Z lekkoatletyki w stronę „zimowej Formuły 1”. Hubert Olczyk reprezentuje Polskę w bobslejach [WYWIAD]

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
Hubert Olczyk od półtorej roku jest członkiem bobslejowej reprezentacji Polski.
Hubert Olczyk od półtorej roku jest członkiem bobslejowej reprezentacji Polski. archiwum prywatne
Zawodnik AZS-u Politechniki Opolskiej Hubert Olczyk przez wiele lat trenował lekkoatletykę, specjalizując się w konkurencjach biegowych. Półtorej roku temu rozpoczął jednak przygodę z bobslejami - sportem, w którym wrażenia są nieporównywalne do przejażdżki kolejką górską.

Pamiętasz swój pierwszy przejazd bobslejem?

Zanim miałem do czynienia z jazdą po lodzie, w łotewskiej Siguldzie jechałem tzw. letnim bobslejem. Był on na kółkach, obudowany klatką i osiągał prędkość około 90-100 km/h. Już wtedy doświadczyłem dreszczyku adrenaliny, ale zarazem bardzo mi się podobało. A pierwszy ślizg treningowym po lodzie odbyłem w niemieckim Koenigsee. I trochę byłem po nim w szoku, bo wrażenia z pędzącego po lodzie bobsleja są kilka razy mocniejsze od tych doświadczanych choćby podczas przejażdżki kolejką górską. Nieprzypadkowo mówi się, że bobsleje to „zimowa Formuła 1”, ponieważ w tym sporcie mamy do czynienia z ogromnymi przeciążeniami i prędkościami dochodzącymi nawet do 150 km/h. Za pierwszym razem jednak szczęśliwie dojechałem do mety, ale w drugiej próbie, wraz z pilotem, zaliczyliśmy przysłowiową „glebę”.

Obok szybkości i siły, jednym z kluczowych czynników do zrobienia kariery w bobslejach jest chyba duża odporność psychiczna?

Wspomniany upadek zdecydowanie nie był najprzyjemniejszym doświadczeniem, ale na takie sytuacje trzeba być przygotowanym, by myśleć o związaniu się z bobslejami na dłużej. Osobiście lubię adrenalinę i dużą prędkość, dlatego też półtorej roku temu, mając już dość duże doświadczenie lekkoatletyczne, udałem się na testy do Gdańska. Wypadły one na tyle korzystnie, że zdecydowałem się na dobre zaangażować w nową dyscyplinę. Po pierwszym sezonie, mam już za sobą m.in. udział w Pucharze Europy oraz mistrzostwach świata juniorów.

Juniorów? Masz przecież 24 lata.

By stać się dobrym bobsleistą, trzeba mieć naprawdę sporo siły i być bardzo szybkim. Dlatego wydaje mi się, że wieku juniora jest nieco przesunięty do góry, by nie stwarzać pokusy do przyspieszania rozwoju i tym samym osiągania wyników w nieczysty sposób. Najbliższy sezon będzie jednak ostatnim, w którym będę startować jako junior.

A czego nauczyła cię dotychczasowa przygoda z bobslejami?

Niejako na nowo dowiedziałem się, jak wiele znaczy w sporcie słowo „pokora”. W lekkoatletyce wiedziałem już bowiem, gdzie leżą moje granice. Wraz z rozpoczęciem przygody z bobslejami pojawiły się natomiast nowe bodźce. Cały czas uczę się w tej dyscyplinie czegoś nowego. Zwiększyłem też swoją odporność psychiczną, mogę dużo więcej znieść. Starty wiążą się ze sporą liczbą nieprzespanych nocy, ponieważ dla nas nie są opłacalne podróże lotnicze. Przede wszystkim dlatego, że trzeba przewozić ze sobą bobslej. Stąd też niejednokrotnie po zawodach braliśmy tylko prysznic, jedliśmy szybki posiłek i ruszaliśmy w trasę, liczącą czasami nawet 1000 km. Bo start w bobslejowych zawodach poprzedzony jest tygodniem treningów na danym torze.

Generalnie samemu musicie dbać o stan bobsleja?

Razem z nami jeździ mechanik i to na jego barkach spoczywa odpowiedzialność za przygotowanie bobsleja na zawody. Ale my jesteśmy pasjonatami i często go podglądamy, oferując również swoją pomoc. Na treningi bowiem już zazwyczaj szykujemy sobie sprzęt samemu - zmieniamy płozy i potem je polerujemy. Sami także przenosimy bobslej. Musimy być wtedy bardzo ostrożni, ponieważ jest on ciężki (2-osobowy męski waży około 170 kg, a 4-osobowy około 210 kg - przyp. red). Płozy są łatwe do uszkodzenia, a ich ewentualna wymiana jest bardzo kosztowna. To wydatek od 30 do 90 tysięcy złotych.

Pełnisz funkcję hamulcowego, czyli zawsze siedzisz na końcu. To niezwykle odpowiedzialna rola.

Zgadza się, ponieważ odpowiadam za to, żeby na mecie wyhamować bobslej. Hamulcowy raz z pilotem zawsze powinien przed startem dokładnie zapoznać się z torem, żeby dokładnie wiedzieć, kiedy powinien rozpocząć działanie. Odcinek hamowania nie jest bowiem zbyt długi, a bobslej wpada na metę z prędkością 120-140 km/h. Gdyby hamulcowy pod wpływem emocji się wtedy pogubił albo np. zemdlał, bo takie przypadki też się zdarzały, sprzęt wyleci poza lód i płozy ulegną zniszczeniu. Albo nadają się wtedy jedynie do wyrzucenia, albo trzeba je bardzo długo polerować, żeby można było ich używać na następnych zawodach. W trakcie rywalizacji nie można bowiem poddawać ich absolutnie żadnym zabiegom.

Nadal planujesz łączyć lekkoatletykę z bobslejami?

W tym roku próbowałem to robić. Pod koniec lutego skończyłem sezon bobslejowy i po dwóch tygodniach roztrenowania zacząłem przygotowania lekkoatletyczne. Udało mi się przygotować wysoką formę, ponieważ w biegu na 100 m osiągnąłem bardzo dobry, jak na mnie, wynik 10,85 s. Później jednak czułem, że nie byłem należycie zregenerowany i odbiło się to na swoim zdrowiu. Wiele wskazuje więc na to, że odejdę już na dobre w stronę bobslejów.

Trwa głosowanie...

Czy uważasz bobsleje za interesujący sport?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska