Wyścigowe skutery. W porównaniu z nimi ferrari to muł

Fabian Miszkiel
Start to jeden z najniebezpieczniejszych momentów. W mgnieniu oka zawodnicy rozpędzają się do 100 km/h.
Start to jeden z najniebezpieczniejszych momentów. W mgnieniu oka zawodnicy rozpędzają się do 100 km/h. Fabian Miszkiel
Najmocniejsze maszyny 100 km/h osiągają w dwie sekundy. Po prostu łeb urywa. Żeby utrzymać takiego potwora, trzeba wielu godzin spędzonych na siłowni. No i ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć, bo tu żartów nie ma.

Jeżdżą, bo lubią czuć adrenalinę w żyłach, kiedy kilkusetkonny skuter wodny niesie ich przez taflę jeziora. Dlaczego nie wolą pruć fal motorówkami albo pod żaglami?

- To tak jak z jazdą samochodem i motocyklem - mówi Mariusz Fułat, skuterowodniak z Jet Ski Nysa, jedynego stowarzyszenia na Opolszczyźnie zrzeszającego zawodników ścigających się na skuterach wodnych. - Na skuterze łatwiej o mocniejsze doznania, bardziej czuć prędkość i siłę, z jaką maszyna pokonuje opór wody. Pływałem, żaglówkami i motorówkami, jeździłem też na motorze, ale nic nie daje takich wrażeń i emocji, jak prowadzenie rozpędzonego skutera wodnego.

To nie jest tani sport

Pływanie na skuterach wodnych to wciąż w Polsce sport mało rozpowszechniony. Choć nad morzem wiele osób pływa, to już w południowej części kraju brakuje miejsc do uprawiania tej dyscypliny. Nawet zaprzyjaźniony z nyskim klub z Wrocławia przyjeżdża do Nysy, żeby ćwiczyć na jeziorze. Miejsce to jednak nie wszystko. Żeby pływać, a do tego startować w zawodach, potrzeba zasobnego portfela.

- Koszt zakupu odpowiedniego sprzętu to kilkadziesiąt tysięcy złotych. Ceny nowych maszyn przekraczają 50-60 tys. zł - mówi Tomasz Kaźmierczak, zawodnik Jet Ski Nysa. - Żeby przygotować skuter do sezonu, trzeba dołożyć jeszcze 20 tys. zł. Mowa tutaj o maszynach podstawowych, które startują w klasach amatorskich - dodaje.

Profesjonalny skuter, ze wszystkimi możliwymi modyfikacjami to koszt dochodzący nawet do 200 tys. zł. Taka maszyna może mieć kilkaset koni mechanicznych i do setki rozpędza się szybciej niż najszybsze modele ferrari.

- Silnik w swoim skuterze kompletowałem przez kilka lat. To powolna i sukcesywna wymiana wszystkich elementów. Od zawsze miałem zamiłowanie do mechaniki, a w garażu prawie codziennie spędzam po dwie godziny. Więcej nie, żeby nie denerwować żony - mówi Janusz Stajak, prezes Jet Ski Nysa. - Jestem jednym z niewielu zawodników, którzy sami sobie złożyli silnik, od podstaw. Od pierwszej do ostatniej śrubki. Sama wymiana pierścieni i kalibracja zajmuje miesiąc. Później człowiek się zajmuje inną rzeczą w silniku. Kompresorem, chłodzeniem, sprawdza się temperaturę silnika, ciśnienie paliwa. Układy paliwowy, chłodzeniowy, olejowy...

Szybsze niż sportowe supersamochody

Jego skuter ma ponad 400 koni mechanicznych. Moc robi wrażenie, szczególnie jeśli porównać ją z masą maszyny, która wynosi ok. 250 kg. Liczba koni mechanicznych na kilogram masy jest oszałamiająca i niespotykana w innych dyscyplinach sportowych. Stosunku prawie dwóch KM na kg nie osiągają nawet najszybsze seryjne samochody sportowe czy bolidy Formuły 1.

Na świecie zawodnicy pływają jednak na jeszcze potężniejszych skuterach. Węgier Gyorgy Kasza, którego można było podziwiać na Europejskich Mistrzostwach Skuterów Wodnych w Nysie, przywiózł do Polski prawdziwego potwora. Jego maszyna ma ponad 600 KM! Przy takiej mocy silnika rozpędzenie się do setki nie trwa więcej niż 2 sekundy. Mniej liczy się tu prędkość maksymalna, choć i ta nie jest mała, bo dochodzi, w zależności od ustawień sportowego skutera do 150-160 km/h.

- Taka moc liczy się przede wszystkim na starcie - wyjaśnia Janusz Stajak. - Później na torach slalomowych, na których najczęściej ścigają się skutery wodne, ciężko jest rywala wyprzedzić - dodaje.

Pojazd dysponujący tak ogromną mocą niełatwo jednak ujarzmić. Dlatego start jest najniebezpieczniejszym momentem każdego wyścigu.

- Na linii staje nieraz kilkunastu zawodników. Na sygnał sędziego niemal w mgnieniu oka osiągają prędkość ponad 100 km/h. Wszyscy stoją bardzo blisko siebie. Trzeba więc być bardzo precyzyjnym i rozważnym oraz mieć do perfekcji opanowaną sztukę prowadzenia maszyny. Najmniejszy błąd może skończyć się wpadnięciem na zawodnika jadącego obok. Do tragedii może dojść łatwo - przestrzega Stajak. - Dla mnie to jednocześnie najbardziej emocjonujący moment każdego wyścigu. Właśnie stanie na starcie, z moimi konkurentami, z kręconymi na wysokich obrotach silnikami sprawia mi największą frajdę - mówi.

Moc maszyny liczy się nie tylko na starcie. Praktycznie wszystkie zakręty, które na torze skuterów wodnych wytyczone są bojami, są pokonywane przez zawodników niemal pod kątem prostym. Potem pędem do następnej boi. Dlatego start jest tak ważny, bo na krótkich odcinkach między bojami trudno odrobić straty.

Moc to nie wszystko, trzeba mieć krzepę

Liczy się jednak nie tylko moc skutera, ale także wytrzymałość zawodnika. Trzeba dbać o kondycję i ciężko trenować fizycznie. Prawdziwa męska krzepa jest potrzebna do tego, żeby przed zakrętami nie zwalniać i wchodzić w nie na pełnej prędkości. Żeby to robić i nie dać się wystrzelić jak z katapulty przez nawracający się z impetem skuter, trzeba go trzymać mocno.

- Praca ciałem to podstawowy element przy sportowej jeździe na skuterze. W zakręt, podobnie jak na motocyklu, trzeba się składać całym ciałem. Tu trzeba dużej siły. Dlatego jednym z głównych punktów przygotowań do sezonu są długie godziny spędzone na siłowni - tłumaczy Tomasz Kaźmierczak.

- To prawda - zgadza się Janusz Stajak. - Ostatnio zdarzyło mi się w trakcie zawodów wypaść ze skutera. Zabrakło czasu na treningi, więc zabrakło też siły na to, żeby utrzymać się w zakręcie na maszynie - przyznaje.

Trening z maszyną to podstawa. Do znudzenia powtarza się wchodzenie w zakręt.

- Trzeba dojść do takiego momentu, kiedy przed zakrętem się nie zwalnia. Jeżeli wytracam prędkość, to znaczy, że jeszcze muszę popracować - mówi Tomasz Kaźmierczak.

Nysa skuterowym zagłębiem?

Janusz Stajak z powodzeniem rozwija i propaguje ściganie się na skuterach wodnych. W barwach jego klubu pływa w Polsce 14-letni Kacper Kania. Młody Polak ma już na koncie tytuł mistrza świata wywalczony w Stanach Zjednoczonych w kategorii wiekowej 10-12 lat na skuterze z fabrycznym, niemodyfikowanym silnikiem. Apetyt młodego zawodnika jest jednak większy.

- Chcę już startować w tej najwyższej klasie i w niej wywalczyć tytuł mistrza świata. Nie jeden raz, ale kilka - zastrzega 14-latek.

Klub Jet Ski Nysa również od kilku lat organizuje na Jeziorze Nyskim Eliminacje Mistrzostw Polski Skuterów Wodnych. W tym roku impreza znacznie podniosła swoją rangę, bo mistrzostwa Polski zamieniły się w mistrzostwa Europy. Do Nysy przyjechało ponad 250 zawodników z całego świata. Nysę odwiedzili goście z całej Europy, ale nie tylko, byli też reprezentanci Stanów Zjednoczonych, Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich czy Maroka. Czołówka pilotów skuterów z ponad 30 krajów ścigała się na nyskim zbiorniku w 12 kategoriach, na torze slalomowym, w wyścigu dookoła jeziora, a także w kategoriach akrobacji. W najmocniejszej konkurencji wystartowały najszybsze maszyny i najlepsi zawodnicy na świecie. Impreza tak spodobała się kibicom, władzom miasta i przyjezdnym, że wiele wskazuje na to, że z jeszcze większym rozmachem uda się ją w przyszłym roku powtórzyć.

- Bardzo nam się tu podoba i chcemy wrócić. Piękne jezioro i świetna publiczność - zachwala Dawn Dawson, amerykanka z federacji IJSBA.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska