Z dziejów pożarów w Namysłowie

Mateusz Magda
Dziś na placu przed siedzibą namysłowskiej straży można podziwiać sprzęt, jakim dawniej dysponowali strażacy.
Dziś na placu przed siedzibą namysłowskiej straży można podziwiać sprzęt, jakim dawniej dysponowali strażacy. Mateusz Magda
1 kwietnia 1782 roku spłonął namysłowski klasztor franciszkanów. Nie był to największy w historii miasta kataklizm - wcześniejsze pożary wyrządzały często dużo większe szkody.

Często zwykłe zaprószenie ognia w piecu kuchennym potrafiło doprowadzić do katastrofy. Woda z rzeki Widawy, otaczającej miasto fosy, czy też z miejskich studzien mogła nie wystarczyć do uratowania życia i dorobku mieszkańców.

W zdecydowanej większości drewniana zabudowa miasta, dachy kryte strzechą lub gontami (połączonymi ze deseczkami z drewna drzew iglastych) stanowiły świetny materiał palny.

Czasem po strawionych przez pożar budynkach pozostawały wypalone place - pogorzeliska. Odnajdujemy je na XVIII-wiecznym planie miasta autorstwa F. B. Wernhera, oznaczone nawet specjalnym numerem. Liczba 20 znajduje się w dwóch miejscach - przy obecnych ulicach 3 Maja i Obrońców Pokoju.

W 1377 roku ogień zniszczył połowę miasta, wstrzymując realizowane właśnie inwestycje - budowę ratusza i brukowanie Rynku.

W roku 1466 zaprószony przez sługi wrocławskich rycerzy najemnych pożar pochłonął zachodnią część Namysłowa: część Rynku oraz okolice dawnych bram miejskich - Wrocławskiej (koło browaru, ul. Chrobrego) i Wodnej (wylot ul. Armii Krajowej na obwodnicę).

Siedemnaście lat później, 11 listopada 1483 roku miasto spłonęło całkowicie. Drewniane domy płonęły jak zapałki, nieliczne murowane budowle (ratusz, kościół farny, klasztor, kościół szpitalny i kamienice bogatszych mieszczan) również nie oparły się żywiołowi.
Wraz z ratuszem spłonęły wszystkie nadane przez władców Czech przywileje oraz wytworzone przez miejską biurokrację manuskrypty. Zamiast je ratować, burmistrz Georg Kraus wolał salwować się ucieczką z miasta, za co pozbawiono go z urzędu. Poruszony sytuacją w jakiej znaleźli się mieszkańcy król Węgier Maciej Korwin, do którego wówczas należał Śląsk, na 12 lat zwolnił ich od płacenia podatków.

12 lipca 1570 roku zaprószony w domu polskiego wikariusza Jana Cziborka ogień strawił 26 domów.

Wielki pożar miasta z roku 1619 obrócił w ruinę wszystkie budynki poza zamkiem i szkołą ewangelicką (obok kościoła farnego). Spłonęły 222 domy, poważnie uszkodzony kościół św. Ducha i św. Jerzego pozostał ruiną aż do rozebrania w 1767 roku.

23 kwietnia 1682 roku ogień pojawił się najpierw w domu nr 203 (dziś ul. Chrobrego), zamieniając następnie w popiół zachodnią część Namysłowa, niszcząc nawet folwark na Wrocławskim Przedmieściu (przed murami miejskimi, rejon ul. Oławskiej).

Między 1856 a 1859 r. wybuchło w różnych częściach miasta osiemnaście pożarów. Częstotliwość ich występowania pozwalała domniemywać, że sprawcą zaprószeń ognia był podpalacz. Magistrat ogłosił w gazecie "Namslauer Stadtblatt", że wyznacza nagrodę w wysokości 100 talarów dla osoby, która wskaże podpalacza. W styczniu 1859 r. ujęto na gorącym uczynku niejakiego Weissa, gdy podkładał ogień pod budynek karczmarza Sachera. Skazano go na 10 lat więzienia, kary tej jednak nie odbył, gdyż zmarł już po kilku miesiącach.

Ostatnim z większych pożarów jakie miały miejsce w dawnym Namysłowie był ten z roku 1859. Rankiem 18 czerwca spłonęły 34 domy, 150 rodzin pozostało bez dachu nad głową, na szczęście nikt nie zginął.

Jednak pod wpływem tego wydarzenia postanowiono powołać w mieście straż pożarną. Profesor Elżbieta Kościk w monografii Namysłowa pt. "Namysłów - z dziejów miasta i okolic" podaje jakim sprzętem dysponowali miejscy ogniomistrzowie w roku 1877. Na ich wyposażeniu było 5 sikawek, 7 beczkowozów, 9 drabin i wąż długości 150 metrów.

Rok przed wybuchem I wojny światowej udział w gaszeniu pożaru brało aż 162 strażaków.
Być może niektórzy ze starszych namysłowian pamiętają jak świętowali w maju 1945 roku zakończenie wojny radzieccy żołnierze stacjonujący w mieście. W ruinę popadła wówczas większa część nie zniszczonego podczas działań wojennych Śródmieścia, części kamienic nie odbudowano już nigdy. Cegła z rozebranych, często lekko uszkodzonych budynków trafiła na ważny propagandowo cel - posłużyła do odbudowania zrujnowanej przez Niemców Warszawy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska