Wyszedł bladym świtem

Krzysztof Zyzik
Krzysztof Zyzik
Zjadł kanapki z suchą krakowską, ogolił się, założył elegancki, jasny garnitur i ciemne okulary. Wczoraj, od 5.20 rano był już wolnym człowiekiem.

Grzegorz Piotrowski, zabójca księdza Jerzego Popiełuszki, po 15 latach więzienia opuścił wczoraj nad ranem zakład karny przy ul. Partyzanckiej w Opolu. Tutaj przesiedział ostatnie cztery miesiące wyroku.
Na Partyzanckiej jest zakład otwarty, o złagodzonym rygorze. Trafiają tu więźniowie, którzy nie sprawiają problemów wychowawczych, wzorowo się zachowują.
- Bez wątpienia pan Piotrowski spełniał te kryteria - mówi major Mieczysław Szyszka, p.o. dyrektor zakładu.
Wyszedł o świcie
Piotrowski miał wyjść wczoraj po 8.00. Takie informacje podano wcześniej dziennikarzom. Punktualnie o ósmej do tłumu reporterów z całej Polski wyszło dwóch więziennych oficerów. Poinformowali zebranych, że Piotrowskiego w więzieniu już nie ma.
- On i jego żona nie życzyli sobie kontaktu z mediami - powiedział major Szyszka. - Żona chciała po niego przyjechać, ale jak się dowiedziała, ile tu będzie kamer, to zrezygnowała. Piotrowski prosił mnie, żebym go wcześniej wypuścił, bo chce zdążyć na PKS do Łodzi.
Dyrektor pokazuje nam ostatnie pismo Piotrowskiego:
"Uprzejmie proszę o umożliwienie mi opuszczenia tutejszego zakładu w bardzo wczesnych godzinach porannych. Prośba wynika z istniejących rozkładów jazdy PKP i PKS. Jedyny dogodny dla mnie dojazd do miejsca zamieszkania to połączenie autobusowe, wyjazd z Opola 6.30. Dziękuję, G. Piotrowski".
Jednak Piotrowski skłamał: w autobusie, o którym pisał, go nie było. Najprawdopodobniej gdzieś w Opolu czekała na niego rodzina z samochodem.
Świetny szachista
Grzegorz Piotrowski przyjechał do Opola 15 maja. Przenieśli go z więzienia w rodzinnej Łodzi. Na Partyzanckiej w Opolu wszyscy chcieliby siedzieć: otwarte cele, przestępcy całymi dniami opalają się, grają w siatkówkę.
- Piotrowski często grał w piłkę nożną - mówi major Szyszka. - Ale szczególnie lubił szachy, był najlepszy w całym zakładzie. Wiadomo, matematyk...
Strażnicy więzienni zastanawiali się, jak mordercę księdza Popiełuszki przyjmą współwięźniowie. Z poprzednich zakładów karnych dochodziły bowiem opinie, że inni przestępcy odsuwali się od niego, nie podawali ręki, nie chcieli jeść z nim przy jednym stole.
- W Opolu obyło się bez problemów - mówi porucznik Ryszard Wójcicki, kierownik działu penitencjarnego. - Więźniowie od razu go zaakceptowali, nawet polubili. Choć wszyscy dobrze wiedzieli, za co tutaj siedzi.
Koledzy zadowoleni
Korytarz pawilonu, w którym siedział Piotrowski. Obok drzwi jego celi gazetka ze zdjęciami ukrzyżowanego Chrystusa i więźniów trzymających święty obraz. Krótka informacja: "Abp Alfons Nossol poświęcił nową kaplicę w Zakładzie Karnym przy ul. Partyzanckiej w Opolu".
- Do więźniów raz w tygodniu przychodził ksiądz z pobliskiej parafii św. Michała - mówi major Szyszka. - Piotrowski nigdy nie był na mszy, nigdy też nie widzieliśmy go w kaplicy.
Otwieramy drzwi celi. Miękkie tapczany, półki z książkami, kolorowy telewizor. Stefan i Arek, koledzy z celi Piotrowskiego, oglądają akurat serial.
- Piotrowski? Dobry chłop był, spokojny, inteligentny - mówi Stefan (siedzi za zabójstwo). - Dzień zaczynał od kawy, potem grał w szachy, opalał się. Skromny taki, mało co gadał.
- Żyło się z nim super - potwierdza Arek (wyrok za pobicie). - Był przyjacielski, nie wywyższał się, choć to przecież oficer i znana gęba z telewizji.
Koledzy z celi mówią, że nigdy nie rozmawiali z Piotrowskim o zabójstwie księdza Popiełuszki.
- Sam o tym nie gadał, to spytać nie wypadało - mówi Stefan.
Arek zadumał się: - Nie powiedziałbym, że to ten słynny zabójca Popiełuszki. On nawet jak filmy oglądał, to nie jakieś gangsterskie, tylko przyrodnicze, o zwierzętach.
Widzieli go w sklepie
Większość mieszkańców ulicy Partyzanckiej nie wiedziała, że po sąsiedzku siedzi zabójca księdza Jerzego.
- Co, ten morderca mieszkał na naszej ulicy, to chyba jakiś jakiś żart? - pani Krystyna z pobliskich działek nie może uwierzyć.
Rita Szymczyk, była oborowa z pobliskiego PGR-u, widziała Piotrowskiego na przystanku.
- Tu, obok naszych okien - pokazuje. - Elegancki pan, nie wyglądał na mordercę. Jak pokazywali w telewizji, to był dziad, a tutaj taki dobrze wypasiony. Panie, do czego to w Polsce doszło, że ten morderca pod moim oknem po wolności chodził. Łeb za łeb - takie powinno być prawo.
Pani Rita mówi, że Piotrowski wszedł kiedyś do spożywczaka na Partyzanckiej. Była akurat kolejka, ludzie zaczęli dziwnie patrzeć, Piotrowski zaraz wyszedł.
- Nie mam pojęcia, czy pan Piotrowski kupował coś w naszym sklepie, nawet nie wiem, jak on wygląda - mówi młoda sprzedawczyni Hanna Widacha.
Major Szyszka zapewnia, że Piotrowski nie mógł sobie tak po prostu "wyskakiwać do sklepu po bułki".
- Prawdopodobnie ludzie go widzieli podczas przepustki - mówi dyrektor zakładu. - Od maja puszczaliśmy go kilka razy na dwa, trzy dni. Mówił, że jedzie do Łodzi, do rodziny.
Ostatnia środa
Ubiegła środa (święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny) była ostatnim dniem pobytu Grzegorza Piotrowskiego w więzieniu.
Zabójca księdza oddał w więziennej blibliotece ostatnio pożyczoną książkę: "Ten okrutny XX wiek" Wołoszańskiego. Wcześniej czytał m. in. "Milczenie owiec", historię psychopatycznego mordercy.
Ostatni więzienny obiad: zupa cebulowa, gulasz wołowo-sojowy, ziemniaki i surówka z kiszonej kapusty.
- Wieczorem oglądaliśmy mecz Anglia-Holandia - mówi Stefan, kolega z celi 13. - Piotrowski to jest świetny kibic, nie powiem. Zna nazwiska piłkarzy i trenerów.
Arek i Stefan przyznają, że ich były kolega z celi dokonał strasznej rzeczy. Nie przeszkadzało im to jednak utrzymywać z nim przyjacielskich stosunków.
- Piotrowski na pewno źle zrobił - zamyśla się Arek. - Ale tutaj każdy z nas w życiu jakieś głupstwo zrobił. Ja żałuję za swoje, kolega Stefan żałuje, to i Grzegorz musi żałować. Co się stało, to się nie odstanie.
Będzie redaktorem
W ubiegły piątek, kilka dni przed zakończeniem kary, Grzegorz Piotrowski przebywał na przepustce. Przyszedł do łódzkiej redakcji antyklerykalnego tygodnika "Fakty i Mity", poprosił o pracę.
- Powiedział, że przyniesie nam kilka "świeżych" tekstów kompromitujących księży - mówi "NTO" Roman Kotliński, wydawca i redaktor naczelny gazety. - Jeśli będą to dobre tematy i dobrze napisane, to chętnie te teksty puścimy.
Szefowi gazety nie przeszkadza przeszłość Piotrowskiego. Przeciwnie:
- Piotrowski jako były esbek ma świetne kanały informacyjne - mówi Kotliński. - On może być dla nas cenny, bo my programowo demaskujemy nadużycia kleru. A jego przeszłość? Karę za morderstwo odsiedział. Teraz wobec prawa to normalny człowiek, jak każdy z nas...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska