Wycie uratuje życie

Michał Wandrasz
Na Opolszczyźnie jest zamontowanych blisko tysiąc syren alarmowych, ale tylko około stu działa w zintegrowanym systemie ostrzegania.

RODZAJE ALARMÓW
-Alarm powietrzny - dźwięk modulowany trwający 3 minuty
- Alarm o skażeniach - dźwięki trwające 10 sekund powtarzane przez 3 minuty (przerwy pomiędzy dźwiękami powinny wynosić 15-20 sekund)
- Alarm o klęskach żywiołowych i zagrożeniu środowiska - ciągły dźwięk trwający 3 minuty

Na terenie województwa są dwa rodzaje syren alarmowych - jedne należą do straży pożarnej, drugie do Obrony Cywilnej. Od około dwóch lat trwa łączenie ich w jeden system, ale ze względu na koszty idzie to bardzo powoli.

- Nowoczesna syrena sterowana jest drogą radiową i posiada niezależne zasilanie awaryjne - tłumaczy starszy kapitan Adam Janiuk z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Opolu. - Umożliwia ona, oprócz wysyłania alarmów, również prowadzenie korespondencji radiowej ze stanowiskiem kierowania.
Nowoczesne stacje alarmowe straż pożarna ma na Opolszczyźnie w 230 miejscach: 180 w obiektach należących do ochotniczych straży pożarnych, a pozostałe w innych budynkach na terenie Krapkowic, Głubczyc i Strzelec Opolskich. Blisko połowa z tych urządzeń jest już sprzężona z systemem Obrony Cywilnej. Za ich pomocą można ogłaszać alarmy pożarowe, jak i ochrony ludności.

- Ludzie jednak nie za bardzo wiedzą, jak się zachować, gdy usłyszą wycie syreny - mówi Henryk Stachoń, starszy inspektor do spraw łączności i alarmowania w Wydziale Zarządzania Kryzysowego, Ochrony Ludności i Spraw Obronnych Opolskiego Urzędu Wojewódzkiego. - Nawet w szkołach nie ma odpowiedniego nacisku na te tematy.
Obrona Cywilna na terenie Opolszczyzny ma ponad 700 syren alarmowych. Około stu, jak już wspomnieliśmy, jest zintegrowanych w systemie ochrony przeciwpożarowej, a do końca roku w systemie ma się znaleźć kolejnych sto urządzeń. Następnych ponad sto syren wchodzi w skład scentralizowanego systemu ostrzegania i alarmowania ludności, który działa m.in. w Opolu, Kędzierzynie-Koźlu, Namysłowie, Nysie, Oleśnie i Głuchołazach.
- Na razie alarm jest włączany na polecenie starosty z powiatowych stanowisk kierowania Państwowej Straży Pożarnej - tłumaczy Henryk Stachoń. - Trudniej jest uruchomić te kilkaset syren, które nie są w systemie. Centrum Zarządzania Kryzysowego Wojewody powiadamia o zagrożeniu powiatowe stanowisko kierowania straży pożarnej. Strażacy informują starostę, on uruchamia swoje centrum zarządzania kryzysowego i zawiadamia gminnych szefów OC. Gmina uruchamia elementy systemu wykrywania i alarmowania, dzwoniąc do sołtysów i wszędzie tam, gdzie są syreny. Od otrzymania sygnału o zagrożeniu do uruchomienia syren może minąć co najmniej godzina.

Mało który Opolanin potrafi odróżnić alarm chemiczny od lotniczego. Wyjątkiem są mieszkańcy Kędzierzyna-Koźla, gdzie przeprowadzono akcję informacyjną w szkołach, przedszkolach, zakładach pracy. Ulotki z rodzajami alarmów zawisły w klatkach schodowych i autobusach.
- W zeszłym roku w czasie treningu użyliśmy syren z sygnałem modulowanym oznaczającym alarm chemiczny i o dziwo - zaczęły nam się urywać telefony od ludzi pytających, co się stało, bo słyszą alarm chemiczny - opowiada Andrzej Leja, szef Miejskiego Inspektoratu OC w Kędzierzynie-Koźlu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska