach jest taka tradycja, że poparcie w wyborach samorządowych ma swoją cenę. Dopiero teraz, gdy kilka dni temu aresztowano pierwsze przyłapane na gorącym uczynku osoby, mieszkańcy przerwali zmowę milczenia.

W tym roku zakupy były robione z wyjątkowo dużym rozmachem - kiwa głową Waldemar Adamczyk z Obywatelskiego Komitetu Samorządowego Prawo i Sprawiedliwość. Sam dostał 33 głosy i nie załapał się do rady miasta.

- Biorąc pod uwagę to, jak wyglądały tutaj wybory, trudno było się spodziewać innego wyniku - dodaje.

"Zakupy" - tym słowem mieszkańcy określają to, co dzieje się raz na cztery lata w wyborczą niedzielę, gdy wybierane są nowe władze gminy i powiatu. Przez lata milczeli. Teraz ujawniają, w jaki sposób byli namawiani do głosowania.

Piotr, bezrobotny mieszkaniec Głubczyc: - Już na kilka tygodni przed ostatnimi wyborami w knajpach i na ulicy było głośno, że pod lokalami wyborczymi znów będzie można spotkać ludzi, którzy będą oferowali pieniądze w zamian za postawienie krzyżyka na wskazanego kandydata. Cztery lata temu wziąłem 15 złotych w zamian za wypełnienie kart do głosowania. Nawet nie pamięta, na kogo postawił krzyżyk.

Piotr uważa, że i tak to nie ma żadnego znaczenia: - Co za różnica, kto jest przy korycie. I tak się nie zajmują sprawami zwykłych ludzi. Ja już od kilku lat szukam pracy i niczego znaleźć nie mogę. Jak nie masz pleców, to nic nie znaczysz.

Opowiada Piotr: - System działa tak: Za całość odpowiadają tzw. żołnierze. To ludzie, którzy od kandydatów biorą pieniądze z góry. Słyszałem, że po dwa, trzy tysiące złotych. To oni są odpowiedzialni za dobry wynik wyborczy i z tego są rozliczani. Spotkać można ich w samochodach pod lokalami wyborczymi. Najpierw wysyłają jednego człowieka, żeby podpisał się na liście wyborców i wziął karty do głosowania. Taka osoba wchodzi za kotarę i tam je wypełnia. Jedna pozostaje jednak pusta. To ta, na której widnieje nazwisko faceta, który płaci za głos. Tę kartę chowa się pod kurtkę i zanosi żołnierzowi, który siedzi w aucie - ujawnia Piotr.

Tam wypełnia ją podstawiony przez kandydata człowiek i wręcza ją kolejnemu wyborcy. Ten wrzuca ją do urny, w zamian do samochodu przynosi kolejną pustą kartę wyniesioną z lokalu. I tak w kółko. Żołnierz wypłaca przekupionemu wyborcy pieniądze, od kilkunastu do kilkudziesięciu złotych. Ale ma pewność, że zostało skreślone właściwe nazwisko.
W razie potrzeby naganiacze zbierają potencjalnych wyborców do samochodów i przywożą ich pod lokale wyborcze.

- Już wcześniej pocztą pantoflową roznoszą się opowieści o tym, że szukają chętnych o głosowania. Alkoholicy spod sklepów dobrze wiedzą, że w tym dniu można przyrobić parę groszy - opowiada Piotr.

Takie opowieści jeszcze przed wyborami dotarły do policjantów w Opolu.
- Funkcjonariusze Wydziału do Walki z Korupcją Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu wraz z kryminalnymi z Głubczyc w dniu wyborów patrolowali teren lokali wyborczych - mówi komisarz Maciej Milewski z komendy wojewódzkiej.

Policja ani prokuratura o szczegółach operacji nie chcą mówić, zasłaniając się dobrem prowadzonego śledztwa. Wiadomo jednak, że na gorącym uczynku przyłapano trzy osoby w wieku 19, 36 i 40 lat. Postawiono im zarzut przyjmowania i wręczania korzyści majątkowej w zamian za udzielenie głosu na wskazanego kandydata. Dzięki tzw. pracy operacyjnej śledczych, a także zeznaniom podejrzanych krąg zamieszanych w sprawę osób szybko się powiększył. W ciągu pięciu dni zarzuty usłyszało łącznie 11 osób, z czego dwie o tzw. czynną korupcję wyborczą. To Tadeusz S., który do rady powiatu dostał się z list Platformy Obywatelskiej, oraz Marek K., który startował do rady miasta w Głubczycach z jednego z lokalnych komitetów (nie dostał się).

To wierzchołek góry lodowej

Piotr Soczyński, wicestarosta głubczycki, członek władz Platformy Obywatelskiej w powiecie: - Tadeusz S. startował z naszych list, ale nie jest członkiem PO. Referencje miał dobre, był członkiem rady w poprzedniej kadencji, a nawet jej wiceprzewodniczącym. Zaufaliśmy mu i wierzyliśmy, że będzie dobrym radnym. Teraz pozostaje nam czekać na ostateczne ustalenia śledztwa.

Zatrzymani mieli oferować za głosy od 20 do 35 złotych. Sąd Rejonowy w Głubczycach aresztował Tadeusza S. oraz Marka K. na trzy miesiące.
Obaj pracowali w Ośrodku Rekreacji i Wypoczynku w Pietrowicach. Tadeusz S. był jego kierownikiem, a Marek K. został tam zatrudniony w listopadzie w ramach tzw. robót interwencyjnych dla bezrobotnych.

- Kierownik był obowiązkowym, odpowiedzialnym człowiekiem. Jako do pracownika nie miałem do niego zastrzeżeń - mówi Stanisław Krzaczkowski, dyrektor Zarządu Oświaty, Kultury i Sportu w Głubczycach, pod który podlega ośrodek w Pietrowicach. Krzaczkowski sam startował w wyborach, został nawet wybrany na przewodniczącego Rady Powiatu Głubczyckiego. - Nic nie wiedziałem jednak o tym, że mógłby on kupować głosy - zapewnia.
Wokół Tadeusza S. już wcześniej krążyły pogłoski, że miał on wchodzić w konflikty z prawem.
- To fakt, że gdy był radnym poprzedniej kadencji, dostaliśmy donos, że ciąży na nim jakiś wyrok. Sprawdziliśmy to jednak w Krajowym Rejestrze Sądowym i okazało się, że nie był karany - wyjaśnia Stanisław Krzaczkowski.

Kierownik S. został zawieszony w prawach pracownika. Z kolei Ma-rek K. miał skończyć pracę w ośrodku 30 listopada. Za korupcję wyborczą grozi im do 5 lat więzienia.

- Zarzuty dotyczą kilkunastu osób, ale w sprawę zamieszanych może być co najmniej setka - mówi anonimowo jeden z mieszkańców Głubczyc. - Śledztwo dopiero się rozkręca i wiele osób się boi, że policja niedługo zapuka do ich drzwi. To jest dopiero wierzchołek góry lodowej. Pytanie, czy organy ścigania porządnie przeprowadzą śledztwo - zastanawia się.
Mieszkańcy obawiają się, żeby ta bulwersująca sprawa nie zakończyła się na ukaraniu kozłów ofiarnych.

- Bo to nie jest tak, że tylko te dwie osoby próbowały w ten sposób zdobyć poparcie i dostać się do samorządu. Takie praktyki miały tu miejsce wcześniej - dodaje jeden z mieszkańców, sam był namawiany do głosowania za pieniądze.

Dobry wynik robią łachudry

Sprawą oburzeni są niektórzy lokalni politycy. Mówią wprost o korupcji i zaznaczają, że miała ona wpływ na wyniki wyborów.

- Jestem zażenowany tym, że deprecjonuje się tak ważne organy administracji samorządowej poprzez nieuczciwą grę, przez zwyczajne kupczenie - nie kryje złości Kazimierz Naumczyk, nowo wybrany przewodniczący Rady Miasta w Głubczycach, członek Obywatelskiego Komitetu Obrony Głubczyc (był też szefem rady w poprzedniej kadencji). - To jest zwyczajna korupcja, która doprowadziła do tego, że do rady nie mogli się dostać ludzie uczciwi, a dobry wynik wyborczy robiły zwyczajne łachudry. Jedynym pocieszeniem jest fakt, że organy ścigania wreszcie wzięły się za tych łobuzów.

OKOG jako lokalne ugrupowanie samorządowe zrodził się z Obywatelskiego Komitetu Obrony Opolszczyzny. Ten ostatni powstał, by 12 lat temu bronić regionu przed likwidacją. Kulminacją społecznej akcji był wielokilometrowy Łańcuch Nadziei, który utworzyli trzymający się za ręce mieszkańcy Opolszczyzny, stojąc wzdłuż drogi E40 (dziś autostrada A4). Teraz OKOG chce przerwać łańcuch korupcji.

- I bronić Głubczyc przed nieuczciwością i cwaniactwem - podkreśla przewodniczący Naumczyk. - Bo głosy kupowało się u nas od 16 lat - dodaje.
Jego słowa potwierdza Józef Pich z Prawa i Sprawiedliwości, kandydat, który przegrał wybory na burmistrza Głubczyc, ale dostał się do rady gminy.
- Taki sposób zdobywania poparcia na naszym terenie funkcjonuje już bardzo długo - mówi Józef Pich.

Dlaczego więc dopiero teraz o tym mówią?
- Bo wreszcie ktoś dał się złapać i cała sprawa ujrzała światło dzienne - zaznacza polityk PiS-u.

Chcą powtórzenia wyborów

W czwartek do Sądu Okręgowego w Opolu wpłynęło dziewięć protestów wyborczych. Złożyli je przedstawiciele głubczyckich komitetów: Koalicji Samorządowej, Prawa i Sprawiedliwości, Obywatelskiego Komitetu Samorządowego i Porozumienia Prawicy. Autorami pięciu pozostałych są zwykli mieszkańcy Głubczyc, oburzeni tym, w jaki sposób niektórzy kandydaci próbowali zdobyć mandat.

- Według naszych informacji podczas wyborów popełniono przestępstwa, które mogły mieć wypływ na ich wynik. To wystarczający powód, aby sprawie przyjrzał się wymiar sprawiedliwości - mówi Waldemar Adamski z PiS-u.

Domagają się powtórzenia wyborów. O tym, że jest taka możliwość, mówi Rafał Tkacz, dyrektor opolskiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego.

- Teraz wszystko będzie zależało od sądu. Jeszcze nie wiemy, w jakim kierunku pójdzie postępowanie i czy ewentualna korupcja wyborcza miała wpływ na wyniki głosowania. Gdyby potwierdzono jednak, że wskutek takich działań jakieś osoby nie dostały się do samorządu, bo wyborcy byli przekupieni, wówczas sąd może zarządzić ponowne wybory - nie wyklucza dyr. Tkacz.

Piwo, wódka i bigos

Najprawdopodobniej powtórzone wybory odbyłyby się w okręgu, w którym doszło do takich przestępstw. Choć teoretycznie sąd mógłby zdecydować o powtórzeniu ich w całym powiecie. Sąd ma 30 dni na zbadanie sprawy.

Mieszkańcy powiatu głubczyckiego mówią także o namawianiu do głosowania za pomocą alkoholu. I to niekoniecznie wprost, przed lokalem wyborczym.

- Piwo, wódka i bigos na zagrychę. Wszystkiego dużo i za darmo - opowiada jeden z mieszkańców podgłubczyckiej wsi Grobniki.

Tak miała wyglądać impreza, którą na tydzień przed wyborami na zamku w Grobnikach zorganizował sołtys tej wsi Paweł Buczek. Nie byłoby w tym jeszcze nic dziwnego, gdyby nie fakt, że sołtys startował do Rady Miasta Głubczyce.
- A wcześniej żadnych imprez tu nie organizowano - zaznacza jeden z gospodarzy.
Paweł Buczek przyznaje otwarcie, że było darmowe piwo. Bigos też był, ale wódka już nie.

- Szczerze przyznam, że zastanawiałem się nad przełożeniem tej imprezy - mówi. - Właśnie dlatego, że ktoś mógłby potem stawiać zarzuty, że w ten sposób chciałem sobie zjednać wyborców - dodaje.

Dlaczego więc tego nie zrobił?

- Bo wszystko było już zorganizowane, datę biesiady ustaliliśmy dużo wcześniej. Ludzie czekali na tę imprezę. Nikogo jednak nie poiłem wódką, a poczęstunek nie miał nic wspólnego z kandydowaniem przeze mnie do rady - zarzeka się sołtys Buczek.
Do rady się nie dostał, zabrakło mu kilkudziesięciu głosów.
- I choć jedzenie i picie było przepyszne, to jednak niesmak pozostał - mówi jeden z mieszkańców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska