- Wykupienie udziałów w klubie sportowym "Odra" nie wyszło panu na dobre jako przedsiębiorcy. W Wydziale Gospodarczym Sądu Rejonowego w Opolu leży wniosek układowy z wierzycielami, złożony przez pana jako właściciela spółki "Eurospar". Czy pańskie kłopoty mogą się odbić teraz na kondycji klubu?
- Trzeba rozdzielić te dwie sfery: moją prezesurę w klubie i kierowanie firmą "Eurospar". To są dwie odrębne spółki. Nie ma żadnego przepływu pieniędzy między moją firmą a klubem. Oczywiście, że wykupienie 60 procent udziałów w "Odrze" kilka miesięcy temu odbiło się na zaopatrzeniu moich sklepów, ale to już przeszłość. Spółka "Eurospar" miała przejściowe kłopoty, ale pomału wychodzi z nich. Powstałe długi mam zamiar spłacić w stu procentach. Wniosek układowy został złożony po to, żeby wierzyciele nie spowodowali postawienia firmy w stan upadłości. Półki w sklepach "Spar" są znów pełne, obecnie prowadzimy kampanię reklamową i akcję promocyjną. To, że sklepy funkcjonują jak dawniej, jest efektem zaangażowania wielu osób, w tym personelu sklepów. Musiałem sprawić, by ta praca nie poszła na marne. Firma TKI Consulting przygotowała dla mnie plan restrukturyzacji, który jest do wglądu wierzycieli.
- Niejedna osoba zapytałaby pana teraz, po co to panu było potrzebne? W którymś momencie popełnił pan błąd. W którym? Czy przeliczył się pan, oceniając własne możliwości, czy przeszacował pan ewentualne korzyści płynące z prezesowania klubowi sportowemu?
- Był taki moment, kiedy browar "Ryan" wycofał się ze sponsorowania klubu. Wtedy właśnie "Odra" stała przed realną wizją wejścia do pierwszej ligi. Klubowi potrzebne były pieniądze. Nie było innego chętnego do wykupienia udziałów "Ryana". Zdecydowałem się na to, bo chciałem pomóc klubowi w takim kluczowym momencie. Gdybym wtedy, obejmując fotel prezesa, nie zadbał o klub, nawet kosztem własnej firmy, to ludzie by mi tego nie wybaczyli. Odbiłoby się to także negatywnie na wizerunku mojej firmy. Decyzja o wejściu do "Odry" była decyzją podyktowaną potrzebą chwili i ta chwila trwa do dziś. Dziś odbyło się walne zgromadzenie członków Stowarzyszenia Miłośników "Odry" Opole, na którym zaproponowałem zbycie udziałów temu stowarzyszeniu. Jako spółka, która zaczęła budować drużynę na miarę pierwszej ligi, mamy zamiar nadal wspomagać i wspierać klub. Kupiłem "Odrę", żeby wprowadzić ją do pierwszej ligi. Nie udało się. Gdyby był sukces, miałby on wielu ojców, a że nie spełniły się te oczekiwania, z porażką zostałem sam.
- Trudno uwierzyć, że ktoś angażuje swoje prywatne pieniądze, nie licząc na zyski. Nie zarobił pan na tej transakcji ani złotówki?
- Jako główny udziałowiec nie biorę w "Odrze" żadnych wynagrodzeń. Jestem takim człowiekiem, że jak się w coś angażuję, to do końca, nawet za wysoką cenę. Nie zrobiłem tego dla prywatnej korzyści. Dowodem na to jest fakt, że kiedy byt mojej firmy był zagrożony, klub na tym nie ucierpiał. Także teraz, dopóki jestem prezesem, klubowi nic nie grozi. Mogę powiedzieć tylko jedno gorzkie zdanie po tych wszystkich doświadczeniach: gdybym posiadał taką wiedzę, jaką mam teraz, i gdybym miał takich doradców jak obecnie to drugi raz nie podjąłbym takiej decyzji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?