Panie Ministrze, to jest drugi moment w historii stosunków polsko-niemieckich, kiedy to Niemcy znaleźli w swoim budżecie pieniądze na nauczanie języka polskiego. Pierwszy raz trzeba było ich klęski w I wojnie światowej, za drugim razem wystarczył Janusz Kowalski…
Mniej więcej półtora roku temu, przy debacie budżetowej, w kontekście budżetu Rzeczypospolitej Polskiej na rok 2022 zaproponowałem rozwiązanie, w mojej ocenie sprawiedliwe. Wcześniej deklarując w kampanii wyborczej w 2019 r. działania na rzecz przywrócenia polsko-niemieckiej symetrii w relacjach dotyczących szczególnie traktowania mniejszości narodowych. Bo skoro jest tak że w traktacie z 17 czerwca 1991 r. jest wprost zapisane i dwie strony się na to zgodziły - Rzeczypospolita Polska i Niemcy - że oba państwa nauczanie języka ojczystego… Rzeczpospolita wspiera mniejszość niemiecką w nauce języka ojczystego, a Niemcy pomimo podjętego zobowiązania w art. 21 ust. 2 traktatu nie przeznaczają nawet 1 euro na język polski ojczysty. W traktacie jest zobowiązanie, że oba państwa finansują naukę języka ojczystego „w publicznych placówkach oświatowych”. Polska z tego zobowiązania wywiązuje się od pierwszego dnia podpisania i wejścia w życie traktatu. Niemcy od trzydziestolecia nie wywiązują się z tego zobowiązania. Co to oznacza? Kiedy ponad rok temu zaproponowałem, aby przeznaczyć część środków, które do tej pory były przeznaczane na naukę języka ojczystego niemieckiego dla mniejszości niemieckiej, na naukę języka polskiego w Niemczech dla dyskryminowanych Polaków. Chodziło mi właśnie o to, by doprowadzić do pewnego rodzaju symetrii w finansowaniu i zmusić partnera niemieckiego, aby siadł przy stole. Wygląda na to, że było to skuteczne i rzeczywiście w tegorocznym niemieckim budżecie federalnym takie pieniądze na naukę języka polskiego w szkołach publicznych się pojawiły. W końcu, po 30 latach od wynegocjowania i podpisania polsko-niemieckiego traktatu, Niemcy przyznali się formalnie, że traktatu nie wykonują. Czyli będą środki finansowe na naukę języka polskiego w budżecie federalnym z którego landy będą mogły korzystać. Oczywiście ich skala jest dalece niewystarczająca, dlatego konieczne są dalsze twarde działania polskiego państwa.
Sukcesem jest chyba już to, że Niemcy w ogóle siedli do rozmów o Polakach w Niemczech?
To jest ogromny sukces. Dlatego, że Niemcy przyznali się, że do tej pory tych pieniędzy w budżecie federalnym nie było. A to oznacza, że przyznali się do tego, że dokładnie ta cała nasza narracja, narracja polskiego państwa, wskazuje, że nie może być tak, że polskie państwo patrząc się na rok 2021 przeznaczyło 236 mln zł na naukę języka ojczystego niemieckiego dla mniejszości niemieckich, a państwo niemieckie przeznaczyło 0 euro na naukę języka polskiego ojczystego w Niemczech w „publicznych placówkach oświatowych”. To bardzo ważne rozróżnienie, bo często ten argument jest kwestionowany. Mówi się, że w Niemczech to landy zajmują się organizacją edukacji - tak, to jest prawda. I że to landy finansują naukę języka polskiego ojczystego - tak, to jest nieprawda, ponieważ rzeczywiście część landów finansuje naukę języka polskiego, ale jako języka pochodzenia, a więc nie języka przynależnego jako atrybut mniejszości tylko języka imigrantów. Zgodnie z unijną dyrektywą traktują Polaków jak imigrantów. Tak jak Turków, tak jak Włochów czy tak jak Rumunów. To oznacza, że język polski nie jest w takim trybie szkolnym jak w Polsce; z państwowym egzaminem, z oceną na świadectwie. Powiem wprost, w Niemczech nie ma nawet ani jednego nauczyciela języka polskiego w jakiejkolwiek publicznej placówce, zatrudnionego na etacie nauczycielskim na umowę o pracę. To świadczy o tej patologii - w jaki sposób Niemcy traktują społeczność polską. Bo pamiętajmy o dwóch liczbach. Szacuje się, że osób czy obywateli. którzy mieszkają na terenie Niemiec posługujących się językiem polskim jest około 2 milionów. Ale na pewno według danych Ministerstwa Spraw Zagranicznych, bo o takie dane poprosiłem jest potwierdzone na rok 2022, że jest to 867 tysięcy obywateli Rzeczypospolitej Polskiej, którzy niestety są pozbawieni możliwości nauki swoich dzieci jako języka ojczystego w publicznych niemieckich szkołach.
Jest też podnoszona dyskusja czy jest to mniejszość czy nie. Wiemy, że Polaków w Niemczech, tych mieszkających z dziada; pradziada było co najmniej 2 miliony po zakończeniu II Wojny Światowej.
To jest inna dyskusja. Bardzo istotna, bo w mojej ocenie powinien być przywrócony status mniejszości polskiej; bo pamiętajmy, że w III Rzeszy były szkoły polskie i prywatne. I w publicznych również była prowadzona nauka języka polskiego. Nawet do 1939 r., do wybuchu II wojny światowej. Dzisiaj mamy taki stan, że nie znajdziemy ani jednej placówki w Republice Federalnej Niemiec, w Europie wolnej od totalitaryzmów, jeśli chodzi o Unię Europejską, w której mamy język polski ojczysty przynależny naszym rodakom. Ale w traktacie jest wprost zapisane. Tam nie pada sformułowanie „mniejszość polska” ale jest per analogia traktowane, że chodzi o język polski ojczysty. Jest to wprost zapisane i Niemcy mają tego świadomość. Sam w zeszłym roku w Berlinie osobiście rozmawiałem z niemieckimi politykami. To były rozmowy poza kamerami. I mówiąc im jednoznacznie, że muszą stosować symetrię - do czegoś się zobowiązali, muszą jednak przestrzegać swoich zobowiązań. Niemcy mają pełną świadomość, że jesteśmy w prawie, że łamią polsko-niemiecki traktat, że nie rozwiązali tego problemu, bo nie wydali nawet, jako rząd Republiki Federalnej Niemiec, żadnych rozporządzeń wykonawczych do traktatu. W związku z tym sprawa przywrócenia polsko-niemieckiej symetrii, jeśli chodzi o naukę języka, jest czymś absolutnie oczywistym. Jest to obowiązek narodowy bez względu na poglądy polityczne. Bo chcę jasno powiedzieć, że każdy rząd, również lewicowy, jak już rządzili postkomuniści czy PSL, również rząd Platformy Obywatelskiej tę kwestię stawiał w bilateralnych relacjach polsko-niemieckich. I ta kwestia powinna bez względu na opcję polityczną, łączyć wszystkie partie polityczne. Szczególnie mnie smuci stanowisko Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców w Polsce, którzy mając świadomość w jaki sposób państwo polskie pozytywnie traktuje mniejszość niemiecką, bo chcę jasno wskazać, że jeszcze przecież są duże środki finansowe przeznaczone w samym budżecie państwa, dedykowane wprost dla mniejszości niemieckiej, dla jej różnych organizacji, to takich środków w budżecie Republiki Federalnej Niemiec nie znajdziemy. A w budżecie federalnym Niemiec nie ma przykładowo ani jednego euro na Związek Polaków w Niemczech! To oznacza, że TSKN powinno w mojej ocenie wspierać lojalnie działania Rzeczypospolitej Polskiej, aby dokładnie taki sam status jaki ma mniejszość niemiecka w Polsce, obowiązywał dla mniejszości polskiej w Niemczech. Ja zresztą zawsze mówię: tyle praw dla mniejszości niemieckiej w Polsce, ile praw dla mniejszości polskiej w Niemczech. To jest podstawowa zasada. I nie uznaję argumentu, że w związku z tym, że mamy budować dobre relacje z Niemcami, to mamy zrezygnować z praw domagania się, aby prawie dwumilionowa mniejszość polska nie mogła uczyć swoich dzieci w języku polskim ojczystym w publicznych placówkach, do czego Niemcy się zobowiązali. To jest jakiś horrendalny argument. Powinno być dokładnie odwrotnie. Ze względu na dobre polsko-niemieckie relacje, to Niemcy powinni przestrzegać traktatu, bo zobowiązały się właśnie do nauki języka polskiego ojczystego w publicznych szkołach.
W doniesieniach medialnych wielokrotnie jest podnoszony argument, że Polacy w Niemczech nie mają praw mniejszości, wobec tego nie należy im się finansowanie języka ojczystego. To w ogóle jest błędny argument, błędne myślenie i niepotrzebne jest uznanie przez państwo niemieckie Polaków jako mniejszości?
Błędne, dlatego, że w traktacie jest to wprost zapisane. Ten postulat, o którym w tej chwili mówię jest zapisany w traktacie. To znaczy państwo niemieckie w czerwcu 1991 r. zobowiązało się do tego, że jeżeli będzie zainteresowanie ze strony społeczności polskiej w Niemczech, to będzie język polski ojczysty - podkreślam - ojczysty, nie pochodzenia dla imigrantów, w publicznych placówkach w Niemczech. Do dzisiaj tego nie ma. I jeżeli rzeczywiście się to zmieni, to mamy do czynienia z ogromnym przełomem.
Podczas rozmów w Niemczech jasno powiedziałem, że jeżeli Niemcy tego nie zrobią to będę szedł dalej. To znaczy będę dążył do tego, aby wszystkie środki na naukę języka niemieckiego dla mniejszości niemieckiej zostały w Polsce obcięte. Właśnie po to, aby zmusić Niemców do tego, aby siedli przy jednym stole i żeby zaczęli w końcu zgodnie - i teraz to jest ich taki ulubiony komunał, którym często się posługują, ale de facto powinien to być standard w jakiś sposób: zgodnie z wartościami europejskimi traktuje się mniejszości w Unii Europejskiej. Dla Polski jest to wysoki standard, dla Niemiec jest to po prostu komunał. Ponieważ mówią dużo o wartościach europejskich, natomiast nie potrafią oddać szacunku polskiej mniejszości w Niemczech. Rozmowy trwają, a więc jest to ogromny przełom w relacjach polsko-niemieckich. I jest to również dla nas pewnego rodzaju drogowskaz, w jaki sposób należy z Niemcami rozmawiać. Wyłącznie z pozycji partnerskiej. Wyłącznie z pozycji argumentów, ale i twardej, bardzo żelaznej polityki. Ponieważ Niemcy nie liczą się z partnerami, którzy są słabi, z tymi którzy poklepują czy uśmiechają się. Niemcy liczą się tylko z tymi, którzy podejmują realne działania. Realnym działaniem było odebranie połowy finansowania na naukę języka niemieckiego ojczystego dla mniejszości niemieckiej.
Tu dotykamy jeszcze jednego ważnego problemu. To kwestia, o której wielokrotnie mówiłem w mediach, bardzo ważna. W tej sprawie również będą podejmowane działania. Trzeba wzywać samorządowców - zwierzchników szkół do tego, żeby szanowali polskie prawo. Bo zgodnie z prawem oświatowym te środki przynależne są wyłącznie mniejszościom narodowym. I nie mają prawa korzystać z nich obywatele Rzeczypospolitej Polskiej, którzy nie zadeklarowali przynależności do którejś z ustawowych mniejszości narodowych. Bo to jest odbieranie pieniędzy mniejszościom narodowym. Korzystanie na przykład z faktu, że podpisuje się deklarację uczestnictwa własnego dziecka „w celu zachowania tożsamości narodowości niemieckiej”. Bo tak jest zapisane wprost w rozporządzeniu, do którego załącznikiem jest wniosek, który co roku wypełniają rodzice. Chciałbym rodzicom przypomnieć: zgodnie z polskim prawem to w istocie jest deklaracja przyznania się do tego, że dziecko rodzica, który taki wniosek w szkole podstawowej czy w liceum wypełnił, jest narodowości niemieckiej. I niestety od wielu lat była praktyka w województwie opolskim, ale też w innych województwach, że nadinterpretowywano to rozporządzenie i zapisywano dzieci, które nie są związane z żadną mniejszością. Przez to jest to finansowaliśmy lekcje dla 50 tysięcy dzieci, które rzekomo należą do mniejszości niemieckiej. Tymczasem, skoro zgodnie z narodowym spisem z 2011 roku mamy w Polsce 148 tysięcy przedstawicieli mniejszości niemieckiej, to patrząc na proporcje, możemy mówić o mniejszości niemieckiej, jeżeli chodzi o dzieci na poziomie 12 - 15 tysięcy, a nie 50 tysięcy.
To jest bardzo ważne również z perspektywy dyskryminacji polskich rodziców. Ponieważ wysyłanie dzieci na dodatkową naukę języka obcego poprzez taki wytrych mający na celu przyznawanie się, że dziecko jest z narodowości ustawowej - gdy tak naprawdę nie jest - jest pewną dyskryminacją polskich obywateli, którzy płacą z własnych pieniędzy za naukę ich dzieci języka obcego. I warto jednak, aby dyrektorzy szkół i wójtowie czy burmistrzowie o tym pamiętali, bo oczywiście jeśli nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze. Gmina otrzymuje mniej więcej na jedno dziecko 6,5 - 7 tys. zł subwencji, a na dziecko, którego rodzice wypełnią taką deklarację jest dwa razy więcej. To tak naprawdę chodzi o to, że niektóre samorządy znalazły sobie ciekawy sposób na uzupełnianie swoich budżetów. Bo te pieniądze nie trafiają do szkół tylko do samorządów. Tak nie wolno robić. To niezgodne z prawem i nieetyczne.
Panie Ministrze, wspomniał Pan o tym, że warunkiem tego, aby znalazły się pieniądze w budżecie jest oczekiwanie środowisk mniejszościowych. Wiadomo, że spenetrował Pan środowiska polskie w Niemczech. Czy tam jest to oczekiwanie?
Jest zdecydowanie. Stale współpracuję ze Związkiem Polaków w Niemczech. Przypominam, że w roku 2022 obchodziliśmy setną rocznicę powstania Związku Polaków w Niemczech. W tym roku obchodziliśmy setną rocznicę powstania pierwszej dzielnicy w ZPwN tutaj w Opolu. Władze miasta Opola od dekad zawsze pamiętają o Związku Polaków w Niemczech. Osobiście zainicjowałem i doszło to do skutku - uhonorowanie dworca PKP Opole Główne imieniem Związku Polaków w Niemczech. Ponieważ powinniśmy zawsze pamiętać o naszych bohaterskich rodakach, którzy we wrześniu 1939 r. byli z opolskiego dworca kolejowego wywożeni w bydlęcych wagonach do niemieckich obozów koncentracyjnych. A Niemcy do dziś nie zwrócili nawet majątku Związkowi Polaków w Niemczech.