"Za dużo było lat zwolnień lekarskich, uciekania z wf-u, lęku przed potem" - o misji jaką pełni KU AZS Politechniki Opolskiej

Paweł Sładek
Reprezentant Polski na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio Bartłomiej Stój jest jednym z topowych członków AZS-u Politechniki Opolskiej.
Reprezentant Polski na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio Bartłomiej Stój jest jednym z topowych członków AZS-u Politechniki Opolskiej. Materiały prywatne
KU AZS Politechnika Opolska był sukcesywnie rozbudowywany przez lata, aż w końcu stał się jednym z najbardziej liczących się Akademickich Związków Sportowych w Polsce. O początkach, teraźniejszości, a także planach na przyszłość opowiedział nam prezes związku Tomasz Wróbel.

O skali przedsięwzięcia świadczy liczba członków klubu, który w latach przedpandemicznych każdorazowo notował przynajmniej 1000 osób. Co definiuje przynależność do AZS-u? Niewiele, bo opłacanie składek członkowskich. Jest to potrzebny zabieg, który w pewnym stopniu dorzuca się do finansów klubu mającego spore wydatki. Oprócz funkcji związku sportowego, klub pełni również inne, ważne dla opolskiej społeczności role.

- Pełnimy funkcję organizacji środowiskowej, której nie ma w województwie opolskim. Można powiedzieć, że opiekujemy się klubami nieposiadającymi osobowości prawnej, np. AZS-em Uniwersytetu Opolskiego – mówi Tomasz Wróbel. Szerszy zakres działalności to oczywiście więcej obowiązków. A co do nich należy? - Do naszych obowiązków należy m.in. organizowanie lig uczelnianych, jest to tzw. Opolska Superliga Akademicka. Organizujemy około 15-20 takich zawodów na rok, które stanowią przetarcie przed kolejnymi rundami Akademickich Mistrzostw Polski.

Obecny zakres działań jest bardzo duży, sięgający dalej niż wysyłanie swoich zawodników na mistrzostwa. Mimo wszystko nie było tak zawsze, a obecny poziom jest budowany przez długie lata. Tak miniony czas wspomina prezes AZS-u.

- Zacząłem działać w AZS-ie w 2004 roku. Wtedy nasza siedziba mieściła się na ul. Mikołajczyka w podziemiach. Klub miał około 100 członków, a warunki, w jakich działaliśmy, były dalekie od idealnych. W momencie rozpoczęcia mojej działalności to była totalna „amatorka”. Jeszcze jako student rozpocząłem to wszystko budować, rozpowszechniać wszelkie sekcje razem z innymi działaczami. Dzięki temu teraz działamy na szerokim polu. Jesteśmy najwyżej notowanym klubem we współzawodnictwie dzieci i młodzieży, byliśmy na 17. miejscu w Polsce w tamtym roku na kilka tysięcy klubów z całego kraju.

- Dzieje się tu naprawdę dużo rzeczy nieprzewidzianych, jest po prostu ciekawie. Dzisiaj jesteśmy klubem z osobowością prawną, mamy spory budżet, bo pełnimy bardzo szeroką działalność. Już nie jest tak jak było kiedyś, gdzie byliśmy małym klubikiem.

Bywało też tak, że różni ludzie rzucali nam kłody pod nogi, albo w nas nie wierzyli. Nic mnie tak nie napędza, jak brak wiary drugiej strony. Pokazaliśmy wielokrotnie, że się da i szliśmy do przodu, powoli zdobywając zaufanie ludzi, którzy widzieli, że dobrze działamy. AZS dał mi bardzo dużo, mogłem poznać ludzi, od których się uczyłem, z którymi wymieniałem poglądy i dzisiaj też chętnie dzielę się widzą z innymi. Tak to się kręci w AZS-ie.

O tym, jak trudne bywają początki, nie trzeba mówić prezesowi. Mimo pewnego kroku w dobrą stronę, konflikty nie pozwoliły na sprawne rozbudowanie się, a nawet spowodowały długi.

- W 2007 roku założyliśmy osobowość prawną, ale był to czas, w którym doszło do konfliktów z uczelnią i były rektor stopował nasze działania. Dostaliśmy szkołę życia, zaczęły się długi poprzez niewywiązanie się z kontraktów podpisanych dzięki zyskaniu osobowości prawnej. Musieliśmy się wtedy nauczyć działać samodzielnie. Lata 2007-10 były poświęcone nauce życia, samodzielności i radzenia sobie z problemami. To nas napędziło bardzo mocno. Jeszcze bardziej dynamiczny rozwój nastąpił od 2012 roku, gdzie wszystko rozwijało się bardzo szybko.

Kolejną rzeczą wartą uwagi jest rozpowszechnianie sportu poprzez starty na AMP-ach (Akademickich Mistrzostwach Polski). KU AZS PO regularnie znajduje się w czołowej dziesiątce klasyfikacji medalowej. Jest to o tyle trudne zadanie, że trzeba rywalizować ze sobą w 63 kategoriach. To oznacza potrzebę naprawdę sporej grupy studentów. Medale nie są jednak jedynym wyznacznikiem tego, jak dobry jest klub. Tomasz Wróbel otwarcie mówi o tym, że poprzez związek chce zachęcić jak największą grupę ludzie do uprawiania sportu. Obecnie przy klubie działa mniej więcej 25-30 sekcji, a niegdyś ta liczba sięgała 40.

- Za dużo było lat zwolnień lekarskich, uciekania z wf-u, lęku przed potem. Naprawiamy to na studiach.

W szeregach KU AZS nie brakuje kandydatów do udziału w igrzyskach olimpijskich. Są to m.in.: Michał Bil, Aleksandra Jacewicz, Arsen Śliwiński, niegdyś Piotr Kuleta. Jest również Magda Zych rywalizująca w short tracku. Obecnie klub reprezentują również koszykarze w 1 lidze, lekkoatleci, np. Dawid Tomala. Nie brakuje też innych bardzo dobrych reprezentantów, jak np. Bartłomiej Stój, Basia Kokot, Oliwia Grejner.

- Młode pokolenie nadchodzi i moim zdaniem, jeśli uda się ich zatrzymać w Opolu, to przynajmniej połowa z nich ma możliwości na zrobienie kariery i wyjazdy na międzynarodowe turnieje – kontynuuje prezes Tomasz Wróbel. - Mowa chociażby o Filipie Raku, który jest rekordzistą Polski w biegu na 1500m. Z grona 100 talentów jednemu na pewno uda się dostać gdzieś dalej. Obserwuję ich z dumą.

Wychodzi na to, że promocja sportu jest absolutną podstawą, a z niej wynikają dalsze profity w postaci zawodników reprezentujących topowy poziom. Związek stał się nie tylko klubem, do którego można się zapisać i w jego ramach działać. Jest to również marka.

Tak o dalszych planach mówi prezes: - Chciałbym żeby reforma w polskim sporcie doszła do tego, żebyśmy mogli zmienić swój system na amerykański, gdzie ludzie idąc na uczelnie wybierają swój kierunek sportowy. Chcemy stworzyć studentom miejsce do jednoczesnego studiowania i uprawiania sportu na najwyższym poziomie. Trzeba doceniać sportowców, którzy 250 dni w roku są za granicą na zgrupowaniach. Wiadomo, że wtedy taka osoba nie może chodzić co tydzień na zajęcia. Trzeba im to ułatwiać. Jest program narodowa reprezentacja akademicka, gdzie studenci mają indywidualny tok studiów, a wykładowcy są za taki rodzaj nauki dodatkowo nagradzani, że mogą przekazywać materiał „po godzinach”.

Ponadprogramowo poświęcany czas nie jest problemem jedynie wśród uczelni. W strukturze polskiego sportu jest wiele klubów prowadzonych jednoosobowo przez działaczy ze starszego pokolenia. Ci ludzie z czasem umierają. Wtedy pojawiają się nowi, którzy na co dzień niezbyt działają w sporcie. Każdy pyta za ile, mało kto chce działać bezinteresownie. Jest to jeden z powodów, dla którego niektóre z nich utrzymują bardzo wysoki poziom, a inne zatracają się bezpowrotnie. Jest to też jedna z przyczyn, dla której Akademicki Związek Sportowy przy Politechnice Opolskiej stanął na nogi i obecnie wytycza trendy tym, którzy również mierzą wysoko.

- Dobrym przykładem na to są kajaki, które do pewnego momentu bardzo słabo się u nas prezentowały. Prawda jest taka, że cała kadra i tak spędza swoje zgrupowania za granicą. W Polsce są dwa tory. W tym przypadku postanowiliśmy zbudować piramidę od góry, tzn. najpierw sprowadziliśmy świetnych zawodników, dzięki którym zaczęliśmy otrzymywać środki finansowe przez programy ACSS. Można też zacząć budować od dołu, od podstaw, ale tak jest wolniej i niekoniecznie musi się to udać. Dzisiaj AZS funkcjonuje tak, że młodzi napływają „od dołu”, a „od góry” pojawiają się np. medaliści – kończy prezes.

W teorii wszystko jest proste, tylko w jaki sposób kiedyś udało się ściągnąć topowych kajakarzy? Odpowiedź jest prosta. Należy się udzielać również w innych instytucjach, dzięki którym można zdziałać więcej.

- Jestem radnym w mieście. Gdy z Arkadiuszem Wiśniewskim zdobyłem władzę, to jedną z pierwszych rzeczy jakich się podjęliśmy był Wydziału Sportu. Drugą rzeczą była uchwała dot. stypendium dla sportowców, bo wielu z nich uciekało. Żal nam było tych wszystkich ludzi. Teraz na wyróżniających się studentów czeka stypendium marszałkowskie i stypendium miasta. Jest to godny pieniądz, dzięki któremu zawodnicy nie muszą myśleć o tym, czy wystarczy im pieniędzy do końca miesiąca. Ludzie muszą przestać uciekać z Opola.

Tomasz Wróbel na stanowisku prezesa działa już bardzo długo, jednak mimo pozostałych aktywności zawodowych nie zamierza kończyć swojej przygody z AZS-em jako takim, gdyż, jak sam o sobie mówi – jestem „azetesiakeim” i chcę nim pozostać, bo to mnie ukształtowało.

W planach jest rozwinięcie kolejnych sekcji, choć na to potrzebne są czas i pieniądze. Jedną z ambicji prezesa przestało być wygranie generalnej klasyfikacji medalowej na Akademickich Mistrzostwach Polski, bo po prostu nie da się pokonać Uniwersytetu Warszawskiego czy Politechniki Gdańskiej, która liczy sobie 30-40 tysięcy studentów.

- Myślę, że moglibyśmy zaatakować pierwszą trójkę, ale musimy mieć wtedy lepszych pływaków. Sporo medali zdobywa się na pływaniu i jeśli faktycznie rozwinęlibyśmy tę dyscyplinę, to będziemy mogli bić o miejsce na podium klasyfikacji generalnej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska