Z lotniska do aresztu. Co Polacy przywożą z wakacji

Izba Celna w warszawie
Taki zbiór zakazanych okazów zwierząt chronionych w bagażu jednego turysty to prawdziwa rzadkość. Właściciel waliz wypełnionych głowami aligatorów tłumaczył, że to pamiątki z jego pierwszego w życiu wyjazdu do Stanów Zjednoczonych. Nie nacieszył się nimi długo, a teraz czekają go poważne kłopoty.
Taki zbiór zakazanych okazów zwierząt chronionych w bagażu jednego turysty to prawdziwa rzadkość. Właściciel waliz wypełnionych głowami aligatorów tłumaczył, że to pamiątki z jego pierwszego w życiu wyjazdu do Stanów Zjednoczonych. Nie nacieszył się nimi długo, a teraz czekają go poważne kłopoty. Izba Celna w Warszawie
Niedawno podczas kontroli bagażu Polaka wracającego ze Stanów celnicy znaleźli 7 spreparowanych głów aligatora. To miały być upominki dla rodziny i znajomych. Za takie prezenty z wakacyjnych wojaży można trafić na pięć lat do więzienia.

Celnicy na Okęciu już niejedno widzieli, ale tym razem byli pod wrażeniem. - Nieczęsto się zdarza tak duża ilość okazów znaleziona w bagażu jednego podróżnego - mówi Elżbieta Paściak z Referatu Komunikacji Społecznej Izby Celnej w Warszawie.
Wracający z USA Polak miał w walizach nie tylko siedem głów, ale też dwanaście spreparowanych łap i ząb aligatora oraz skorupę żółwia lądowego. Po otwarciu bagażu tłumaczył, że to upominki z jego pierwszego w życiu wyjazdu do Ameryki. Niezależnie od tego, co chciał z nimi zrobić (nawet jeśli to ukochana powiedziała mu wzorem Fredrowskiej Klary "krokodyla daj mi luby"), popełnił przestępstwo.

Wszystkie krokodyle, w tym również aligatory, oraz wszystkie żółwie lądowe to tylko znikoma część okazów chronionych Konwencją Waszyngtońską CITES. Mówi ona, że przez granicę nie wolno przewozić bez zezwolenia zwierząt i roślin chronionych gatunków. I nie ma znaczenia, czy są to stworzenia żywe czy wypchane, w całości czy w częściach, czy też przetworzone na galanterię lub farmaceutyki. Jeśli są na liście CITES i nie mamy stosownego zezwolenia na ich przywóz, takie pamiątki z wakacji mogą sprawić masę kłopotów.

- Ledwo zaczęły się wakacje, a nasi celnicy już zatrzymali dwie osoby, u których znaleziono kilogram rafy koralowej - mówi Joanna Klamczyńska, koordynator ds. CITES w Izbie Celnej we Wrocławiu.

Koralowce i muszle to trofea z Egiptu, Turcji i Tunezji. Na wrocławskim lotnisku odprawiane są czartery w tych egzotycznych kierunkach, więc i rodzaj trefnych pamiątek, które potem celnicy znajdują w bagażach turystów, jest dosyć ograniczony.
Ładny kawałek rafy albo okazałą kolorową muszlę można znaleźć nawet podczas spaceru po egzotycznej plaży. Aż kusi, by wziąć je na pamiątkę.

- Lepiej jednak tego nie robić, bo celnicy taką pamiątkę zabiorą, a właściciela będzie czekać postępowanie karne - ostrzega Joanna Klamczyńska.

Wspomnienia z wakacji popsuje też odnalezienie w bagażu wyrobów z kości słoniowej, skór z kotów drapieżnych, wilków, niedźwiedzi, małp i zebr.
Turyści zwykle o tym nie wiedzą, dlatego celnicy przed sezonem turystycznym organizują akcje edukacyjne. Na lotniskach często są też specjalne gabloty, w których prezentowane są zakazane okazy.

- Mamy taką miniwystawę na wrocławskim lotnisku, a mimo to każdego roku łapiemy turystów z nielegalnymi pamiątkami. Część przywozi je nieświadomie, ale część z pewnością liczy na to, że "jakoś się uda" - dodaje Joanna Klamczyńska.

Warszawscy celnicy na Okęciu najczęściej ujawniają próby przemytu szkieletów koralowców rafotwórczych, butelki zawierające węże, wyroby z kości słoniowej. Często znajdują też w bagażach różnego rodzaju specyfiki chińskiej medycyny ludowej, zawierające w swoim składzie piżmo, sproszkowane kości lamparta, sproszkowane pławikoniki, albo wyciągi z woreczków żółciowych niedźwiedzi.

- Nie radzę ich kupować i przywozić, bo na pewno zostaną zarekwirowane - mówi Elżbieta Paściak.

Rzadziej celnicy odkrywają przemyt żywych zwierząt, ale w tamtym roku na Okęciu trafiono na trzy żywe serwale i jednego karakala.

Z dala od kaktusa

W sumie w ubiegłym roku w warszawskim porcie lotniczym funkcjonariusze celni znaleźli w bagażach turystów 369 zakazanych okazów. Wśród nich było też 5 kilogramów sproszkowanej hoodia gordonii i 300 tabletek z zawartością tej chronionej rośliny. Na liście CITES znajdują się niemal wszystkie kaktusy, także sukulent hoodia gordonii. Ta roślina występuje w pustynnych rejonach Afryki Południowej, głównie na Kalahari. Jej właściwości łagodzące głód i pragnienie odkryli tysiące lat temu buszmeni, przemierzający rozległe przestrzenie pozbawione możliwości polowania.

Światową karierę hoodia zrobiła, gdy ogłoszono ją kolejnym cudownym lekiem w walce z otyłością. Nazywana "hamulcem głodu", stała się takim obiektem pożądania, głównie w Ameryce, że zagroziło to kapryśnemu gatunkowi. Roślina ma szczególne wymagania. Aby się rozmnażać, potrzebuje określonych gatunków much, które zwabia do siebie wytwarzając zapach zgnilizny. Jej uprawa jest bardzo trudna, a okres wegetacji, po którym osiąga pełną dojrzałość, trwa kilka lat. Zwiększony popyt sprawił, że trzeba było ją chronić, co 166 państw uczyniło, podpisując w 2004 roku w Bangkoku dokument podporządkowujący zbiór i handel kaktusem międzynarodowej kontroli. Na straży hodowli stoi rząd RPA, sprawujący też kontrolę nad jej eksportem.

Na baczności muszą się mieć także miłośnicy motyli i muszli. Np. muszla skrzydelnika olbrzymiego jest popularną pamiątką z Haiti, a muszle przydaczni handlarze oferują turystom w Wietnamie, Mozambiku czy na wyspach Salomona (wolno przywieźć 3 okazy na osobę). Spreparowany skorpion (także jako składnik egzotycznej nalewki) "ukąsi" nas, gdy celnik otworzy walizkę.

Z Indii, Nepalu i Pakistanu nie wolno przywozić szali i swetrów z wełny shahtoosk, pochodzącej z wymierającej tybetańskiej antylopy chiru. Aby zabrać do domu ubrania z wełny wikunii (Chile, Peru, Boliwia) należy mieć pozwolenie CITES i na każdym ubraniu specjalny logotyp i metkę "Vicuna". Chronione są wyroby z egzotycznego drewna, szczególnie mahoniowego. Nawet z sąsiedniej Rosji nie wolno przywozić bez ograniczeń smakołyku z ikry - kawioru bez dokumentów można wwieźć do Polski zaledwie 125 gramów na osobę.

Dokumentów umożliwiających wywóz zagrożonych gatunków (tych pozyskanych legalnie) nie załatwia się od ręki, ale jeśli na egzotycznej wyprawie nie możemy się oprzeć jakiejś pamiątce, to koniecznie należy zapytać o stosowne papiery CITES sprzedawcę. I absolutnie nie należy dać się zbyć handlarzowi zwykłym zapewnieniem, że na granicy nie będzie problemów - radzą celnicy. Kupując torebkę czy buty z wężowej skóry na zwykłym bazarze, można mieć stuprocentową pewność, że te towary pochodzą od kłusownika.

Za przestępstwa naruszające Konwencję Waszyngtońską grozi kara więzienia od 3 miesięcy do 5 lat. Ponadto sąd może nakazać zapłacić wielotysięczną nawiązkę na rzecz organizacji zajmującej się ochroną przyrody.

Normy na głowę

Podczas wakacyjnych wyjazdów warto też wiedzieć, jakie limity dotyczą przywozu różnych towarów bez cła. Jeżeli przylatujemy lub przypływamy do Polski z kraju spoza Unii Europejskiej, wartość towarów w naszym bagażu nie może przekraczać równowartości 430 euro (samochodem 300 euro).

Ponadto możemy przywieźć: 200 sztuk papierosów lub 100 sztuk cygaretek lub 50 sztuk cygar lub 250 g tytoniu do palenia. Kiedy jedziemy samochodem, te normy są mniejsze i wynoszą: 40 sztuk papierosów lub 20 sztuk cygaretek lub 10 sztuk cygar lub 50 g tytoniu do palenia. W przypadku alkoholu wolno nam przywieźć (niezależnie od środka transportu) 1 litr wódki lub 2 litry likieru, 4 litry wina musującego i 16 litrów piwa. Te normy dotyczą podróżnych, którzy ukończyli 17 lat.

Wracając do Polski z kraju należącego do Unii Europejskiej możemy przywieźć: 800 sztuk papierosów, 400 sztuk cygaretek, 200 sztuk cygar, 1 kg tytoniu do palenia. A w przypadku alkoholu: 10 litrów wódki, 60 litrów wina, 110 litrów piwa oraz 20 litrów produktów pośrednich.

Przekraczając granicę z pokaźną gotówką, której łączna wartość jest wyższa niż 10 tysięcy euro, należy to zgłosić pisemnie organom celnym lub organom Straży Granicznej.

Narkotyki grożą śmiercią

Ta owocowa herbata wyglądała całkiem niewinnie, ale funkcjonariusz Oddziału Celnego i Pocztowego w Warszawie zauważył, że niektóre torebki zawierają drobinki białej substancji. Badanie wykazało, że to amfetamina.
(fot. Izba Celna w warszawie)

Przywóz środków odurzających lub substancji psychotropowych dozwolony jest wyłącznie na własne potrzeby lecznicze w ilości nie większej, niż trzeba na dwutygodniową kurację. Należy w tym celu przedstawić - opisane przepisami - zaświadczenie o konieczności stosowania tych środków w kuracji leczniczej. W każdym innym przypadku przewożenie narkotyków to poważne przestępstwo, za które w naszym kraju grozi od 3 do 15 lat więzienia, a w wieku krajach azjatyckich nawet utrata życia.

Narkotykowym przemytnikiem można stać się całkiem nieświadomie. Tak było w przypadku 22-letniej Sabiny z Zabrza, która w kwietniu 2010 wyjechała do Turcji. Miała tam odwiedzić poznanego na Facebooku Nigeryjczyka. Tuż przed powrotem do Polski dziewczyna odkryła, że jej walizka jest uszkodzona. Tureccy znajomi jej kolegi pożyczyli Sabinie torbę podróżną. Jak się później okazało w torbie zaszyte były narkotyki. Dziewczyna trafiła do jednego z więzień o bardzo ciężkich warunkach. Prokurator zażądał dla niej kary 15 lat więzienia.

Gdyby to się stało w którymś z krajów Dalekiego Wschodu, sankcje byłyby znacznie gorsze. W marcu tego roku Chińczycy stracili trzech filipińskich przemytników. Kara śmierci grozi też w Indonezji, Singapurze, Tajlandii, Malezji, Wietnamie, Arabii Saudyjskiej (przez ścięcie) i w Laosie (za posiadanie ponad 500 g narkotyku).

Pomysłowość przemytników jest wielka, ale kiedy celnicy już wezmą ich na celownik, nie ma mocnych. W ubiegłym roku Służba Celna w całym kraju wykryła ponad 180 kg twardych narkotyków (w tym 87 kg amfetaminy i 93 kg kokainy) oraz 330 kg marihuany. W pierwszym kwartale tego roku Straż Graniczna zatrzymała 128 osób, a funkcjonariusze przechwycili narkotyki o łącznej wartości ponad 15 mln zł.

- Celnicy wszystko już widzieli i nic nie jest w stanie ich zaskoczyć - mówi Joanna Klamczyńska z wrocławskiej Izby Celnej.

- Kiedy się leci samolotem, przemycany towar można mieć tylko w bagażu podróżnym lub przy sobie. Możliwości skrytek są dosyć ubogie i sprowadzają się głównie do wykorzystania konstrukcji opakowań (np. podwójne dna czy ścianki) oraz samych opakowań. Skrytki w postaci butelek, dezodorantów, wnętrz urządzeń RTV, posążków, baterii to nic nowego - mówi Elżbieta Paściak z Izby Celnej w Warszawie.

Papierosy opiekane w naleśnikach

W samochodzie potencjalnych skrytek jest więcej - zarówno w samym pojeździe, jak i w przewożonych rzeczach, ale i tak trudno wymyślić coś, z czym celnicy jeszcze się nie spotkali. Pewna młoda warszawianka próbowała przewieźć z Polski do Niemiec trzy kg narkotyków w kartonowych pudełkach po sokach, które na pierwszy rzut oka nie budziły podejrzeń. To właściwie banał i amatorszczyzna. Podobnie jak pomysł pewnego 33-latka z Piły, który przewoził narkotyki w kafetierkach (dostał za to w Anglii 8 lat więzienia).

Więcej trudu zadała sobie przemytnicza grupa z Jeleniej Góry, która przerzucała z Polski do Wielkiej Brytanii amfetaminę w konserwach turystycznych. W garażu mieli linię służącą do zamykania puszek, prasę hydrauliczną do prasowania narkotyku w puszkach oraz maszynę do próżniowego pakowania żywności oraz hurtowe ilości etykiet z napisem "pasztet z gęsi" i "konserwa biwakowa".

W Hiszpanii, która jest jednym z głównych szlaków przerzutu narkotyków z Ameryki Południowej do Europy, policja znalazła w walizce pasażera, który przyleciał z Wenezueli, puszki z czerwoną fasolą, faszerowaną plastikowymi kapsułkami z kokainą.

W przemyskim urzędzie celnym widzieli już szmuglowane z Ukrainy papierosy ukryte wewnątrz wydrążonej płyty nagrobnej, w chlebie, a nawet paczki papierosów opieczone w naleśnikach. Pewien spryciarz "schował" 800 paczek papierosów na dachu auta pod... warstwą śniegu.

Inni cwaniacy przewożący nielegalnie papierosy z Litwy wykorzystali do kontrabandy ambulans. Pogrubili jego tylne drzwi i w skrytce schowali 9,5 tys. paczek papierosów. Zatrzymanego przez mobilną grupę celników z Białegostoku kierowcę ambulansu zgubiło to, że najpierw twierdził, że nie ma klucza do otwarcia tyłu pojazdu, a potem wmawiał celnikom, że drzwi są zepsute.

Funkcjonariusze celni z Opola od początku tego roku zatrzymali już 1,5 tony nielegalnego tytoniu. Mobilne grupy celników podczas kontroli drogowych znalazły też babeczki z zawartością haszyszu i marihuanę ukrytą w dziecięcym wózku. W bagażu pewnego mieszkańca Katowic trafiono na 2 kg marihuany. Susz roślinny dla zniwelowania intensywnego zapachu zawinięty był w taśmę, opakowania spryskano perfumami, a następnie posypano ostrym pieprzem. Narkotyki wywąchał służbowy labrador Graffi.

Zgadnij kotku, co mam w środku

Jedną z metod przemytu narkotyków jest przewożenie ich na sobie lub w sobie.

- Najtrudniejsze do wykrycia są narkotyki ukryte przez "połykaczy" - mówi Elżbieta Paściak.
Narkotyki przemyca się w specjalnie uszytych ubraniach, paskach, bądź przykleja plastrami do ciała. Jedna osoba może tak przewieźć kilka kilogramów towaru. Pod koniec czerwca na Okęciu zatrzymano Bułgarkę, która przyleciała z Sao Paulo przez Zurich. Pasażerowie w strefie Schengen nie podlegają kontroli paszportowej, zdarza się jednak, że poddawani są wyrywkowej kontroli celnej. 29-letnia kobieta zwróciła uwagę funkcjonariuszy Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej swym wyjątkowo nerwowym zachowaniem. Walizki miała w porządku, ale kiedy zdjęła buty okazało się, że mają one dziwnie grubą wkładkę.

Kontrola osobista wykazała, że pani ma na sobie dwie pary majtek. Te dodatkowe wyposażone były w nietypowe wkładki przypominające pampersa. Kobieta miała w nich ukryte 2 kg kokainy o czarnorynkowej wartości ok. 400 tysięcy zł.

Niektórzy kurierzy połykają torebki lub kapsułki z narkotykami. To bardzo niebezpieczna metoda, bo woreczki mogą się rozpuścić. Pewna Tajka schowała we własnym żołądku 1280 tabletek ecstasy w woreczkach. Połykała je ponad 90 razy. Dwa lata temu na lotnisku w Pyrzowicach schwytano 29-latka, który połknął 123 kapsułki z haszyszem, w sumie prawie półtora kilograma narkotyków. Na zdjęciach rentgenowskich wyraźnie było widać, że wypełniały one prawie całą jamę brzuszną i część przełyku. Potem przemytnik wydalał towar w szpitalu pod nadzorem lekarzy i policjantów.

Panie mają jeszcze inne sposoby. 20-letnia kostrzynianka zwróciła na siebie uwagę częstymi wyprawami na niemiecki brzeg Odry. Badanie ginekologiczne potwierdziło przypuszczenia, że to przemytniczka. U dziewczyny znaleziono 30 kulek heroiny w woreczku ukrytym w pochwie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska