W sobotnie popołudnie w Dobrzeniu Wielkim spotkały się zespoły, dla których trzy punkty były bezcenne. Po dwóch słabszych występach TOR musiał wygrać, aby "zostać" w grze o awans do III ligi. Natomiast Śląsk stara się uratować przed degradacją do okręgówki.
- Musieliśmy ten mecz wygrać i mocno mobilizowaliśmy zespół, ale przez myśl nikomu nie przyszło, żeby pomóc piłkarzom inaczej niż ściskając kciuki - mówi Robert Sadowski, prezes TOR-u. - Jakież było moje zdziwienie, kiedy przed spotkaniem podszedł do mnie arbiter z Olesna i poprosił, abym przysiadł się na ławce przed budynkiem klubowym. Po luźnej rozmowie chciałem już iść, kiedy mnie zatrzymał i zaproponował udzielenie mu pożyczki z klubu w wysokości 1200 złotych. W zamian wynik miał być dla nas dobry. Zapytałem co sobie wyobraża, ale on odszedł. Ponieważ "zapachniało to" korupcją
poinformowałem o całym zajściu wiceprezesa naszego klubu Gintera Strzysa i kierownika drużyny, aby potem nie było, że wymyślam.
- Od pana słyszę, że miałem proponować gospodarzom dobry wynik za pieniądze. Ja w takiej sytuacji nie uczestniczyłem - ripostuje arbiter spotkania Daniel Panek. - Nie rozumiem jak ktoś mógł wymyślić taką bzdurę.
Spotkanie zakończyło się remisem 2-2. Gospodarze prowadzili 2-1, ale stracili bramkę i dwa punkty w siódmej minucie doliczonego czasu gry.
- Mnie i piłkarzy o propozycji arbitra prezes poinformował dopiero po meczu - powiedział trener TOR-u Sławomir Sieńczewski. - W końcówce spotkania dziwiliśmy się, że mecz ciągle trwa, choć wybijaliśmy piłkę i kilka razy trafiła nawet do bramkarza gości. Było kilka okazji do skończenia zawodów wcześniej.
- Gospodarze mieli pretensje o przedłużenie meczu i nie mogli się pogodzić ze stratą punktów - przyznaje sędzia Panek.
- Propozycję sędziego mogłem zbyć i potraktować nawet w kategoriach żartu, ale wydarzenia na boisku pokazały, że mówił poważnie - uważa prezes Sadowski. - Najpierw nie widział faulu na naszym piłkarzu w polu karnym, a potem ręki rywala. Jak się uprzeć to mógł nie zauważyć, ale na koniec pokazał, że przedłuża mecz o cztery minuty, a graliśmy do momentu straty przez nas bramki w siódmej minucie. W zderzeniu z jego propozycją to jest mocno podejrzane.
Sadowski zdaje sobie sprawę, że nie ma koronnego dowodu. Mimo to postanowił nagłośnić sprawę, gdyż sytuacje, o której poinformował nie mają prawa się zdarzać.
- Ktoś powie, że szukam wytłumaczenia dla naszego remisu z zespołem z dołu tabeli i zwalam winę - kończy Sadowski. - Ale ja nie czekałem do końca meczu, czy kilka godzin po nim, tylko przed jego rozpoczęciem opowiedziałem o propozycji arbitra. Poza tym nie widzę powodu, dla którego miałbym coś takiego wymyślić. Jestem po prostu zbulwersowany, bo nie po to walczymy o czystą piłkę i działamy w sporcie, żeby o wszystkim znów decydowało to, kto komu i co obieca lub da. Mówię o tym głośno, bo trzeba z takimi rzeczami skończyć.
- Jeżeli się mnie pomawia, to sprawiedliwości będę szukał na stosownej drodze - zapowiada z kolei arbiter meczu.
Po spotkaniu prezes TOR-u poinformował o zajściu prezesa Opolskiego Związku Piłki Nożnej Marka Procyszyna. Rozważa złożenia doniesienia na policję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?