Wysokie ceny maseczek i rękawiczek. Opolanie mają dość żerowania sprzedawców na koronawirusie

- W ubiegłym tygodniu przeczytałam, że polska firma sprowadziła do kraju 8 milionów maseczek i że rekomendowana cena to 2,5 zł - relacjonuje pani Joanna. Czytelniczka wiedziała, że odkąd zaczęła się pandemia, maseczek brakowało na rynku, a ich ceny bywały horrendalne, dlatego postanowiła zaopatrzyć się w nie od razu. - Poszłam do czterech aptek w Opolu. Rozpiętość w cenie wynosiła od 3,5 zł do prawie 10 złotych i to za dokładnie te same maseczki! Uważam, że sprzedawanie takich artykułów z kilkukrotnym narzutem jest bardzo nie w porządku.

Pani Joanna, aby mieć pewność, kupiła maseczki w dwóch aptekach. Zauważyła, że ta za 3,5 zł różniła się od tej niemal jeszcze raz droższej wyłącznie... ceną . - To była zwykła maseczka o podstawowym działaniu. Pracuję w szpitalu, więc kupowałam je wielokrotnie. Przed pandemią taka maseczka kosztowała od 1,5 zł - 2,5 zł za sztukę. Tu chodzi o ludzkie życie i zdrowie. Kogo będzie stać, żeby wydać na jednorazową maseczkę 10 złotych? - pyta.

Zweryfikowaliśmy ceny w aptekach, w których była czytelniczka. Farmaceuci, z którymi rozmawialiśmy, twierdzili, że nie otrzymali jeszcze partii maseczek sprowadzonych do Polski przez firmę z Torunia, których cena sugerowana miała wynosić 2,5 złotego. - Proszę pytać w tym tygodniu - słyszeliśmy.

Na problem sztucznego windowania cen artykułów, bez których nie można się obejść, zwracają też uwagę opolscy przedsiębiorcy. - Prowadzę piekarnie i cukiernie, dlatego potrzebowałem do sklepów firmowych gumowych rękawic - relacjonuje nasz czytelnik. - Ścięło mnie z nóg, gdy pani przy kasie policzyła mi za 100 sztuk 85 złotych! (wcześniej kosztowały ok. 30 złotych) Sprawdziłem w internecie i okazało się, że tam one chodzą po 120-180 złotych też za sto sztuk! Za takie samo pudełko rękawiczek foliowych trzeba zapłacić od 30 do 50 złotych. Przecież to jest okradanie drugiego człowieka. Przedsiębiorcy zostali zmuszeni do zapewnienia rękawiczek gumowych, foliowych i środków do dezynfekcji, a teraz muszą wydać na te produkty kilka razy więcej, niż jeszcze miesiąc temu. Przecież zakup tych produktów to w skali miesiąca wypłata dla pracownika, a nawet więcej.

Opolanie uważają, że cenom artykułów ochronnych powinno przyjrzeć się państwo. - Może wprowadzenie cen urzędowych na nie rozwiązałoby problem żerowania na koronawirusie? - mówią.

Prezes Opolskiej Okręgowej Rady Aptekarskiej apeluje, by klienci nie wyciągali zbyt pochopnych wniosków. - Nie mogę wykluczyć, że ktoś działa nieuczciwie, bo każdą sprawę trzeba zbadać indywidualnie, ale zdecydowana większość aptek sprzedaje maseczki po cenie, za jaką je kupiła, często nawet nie doliczając marży - mówi Marek Tomków. - Ja w ostatnich dniach miałem oferty, które wahały się od 2,5 złotych po 10 złotych, w zależności od producenta. Ale jeszcze w ubiegłym tygodniu 7-8 złotych za jedną maseczkę to była atrakcyjna kwota.

Problem, o którym mówią czytelnicy, zauważył Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów i powołał zespół monitorujący wzrosty cen produktów higienicznych oraz żywności. Chodzi tu nie tylko o sprzedaż stacjonarną, ale również internetową. W rozmowie z PAP prezes UOKiK zapowiedział, że jeśli nieuczciwi sprzedawcy nie opamiętają się, grożą im kary od 5 tys. nawet do 5 mln złotych (przypadki zawyżania cen można zgłaszać pisząc na adres: [email protected] albo telefonicznie pod numerem: 801 440 220 lub 22 290 89 16).

Zapytaliśmy o problem zawyżania cen i ewentualne działania, które mogłyby temu zapobiec posłankę PiS Violettę Porowską. Przez dwa dni nie znalazła czasu, aby odnieść się do sprawy.