Wyślę nto do Ameryki!

fot.Piotr Król
Margaret podczas przygotowania do sesji w "Opolance"
Margaret podczas przygotowania do sesji w "Opolance" fot.Piotr Król
Margaret Cholodecki. Wysoka, szczupła blondynka. Ładna. Nic dziwnego, że pracowała w Stanach jako modelka. Jest opolanką.

- Dlatego tu wróciłam - mówi z entuzjazmem.
Wyjechała z Opola w 1984 roku razem z bratem, mamą i tatą. Tato, Jarosław Chołodecki, był ćwierć wieku temu wiceprzewodniczącym Zarządu Regionu NSZZ Solidarność. W czasie stanu wojennego internowano go, a gdy wypuszczono - on i jego rodzina otrzymali bilet w jednym kierunku i propozycję: możecie opuścić kraj.

- Miałam wtedy 8 lat. Z Opola pamiętam osiedle Chabry i trzepak, na którym się bawiłam. Na osiedlu musiało być też jakieś miasteczko indiańskie, bo też je pamiętam - wspomina. - Pamiętam też wizyty smutnych panów w naszym mieszkaniu. Mama zawsze zamykała okna, gdy przychodzili, i odkręcała kaloryfery. Chciała, aby było im gorąco.

Wróciła do rodzinnego miasta jako 32-letnia kobieta, koordynatorka projektu English Language Fellow, w ramach którego prowadzi m.in. kursy dla nauczycieli języka angielskiego w młodszych klasach szkoły podstawowej.

- Gdy wysyłano mnie do Polski, początkowo proponowano pracę w Warszawie, Nowym Sączu i w Łodzi, a ja dołożyłam Opole, bo bardzo chciałam tu wrócić - mówi. I dodaje: - Naprawdę czuję się opolanką.

O swej pracy opowiada z pasją: - Byłam w kilku szkołach w Polsce. W żadnej, nawet w Warszawie, nie było alfabetu! I czemu nauczyciele prowadzą lekcje języka obcego po polsku!?
Aby temu wszystkiemu zaradzić, tworzy centra zasobów - czyli magazyny pomocy naukowych dla nauczycieli języka angielskiego. Pierwszy jest już w Warszawie, kolejny chciałaby stworzyć właśnie u nas.

- Centra zasobów zawierają zbiory książek wielkoformatowych, na stronicach których jest wymalowany, dla przykładu, miś, z nazwą po angielsku i z krótkim opisem: miś je, pije, śpi, boli go brzuch. Jak nauczyciel przekłada kartki takiej książki, wielkiej niemal metr na metr, to już nie musi nic mówić, wystarczy, że czyta angielskie słówka. Dzieci szybko kojarzą sytuację, z rysunkiem i słówkiem, uczą się języka w danym kontekście, z graficznym wsparciem. To przyniesie efekty! Mamy też maszynę do wycinania w plastiku liter. Produkujemy alfabety - opowiada.

Z własnego doświadczenia wie, że dzieci bardzo łatwo uczą się języka.
- Mnie w Stanach wysłano do amerykańskiej szkoły - bez kursów, bez przygotowania w domu. Rządziła zasada: mam pływać, bo inaczej utonę - wspomina. - Więc pływałam.

Figurę odziedziczyła po mamie, nosi zresztą jej stroje. Przy wzroście 180 cm waży 50 kilo. Nic dziwnego, że kiedyś w Ameryce zaczepił ją na ulicy łowca talentów i zaproponował pracę modelki. Pracowała na wybiegach i przed obiektywem rok. Potem wróciła do swej prawdziwej pasji - nauczania.

Sesja dla "Opolanki" była dla niej wielką przygodą:
- Na dodatek wyląduję na okładce! Wyślę tę gazetę mamie, do Stanów Zjednoczonych! - cieszyła się.
Pobyt Małgorzaty w Polsce to ciągłe rozjazdy: w jednym dniu Warszawa, w drugim Łódź, w trzecim Opole, a zaraz potem Nowy Sącz.

- Opole to ładne, czyste i roz-jaśnione świątecznymi lampkami miasto - mówi. - Sto razy ładniejsze niż centrum Łodzi.

Ojciec naszej "dziewczyny z okładki" także wrócił do kraju, prowadzi interesy w Warszawie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska