70-letni Eugeniusz Głowicki z Kluczborka dostał ponad 11 tysięcy złotych odszkodowania i zadośćuczynienia za internowanie w stanie wojennym. Był on pierwszym mieszkańcem Opolszczyzny, który wystąpił z takim wnioskiem. Po nim ruszyła lawina pozwów.
- Z zasądzonej sumy jestem zadowolony - powiedział po ogłoszeniu wyroku Eugeniusz Głowicki. - Mam jednak pretensję do państwa polskiego, za to w jaki sposób musimy walczyć o odszkodowania. To na nas spoczywa obowiązek udowodnienia, że internowanie pozbawiło nas wypłat, premii, że cierpiały na tym nasze rodziny. To niesprawiedliwe. Moim zdaniem ludzie, którzy byli wsadzani do więzień za walkę o demokrację, powinni otrzymywać pieniądze z automatu.
Dziś Głowicki jest na emeryturze. Razem z rentą żony ich miesięczne dochody to nieco ponad 2 tysiące złotych. Na utrzymaniu mają jeszcze niepełnosprawną córkę.
W 1981 roku Eugeniusz Głowicki był przewodniczącym "Solidarności" w kluczborskim Famaku. Tuż po wprowadzeniu stanu wojennego został internowany. W areszcie śledczym w Opolu i więzieniu w Nysie spędził siedem miesięcy.
Z kolei 23 tysiące złotych za internowanie w stanie wojennym otrzymał Zbigniew Sz. z Suchego Boru (nie zgodził się na podanie nazwiska).
- Odszkodowanie nie tylko poprawiłoby mi samopoczucie, ale byłoby zastrzykiem finansowym, potrzebnym w mojej sytuacji życiowej - mówił przed rozprawą Sz. - Od roku nie pracuję, bo poddaję się chemioterapii. Żyję z oszczędności, które się kończą.
Sz. chciał 25 tysięcy. Argumentował to tym, że 14 grudnia 1981 powołana niezgodnie z obowiązującą Konstytucją PRL Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego ukradła mu prawie rok życia. Poza tym był bezprawnie przewożony z więzienia do więzienia - było ich siedem. W październiku 1982 roku zamknięto go na sześć tygodni w zakładzie psychiatrycznym.
- Tam zgubiłem radość życia i sens istnienia na wiele lat - argumentował.