Wyrodne dzieci. Akt darowizny mieszkania lub domu na rzecz dziecka

sxc.hu
Najlepiej rozporządzić majątkiem poprzez zapis w testamencie i zapisać w nim, że dom lub mieszkanie przejdzie w ręce spadkobierców dopiero po śmierci właściciela.
Najlepiej rozporządzić majątkiem poprzez zapis w testamencie i zapisać w nim, że dom lub mieszkanie przejdzie w ręce spadkobierców dopiero po śmierci właściciela. sxc.hu
Wielu rodziców za życia przekazuje dzieciom swój dom lub mieszkanie, by im oszczędzić kłopotów. Nie przypuszczają, że horrendalne problemy sprowadzą na siebie.

Janina H. ma bardzo ładne, obszerne mieszkanie w starej kamienicy. Po śmierci męża przez kilkanaście lat zajmowała je sama. Choć nie potrzebowała takiego metrażu, nie chciała opuszczać starych kątów. Tu miała ulubionych sąsiadów, blisko do sklepów i kościoła. Ale z upływem czasu kobieta postanowiła uregulować doczesne sprawy i - jak mówią starsi ludzie - zrobić porządek z majątkiem, którym właściwie było tylko to mieszkanie.

Po rozmowie z synem wspólnie doszli do wniosku, że teraz powinni zamieszkać razem. Trzy pokoje (dwa duże i jeden mały, spora kuchnia, łazienka i hol) z powodzeniem wystarczą dla trzech osób. Zanim dzieci zamieszkały z matką, wszystko zostało załatwione formalnie. U notariusza mama podarowała swoje mieszkanie synowi.

Przez pewien czas w trójkę zgodnie żyli aż do feralnego upadku pani Janiny, która złamała obie nogi i dość długo musiała przebywać w szpitalu. Kiedy wróciła do domu, nie mogła samodzielnie chodzić, poruszała się na wózku.

Ale "po szpitalu" w jej życiu zaszła jeszcze jedna zmiana: dzieci przeprowadziły remont i przeniosły rzeczy mamy do małego pokoiku, a w większym urządziły sobie sypialnię. Tam wózek już się nie mieścił, więc syn powiedział wprost: mamie teraz znacznie lepiej byłoby w domu opieki.

Kobieta doskonale sobie radzi z manewrowaniem inwalidzkim pojazdem, ma sprawne ręce, sama potrafi przemieścić się z wózka na łóżko i w ogóle mogłaby samodzielnie mieszkać, jeśli tylko przychodziłaby do niej opiekunka na kilka godzin dziennie. Tak też uważały pracownice socjalne, które przyszły na wywiad po otrzymaniu wniosku o przydział miejsca w domu pomocy społecznej. Wniosek został więc odrzucony, ale pani Janina, zmuszona przez syna i synową do jego napisania, teraz zastanawia się, czy nie lepiej by jej było w jakimś domu opieki niż przy takich dzieciach, i prawdopodobnie będzie się od decyzji odwoływać.

Szybko coś z tym zróbcie

Pracownice Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Opolu z podobnymi sprawami spotykają się przynajmniej kilkanaście razy w ciągu roku. Różnią je szczegóły, ale wszystkie są do siebie bardzo podobne.

- Mama lub ojciec przepisują na swoje dorosłe dziecko mieszkanie lub dom, żeby - jak mówią - dzieci po ich śmierci nie miały z tym kłopotów - mówi Justyna Wójcik, kierownik do spraw pomocy instytucjonalnej MOPR w Opolu. Liczą na opiekę i pomoc, kiedy będą chorzy lub niedołężni. Niestety, tej pomocy nie otrzymują, bo dzieci dochodzą do wniosku, że przecież są do niej zobowiązane odpowiednie instytucje i dla wszystkich będzie najlepiej, jeśli rodzic znajdzie się w jakiejś placówce opiekuńczej.

O tym, jak czuje się człowiek, któremu złoży taką propozycje ukochany syn albo córka, można by książkę napisać. Zwłaszcza że często - mimo zaawansowanego wieku - starsi ludzie dobrze radzili sobie w swoim mieszkaniu i mogliby w nim nadal mieszkać z niewielką pomocą jeśli już nie najbliższych, to pracownika socjalnego.

Najgorzej jest wtedy, gdy wniosek o przyznanie miejsca w domu opieki zostaje podstępem podsunięty rodzicowi do podpisania. Składa podpis pod prośbą o coś, o co nie prosi i czego nie chce. Jak może się czuć oszukany przez najbliższych, najbardziej kochanych - niełatwo sobie nawet wyobrazić.

Taka przykrość spotkała 83-letnią panią Krystynę P. z Opola. Po śmierci męża mieszkała sama, radziła sobie z codziennymi obowiązkami. Tylko cięższe zakupy robiła za nią życzliwa sąsiadka. Kiedy pani Krystyna zdecydowała się przepisać na syna swoje mieszkanie, ten dosłownie następnego dnia zdecydował umieścić mamę w domu opieki. Sam mieszkał za granicą i zależało mu, by sprawę załatwić w ciągu kilku dni. Matki o swoich zamiarach nie poinformował. O tym, że złożyła wniosek o przydział miejsca w DPS, kobieta dowiedziała się od pracownic MOPR, które - zgodnie z procedurą - przyszły na wywiad. Dopiero wtedy kobieta dowiedziała się, co podpisała.

- Syn wyrzucił nas z mieszkania i nikt nie wie, jak przebiegała rozmowa z matką - wspomina Anna Śliwa, pracownica socjalna. Efekt był taki, że syn natychmiast wyjechał, a mama wycofała podanie o DPS.

Przebywające za granicą dzieci, które chcą rozwiązać problem opieki nad wiekowym rodzicem, zachowują się niemal identycznie.

- Przychodzą do nas w piątek przed weekendem i mówią: zróbcie coś z tym - powtarza "formułkę" Justyna Wójcik. Często chcą błyskawicznie załatwić dom opieki matce, która ma niewiele ponad 70 lat, jest sprawna i ma jasny umysł. Oni jednak pragną za jednym zamachem załatwić dwie sprawy - pozyskać pieniądze ze sprzedane mieszkanie matki i zagłuszyć wyrzuty sumienia.

- Niedawno mieliśmy taki przypadek, że mama była absolutnie sprawna i niestara, a mieszkanie (w bloku z windą) wcześniej doskonale sobie przystosowała na wypadek niedołęstwa. Mimo to syn, który mieszkał w Niemczech, nalegał, by się przeniosła do DPS. Na szczęście kobieta była nadal właścicielką mieszkania i sama zdecydowała o pozostaniu w nim, wycofując fortelem podpisane podanie.

Kontrowersyjna decyzja

Kiedy Maria P. skończyła 80 lat, straciła spokój. Codziennie, budząc się, z niepokojem poruszała palcami rąk i nóg. Wstając z łóżka, stąpała ostrożnie. Bała się czasem występujących zawrotów głowy. Mieszkała w niewielkim domu, który wybudowali wiele lat temu z nieżyjącym już mężem. Nie zdecydowała się opuścić tego domu, choć wielu życzliwych tak jej radziło. Ale tu przeżyła właściwie całe swoje życie, tu umarł jej mąż. W ogrodzie kwitły posadzone przez niego róże. Rodziły winorośle. W jego pokoju nadal stały na półce książki, które lubił.

Ostatnio pani Maria czuła się jakby słabsza. Nie mogła zasnąć, myśląc, co będzie, jeśli ta słabość stanie się większa. Syn z synową mieszkali w swoim domu w tym samym mieście. Od dawna namawiali matkę na sprzedaż rodzinnego gniazda i przeprowadzkę do nich. Ale pani Maria bardzo się tego bała. Kilka lat temu zachorowała mama synowej. Rok była przykuta do łóżka. Maria czasem ją odwiedzała. Widziała zniecierpliwione spojrzenia synowej i wzrok matki, gdy musiała o coś córkę poprosić. A przecież była u córki. Jak potraktowałaby w takiej sytuacji teściową? Na czułość syna też raczej nie mogła liczyć. Naukowiec żył w swoim świecie i wszystkie przyziemne sprawy pozostawiał żonie.

Pani Maria podzieliła się swoimi refleksjami z bratową w podobnym wieku i sytuacji. W pewnym momencie bratowa wpadła na pomysł, który obu kobietom bardzo się spodobał.

- A czy my musimy mieszkać koniecznie u dzieci? - rzuciła pytanie bratowa. Przecież póki jesteśmy przy zdrowych zmysłach, same możemy zdecydować o swoim przyszłym losie. Ja sprzedam mieszkanie, ty dom i po połowie pieniędzy oddamy dzieciom, a za te, które nam zostaną, wynajmiemy sobie po komfortowym pokoju w prywatnym domu opieki. Będziemy miały własne towarzystwo, bardzo dobre warunki i uwolnimy dzieci od problemów, z którymi niekoniecznie dobrze by sobie radziły, a siebie - od lęku o przyszłość.

Znalezienie takiego domu kobiety powierzyły życzliwej i energicznej córce sąsiadki. Gdy już porozumiały się z właścicielką swojego przyszłego lokum, przyszedł czas na oględziny. Dopiero po nich kobiety zawiadomiły o decyzji dzieci.

Dzieci obu pań nie ukrywały zaskoczenia. Syn pani Marii po namyśle stwierdził, że jeśli mama tak postanowiła, on musi się już tylko z tym pogodzić.

Bratowa pani Marii natomiast musiała wysłuchać wielu przykrych uwag. Padały epitety o egoizmie oraz inne oskarżenia, z których obie panie wyciągnęły tylko taki wniosek: ich decyzja była słuszna.

Ludzie żyją coraz dłużej i coraz lepiej potrafią zadbać o swoje zdrowie i kondycję. Większość z nich woli możliwie najdłużej mieszkać w dotychczasowych mieszkaniach i bronią się przed namowami dzieci, by przenieść się do nich lub do domu opieki. Wielu czuje się ofiarami niewdzięcznych dzieci, które zadysponowały w sobie właściwy sposób podarowanymi przez rodziców mieszkaniami, ale nie zrewanżowały się należytą troską.

- Warto więc wiedzieć - mówi mecenas Helena Goliszewska - że w notarialnie sporządzanym akcie darowizny mieszkania lub domu na rzecz dziecka można zapisać, iż życzymy sobie za to dożywotniej opieki oraz umożliwienia zamieszkania w tym lokalu aż do śmierci. Jeżeli rodzic zobaczy, że obdarowany nie wywiązuje się z zapisanych zobowiązań, może wówczas cofnąć darowiznę, również u notariusza. Jeśli jednak osoba obdarowana nie zgadza się z zarzutami, wówczas pozostaje skierowanie sprawy do sądu o rozwiązanie umowy. Osoba znajdująca się w trudnej sytuacji materialnej może ubiegać się o zwolnienie z kosztów sądowych.

Aby tego uniknąć, najlepiej jednak rozporządzić majątkiem poprzez zapis w testamencie i zapisać w nim, że dom lub mieszkanie przejdzie w ręce spadkobierców dopiero po śmierci właściciela.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska