Wycinka w Kazimierzu, której nie było?

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Drzewa rosły na gminnej działce, a dziś ich nie ma, choć pozwolenia na wycięcie nie wydano. Ani starostwo, ani policja czy prokuratura nie chcą jednak szukać winnych.

Tak już było

Tak już było

W kwietniu 2007 roku doszło do nielegalnej wycinki drzew na terenie szkoły zawodowej w Prudniku, podlegającej pod starostwo. Pracownicy szkoły tłumaczyli, że niczego nie zrobili bez polecenia. Przełożeni, że nikt polecenia nie wydał. Podobna sprawa, ale inne postępowanie urzędów. Policja przeprowadziła śledztwo. Dyrektora szkoły oskarżono o nakazanie wycinki bez zezwolenia. Uniewinnił go sąd. A Urząd Miejski w Prudniku naliczył starostwu 920 tys. zł. kary za bezprawne wycięcie drzew, od czego starostwo odwołało się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego.

Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Opolu ostatecznie potwierdziło: Nie ma sprawy nielegalnie wyciętych drzew w Kazimierzu. I tylko kilku mieszkańców wsi nie może pojąć: dlaczego? Przecież drzewa na działce rosły, na oczach wsi zostały wycięte, a pozwolenia na to nie było. I nikt nie chce się sprawą zająć.
W połowie maja ub. roku rada sołecka i grupa odnowy wsi zorganizowały porządkowanie gminnej działki przy budynku dawnej szkoły. Usunięto krzaki, stare płoty i ... drzewa. Prace ciężkim sprzętem prowadził jeden z miejscowych gospodarzy, członek rady sołeckiej. Wszystko trwało trzy dni.

- Burmistrz prosił, aby uporządkować teren, gdzie w tym roku mają się odbywać gminne dożynki - tłumaczy sołtys wsi Irena Lesiak. - Zrobiliśmy to w czynie społecznym. Tymczasem jest grupa mieszkańców, która przeszkadza nam w pracach na rzecz wsi.

Cztery osoby, w tym poprzedni sołtys, powiadomiły starostwo powiatowe w Prudniku o nielegalnej wycince. Napisały, że wycięto lub wykarczowano 11 drzew w wieku 30 - 40 lat, w tym topole, dąb, klon, jesiony. Część pni przysypano ziemią, część po wykarczowaniu zakopano na miejscu w dole, albo wywieziono do lasu. 15 lipca inspekcja ze starostwa przyjechała na wizję w terenie. Potwierdziła, że pod warstwą ziemi znajdują się pniaki 6 drzew. Gospodarz, który miał niwelować ziemię, powiedział do protokołu, że owszem, plantował plac, ale żadnych drzew nie pamięta.
Burmistrz Głogówka Andrzej Kałamarz w wyjaśnieniach do starostwa stanowczo zaprzeczył, żeby komukolwiek nakazał wycinkę na tej działce.

- Nie stwierdziliśmy, aby w tym czasie na tej działce wycięto drzewa - mówi rzecznik urzędu Małgorzata Wójcicka - Rosińska.

Starostwo uznało, że właściciel działki nie może ponosić odpowiedzialności za wycinkę drzew bez jego zgody i wiedzy, a mieszkańcy wsi nie są nawet stroną w tej sprawie. Po odwołaniu SKO podtrzymało tę decyzję.

- Sprawa jest bardzo podejrzana. Wcześniej nie chciała się tym zająć policja. Na komisariacie powiedziano nam tylko, że pozwolenie było. W sierpniu ub. roku prokuratura odmówiła nam dochodzenia. A my mamy dowody, zdjęcia i film z wycinki - mówią zbulwersowani mieszkańcy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska