Wypłata będzie, ale po licytacji

Michał Wandrasz
Załoga PPS "Grudynia" SA wygrała w sądzie pracy sprawy o zaległe wynagrodzenia, ale nadal nie otrzymała swoich pieniędzy.

O sytuacji w Przedsiębiorstwie Produkcji Sadowniczej "Grudynia" SA piszemy od kilku miesięcy. Przypomnijmy, że aktualnie przedsiębiorstwo jest praktycznie bankrutem, a załoga została zwolniona. Tyle tylko, że nie otrzymała kilkumiesięcznych wypłat, odpraw i ekwiwalentów.

Za radą poseł Aleksandry Jakubowskiej, która kilka razy spotkała się z mieszkańcami Grudyni, prawie wszyscy byli pracownicy firmy w lipcu złożyli do sądu pracy pozwy o wypłatę należnych pieniędzy. Wcześniej zrobili to nieliczni zwolnieni pracownicy.
Jak poinformowano nas wczoraj w IV Wydziale Pracy Sądu Rejonowego w Kędzierzynie-Koźlu, pozwów było około pięćdziesięciu i wszystkie zostały rozstrzygnięte po myśli pracowników. Teraz ludzie z wyrokami w ręku zgłaszają się do komornika w Głubczycach i składają u niego wnioski o egzekucję.
- Po zlicytowaniu należących do przedsiębiorstwa 350 hektarów i nieruchomości pracownicy otrzymają swoje pieniądze w pierwszej kolejności zaraz po pokryciu kosztów egzekucyjnych - powiedział nam komornik zajmujący się sprawą.
- Teraz czekam na zwrot akt z sądu w Kędzierzynie-Koźlu i będę mógł przystąpić do dalszych czynności. Nie wiem tylko, kto zapłaci na przykład za pracę biegłego, który musi wycenić nieruchomości przed licytacją. Ogłoszenie w prasie o licytacji również sporo kosztuje. W ostatecznym rozrachunku koszty pokryje PPS "Grudynia" po sprzedaży jej majątku, ale ktoś musi to zaliczkować.
W Sądzie Rejonowym w Głubczycach czeka natomiast na załatwienie sprawa zwrotu dzierżawionych bezprawnie przez spółkę około 800 hektarów. Po wydaniu wyroku nakazującego zwrot majątku do Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa i przystąpieniu do działania przez komornika, główni udziałowcy firmy, chcąc jak najbardziej przedłużyć sprawę, złożyli zażalenie na działania komornicze.
- Sprawa wpłynęła do sądu 23 maja, a 19 lipca wniosek został przez sąd oddalony - informuje Zbigniew Harupa, prezes Sądu Rejonowego w Głubczycach. - 1 sierpnia wpłynęło zażalenie na to postanowienie i w ostatni poniedziałek - 6 sierpnia - prowadzący sprawę wezwał skarżącego się od uzupełnienia braków w dokumentacji. Brakowało bodajże kopii zażalenia dla drugiej strony. Mają na to siedem dni od doręczenia im zarządzenia. Jeżeli to zrobią, sprawa zostanie przekazana do Sądu Okręgowego w Opolu i sąd ten oceni, czy skarga dłużnika była oddalona słusznie czy też nie.
Znając zapracowanie sądów i biorąc pod uwagę okres urlopowy, sprawa nie będzie zapewne rozpatrzona przez najbliższych kilka tygodni. Braki w dokumentacji są powszechnie używanym przez sprytnych adwokatów wybiegiem mającym na celu przeciąganie sprawy swych klientów.

Kruczki proceduralne sztabu adwokatów sprawiają też, że nadal nie znalazł się za kratkami Bartosz Buczek - człowiek, który od połowy maja jest dzierżawcą "kupionych" przez PPS "Grudynia" 350 hektarów. Ciąży na nim prawomocny wyrok za rozbój dokonany przed kilkoma laty pod Częstochową. Bartosz Buczek miał się stawić do więzienia, ale złożył do Sądu Rejonowego w Częstochowie wniosek o odroczenie wykonania kary. Sąd odrzucił jego prośbę, a on się na tę decyzję zażalił do sądu wyższej instancji, czyli do Sądu Okręgowego w Częstochowie.
Sprawa miała być rozpatrzona 25 czerwca, ale nie dotarła do sądu informacja, czy zawiadomienie o jej terminie dotarła do Buczka. Rozprawę przełożono na 3 września.
- On na posiedzeniu wcale nie musi być, a wystarczy jedynie dowód doręczenia zawiadomienia pod ostatni znany adres - tłumaczy sędzia Bogusław Zając, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Częstochowie. - Jeżeli odmówi przyjęcia albo będzie awizowane przez pocztę, a nie podjęte, to także uznane będzie za doręczone. Wtedy sąd będzie mógł podjąć decyzję o podtrzymaniu decyzji sądu niższej instancji i wówczas Bartosz Buczek będzie musiał trafić do więzienia albo też sąd okręgowy zmieni decyzję sądu rejonowego. Trudno w tym momencie wyrokować.

Brat Bartosza Buczka - Cezary, który dokonał z nim przed laty rozboju, wykorzystał już wszystkie możliwe uniki i po poszukiwaniu go przez policję w celu wyegzekwowania kary został 23 lipca zatrzymany i osadzony w krakowskim areszcie. Swój roczny wyrok za rozbój pod Częstochową zacznie jednak odbywać dopiero w roku 2004, po odsiedzeniu zaległego ciążącego na nim trzyletniego wyroku za inne przestępstwa.
Ojcem Bartosza i Cezarego jest Andrzej Buczek. Jest on członkiem rady nadzorczej "Grudyni" i doradcą finansowym głównego jej udziałowca, czołowego polskiego kardiochirurga - profesora Stanisława Pasyka. Andrzej Buczek od kilku tygodni jest ścigany listem gończym w związku z podejrzeniem o popełnienie przestępstw gospodarczych na terenie przede wszystkim Śląska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska