Wypalał trawę w Śmiechowicach, omal nie spalił domu

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
W lutym strażacy wyjeżdżali do płonących traw "tylko” 93 razy, ale w ostatni weekend takich wyjazdów było ponad 120. Wypalaniu sprzyja coraz lepsza pogoda.
W lutym strażacy wyjeżdżali do płonących traw "tylko” 93 razy, ale w ostatni weekend takich wyjazdów było ponad 120. Wypalaniu sprzyja coraz lepsza pogoda. Anna Kaczmarz/Polska Press
Ognia nie jesteśmy w stanie kontrolować i wypalanie może się skończyć tragicznym w skutkach pożarem - ostrzegają strażacy.

- Wcześniej wypaliłem trawę o tam, po drugiej stronie domu, i nic się nie działo, ogień powolutku się posuwał - opowiada nam mieszkaniec Śmiechowic w gminie Lubsza, który w sobotę postawił na nogi brzeską straż pożarną.

To właśnie pierwszego dnia wiosny w samo południe mężczyzna postanowił wypalić też ogrodzony siatką nieużytek na swoim podwórku.

- Wiatru prawie nie było, ale jak zaczęło się palić, to nagle taki się zerwał, że już nic nie mogłem zrobić - mówi 54-latek. - To było nie do opanowania.

Płomienie błyskawicznie ogarnęły stojącą dziesięć metrów od domu szopę, która doszczętnie spłonęła.

- Trzy straże przyjechały, bo szopa była pełna drewna i ogień poszedł w górę. Nie wiem, czy nie zająłby się mój dom - przyznaje mężczyzna.
- 54-latek był nietrzeźwy, alkosensor wykazał prawie trzy promile - mówi asp. sztab. Mirosław Dziadek z Komendy Powiatowej Policji w Brzegu. - Teraz stanie przed sądem i grozi mu do 5 tysięcy złotych grzywny. Swoich roszczeń na drodze cywilnej może dochodzić też właściciel sąsiedniej posesji, bo ogień objął również jej ogrodzenie.

- Te 20 metrów siatki to sąsiadowi odkupię. Wiem, że to było głupie, ale zawsze wypalałem trawę i nic się nie działo - mówi ze skruchą mieszkaniec Śmiechowic.

Do wypalanych traw strażacy na całej Opolszczyźnie wyjeżdżają ostatnio rekordowo często, bo ponawiane co roku apele nie dają większych rezultatów, a częstotliwość pożarów zależy raczej od pogody, a nie siły argumentów. Specjaliści od rolnictwa przypominają od lat, że ogień nie tylko zabija żyjące w trawie zwierzęta i mikroorganizmy, ale także wyjaławia glebę. Jest to najgorszy sposób na przygotowanie gleby do nowego cyklu, bo w trakcie wypalania traw i łąk ginie cała mikroflora i mikrofauna, które ożywiają glebę.

Być może więc do nieprzekonanych trafią argumenty związane z bezpieczeństwem. Takie zdarzenia jak w Śmiechowicach, ale też w Ząbkach pod Warszawą, gdzie w piątek w pożarze zginęła kobieta, udowadniają, że proceder jest groźny dla ludzi.
- Może się wydawać, że panujemy nad sytuacją, ale to złudne wrażenie - mówi kapitan Jacek Nowakowski z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Brzegu. - Nagła zmiana warunków atmosferycznych, przede wszystkim siły i kierunku wiatru, może spowodować, że z dosyć błahego zdarzenia, jak wypalanie kawałka trawnika czy nieużytku, zrobi się poważny pożar. To szczególnie niebezpieczne, jeśli w pobliżu są zabudowania gospodarcze lub mieszkalne i niechcący możemy sobie spalić dom lub stodołę.

Kapitan Nowakowski dodaje, że im silniejszy wiatr, tym większe zagrożenie: - Teoretycznie możemy próbować zadeptywać ogień, jak to się praktykuje, ale zawsze jest ryzyko, że sobie z tym nie poradzimy. Niestety, na terenie powiatu brzeskiego trwa ostatnio nieustająca walka z płonącymi trawami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska